Tłumy żegnały Polaków poległych w Afganistanie
W całej Polsce odbyły się uroczystości pogrzebowy pięciu polskich żołnierzy poległych w Afganistanie. Kilkuset mieszkańców Morąga (woj. warmińsko-mazurskie) uczestniczyło w pogrzebie sierż. Marcina Szczurowskiego. W Pieckach na Mazurach odbyło się nabożeństwo żałobne sierż. Krystiana Banacha. W Borowie na Lubelszczyźnie rodzina, przyjaciele, żołnierze, przedstawiciele władz państwowych pożegnali sierż. Marka Tomalę. Z kolei w Ostródzie odbyły się uroczystości pogrzebowe mł. chor. Piotra Ciesielskiego. Na Podkarpaciu pożegnano sierż. Łukasza Krawca.
24.12.2011 | aktual.: 24.12.2011 17:32
Zobacz galerię:Ostatnia droga polskich żołnierzy
W ostatniej drodze sierż. Marcina Szczurowskiego - poza najbliższą rodziną poległego - uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, parlamentarzyści, żołnierze i dowódcy wojskowi, w tym I zastępca szefa Sztabu Generalnego WP generał broni Mieczysław Gocuł.
Wartę wojskową przy trumnie pełnili m.in. dwaj polscy żołnierze z Afganistanu, którzy uczestniczyli w tragicznym patrolu. Na początku mszy odczytano decyzję ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o pośmiertnym awansie dla st. szer. Marcina Szczurowskiego na stopień sierżanta.
Odczytano również dwa postanowienia Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego o nadaniu poległemu dwóch odznaczeń. Za "wybitne czyny bojowe, połączone z ofiarnością i odwagą" został odznaczony Orderem Krzyża Wojskowego. Za "nienaganną służbę" - Gwiazdą Afganistanu.
Marcin Szczurowski miał 30 lat, pochodził z Morąga. W wojsku służył od 2003 r. - jako strzelec, celowniczy, a następnie operator załogi wozu dowodzenia. Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju. Pozostawił żonę Magdalenę, córki trzyletnią Oliwię i roczną Maję.
"Nikt nie przypuszczał, że wrócisz tak wcześnie'
- Nikt nie przypuszczał, że wrócisz tak wcześnie, bez przełożonych i kolegów - powiedział dowódca poległego w Afganistanie sierż. Krystiana Banacha, płk Andrzej Bandzuł. Msza pogrzebowa odbyła się w niewielkim kościele parafialnym pw. Matki Bożej Różańcowej w Pieckach, skąd pochodził sierż. Krystian Banach. Poza rodziną i znajomymi w uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz państwowych, lokalnego samorządu i wojska, w tym wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek.
Był poczet sztandarowy z 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Na mszę przyjechały setki osób z okolicy, mimo bardzo trudnych warunków i gołoledzi na drogach Mazur. Trumna z ciałem poległego została przywieziona w piątek późnym wieczorem do rodzinnego domu w Lipowie k. Mikołajek, a w sobotę - do kościoła w Pieckach.
Głoszący kazanie ks. płk Bogdan Słotwiński mówił, że bycie żołnierzem jest przede wszystkim służbą, a nie atrakcyjnym zawodem. - Wielu zazdrości żołnierzom zarobków i emerytur. Tutaj widać, jak wielką cenę trzeba zapłacić za służbę. Żołnierzowi należy się szacunek za gotowość za złożenia ofiary życia - powiedział.
Po nabożeństwie odbył się pochówek na pobliskim, parafialnym cmentarzu. Nad grobem odczytano list z wyrazami współczucia od prezydenta Bronisława Komorowskiego, adresowany do rodziców poległego - Małgorzaty i Jana Banachów. - Jako rodzic wiem, że strata dziecka jest najgorszym doświadczeniem - napisał m.in. prezydent.
Krystian Banach miał 22 lata. Był kawalerem, pochodził z wielodzietnej rodziny, miał dziewięcioro braci i sióstr. W wojsku służył od 2008 r., był kierowcą. Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju.
"Ta śmierć spadła na nas jak cios"
Sierż. Marek Tomala został pochowany na cmentarzu w miejscowości Borów na Lubelszczyźnie. Prezydent Bronisław Komorowski w liście do rodziny poległego żołnierza - odczytanym podczas uroczystości na cmentarzu - złożył wyrazy współczucia i żalu. - Wszystkie słowa wobec tej śmierci i tej tragedii wydają się nieodpowiednie - napisał prezydent. Jak dodał, mimo świadomości, że najwyższe ryzyko wpisane jest żołnierską służbę, to jednak "śmierć skrytobójczo zadana przez nieznanych sprawców, spada na nas jak cios".
Wiceminister obrony narodowej Marcin Idzik powiedział, że trudno pogodzić się z odejściem tak młodego i dobrego żołnierza, ale w zawód żołnierski - jak w rzadko który - wpisane jest ryzyko utraty życia. "Marek oddał życie za to, żebyśmy mogli się tutaj czuć bezpiecznie" - powiedział.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ordynariusz diecezji sandomierskiej bp Krzysztof Nitkiewicz. List z wyrazami współczucia do rodziny skierował także biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. Podkreślił w nim, że tragiczna śmierć polskich żołnierzy wpisuje się w "perspektywę walki dobra ze złem". - To wydarzenie przypomina nam o konieczności modlitwy i chrześcijańskiego zaangażowania z nadzieją, że możliwy jest pokój jako owoc sprawiedliwości i miłości - napisał bp Guzdek.
W homilii proboszcz parafii garnizonowej w Lublinie ks. Sławomir Niewęgłowski przypomniał, że dla chrześcijanina życie zmienia się, ale się nie kończy. "Naszą wiarą prowadzimy świętej pamięci Marka tam, gdzie nie ma śmierci, nie ma wojen, nie ma łez. Do tej krainy szczęśliwości wszyscy podążamy" - powiedział.
Marek Tomala został pośmiertnie awansowany ze stopnia starszego szeregowego na stopień sierżanta. Prezydent odznaczył go Gwiazdą Afganistanu i Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego.
W uroczystościach pogrzebowych licznie uczestniczyli mieszkańcy Borowa, znajomi i przyjaciele zmarłego. Żołnierze oddali salwę honorową.
Sierż. Tomala miał 25 lat. W wojsku służył od 2006 r. Zostawił żonę Iwonę i trzyletnią córeczkę Zuzię.
"Piotrek nie tak się umawialiśmy"
W Ostródzie żegnano poległego mł. chor. Piotra Ciesielskiego. Poległego kolegę wspominał gen. brygady Jarosław Mika, dowódca 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, w której służył Ciesielski. Mówił o nim jako liderze zespołu, osobie opanowanej i "dążącej zawsze do tego, by wykonać zadanie w stu procentach".
Generał podkreślił, że nic nie wyrazi bólu po tragedii, jaka spotkała najbliższych poległego. - Piotrek, nie tak się umawialiśmy. To ja miałem na Was czekać po powrocie z Afganistanu - mówił nad urną z prochami żołnierza wyraźnie wzruszony dowódca.
Wcześniej tłumy mieszkańców Ostródy uczestniczyły w mszy pogrzebowej w kościele pw. św. Ojca Pio. Przed nabożeństwem odczytano decyzję ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o pośmiertnym awansie st. kaprala Piotra Ciesielskiego na stopień mł. chorążego. Prezydent RP Bronisław Komorowski przyznał poległemu Order Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdę Afganistanu.
Odprawiający mszę św. bp Jacek Jezierski mówił o dramacie najbliższych oraz żołnierskim powołaniu, za które polscy wojskowi oddali swoje życie w Afganistanie. Jak podkreślił, takim powołaniem jest nie tylko obrona własnej ojczyzny ale także reprezentowanie państwa na misjach wojskowych. "Trudno nam się pogodzić z tym, że tak szybko odszedł" - mówił o poległym bp Jezierski.
Piotr Ciesielski pochodził z Ostródy, miał 33 lata. W wojsku służył od sześciu lat. Służbę rozpoczynał w ostródzkim Ośrodku Szkolenia Kierowców. Był żołnierzem 16. Brygady Zmechanizowanej w Morągu, a następnie 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej.
Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju. Jako st. kapral był tam dowódcą drużyny. Pośmiertnie został awansowany do stopnia młodszego chorążego. Władze miejskie Ostródy zapowiedziały w sobotę, że jedna z nowych ulic w tym mieście otrzyma imię poległego.
Piotr Ciesielski zostawił żonę Annę i dwie córki - czteroletnią Natalkę i roczną Julkę.
"Kolejny syn naszej ojczyzny, ginie na obcej ziemi"
W kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w Jelnej (Podkarpackie) odbył się pogrzeb sierż. Łukasza Krawca, Na początku mszy św. odczytany został list ordynariusza archidiecezji przemyskiej abp Józefa Michalika. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski napisał w nim m.in., że sierż. Krawiec to "kolejny syn naszej ojczyzny, który ginie na obcej ziemi, co pogłębia słuszny lęk o życie innych żołnierzy służących poza granicami Polski. Nie tylko wśród rodzin żołnierzy rodzi się pytanie o sens, takich wojen na świecie. Dziś jednak pomijamy wszelkie pytania, bo otoczyć pragniemy modlitwą śp. Łukasza, którego życie zostało przerwane w momencie nadziei na założenie rodziny, radość życia i zrealizowanie planów".
Na cmentarzu list od prezydenta Polski odczytał przedstawiciel Biura Bezpieczeństwa Narodowego Adam Brzozowski. Bronisław Komorowski napisał w liście, że misja w Afganistanie ma Polskę ustrzec przed największym współczesnym zagrożeniem, jakim jest międzynarodowy terroryzm. - Poświęcenie sierż. Krawca uświadamia nam, że Rzeczpospolita biorąc udział w działaniach stabilizacyjnych, płaci także żołnierską krwią i życiem swoich najlepszych i najdzielniejszych żołnierzy - napisał prezydent.
Wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej Zbigniew Włosowicz, który także wziął udział w pogrzebie, podkreślił, że sierż. Krawiec był bohaterem i chlubą wojska. "Jesteśmy z niego dumni, będzie nam go brakowało. Żegnaj Łukaszu" - dodał.
24-letni Łukasz Krawiec w wojsku służył od 2007; to była jego druga misja wojskowa poza granicami kraju, poprzednia również była w Afganistanie. Po powrocie z misji, miał już załatwione przeniesienie do jednostki wojskowej w Nisku na Podkarpaciu, gdyż chciał być bliżej rodziców. Był kawalerem, ale ze swoją dziewczyną planował wziąć ślub po powrocie z misji.
Poległy żołnierz został pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta, w Afganistanie służył w randze starszego szeregowca. Prezydent odznaczył go także pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdą Afganistanu.
Zamach na polskich konwój
Wszyscy polegli żołnierze byli członkami 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, którzy zginęli w środę podczas ataku na konwój w pobliżu miejscowości Razaak. Pod ich pojazdem wybuchła mina-pułapka. To największa tragedia w historii polskich misji. Do zamachu przyznali się afgańscy talibowie.
Trumny z ciałami żołnierzy przywieziono do Polski w piątek. Wszystkie ceremonie pogrzebowe odbywają się w Wigilię w rodzinnych miastach poległych; trzy z nich w woj. warmińsko-mazurskim, pozostałe - na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Dotychczas w Afganistanie straciło życie w sumie 37 Polaków; 36 z nich to żołnierze.