Terroryzm informacyjny z UE?
Audycje radiowe nadawane na Białoruś z sąsiednich państw nie mogą być obiektywne - twierdzi białoruska państwowa gazeta "Sowietskaja Biełorussija". Wpływowy senator Mikoła Czerhiniec w zagranicznych radiostacjach widzi "elementy terroryzmu informacyjnego".
Dziennik wraca do sprawy głównych pretendentów do utworzenia radia na Białoruś, finansowanego z pieniędzy Unii Europejskiej. Gazeta pisze, że takie radio będzie dla UE "instrumentem politycznego nacisku na Białoruś", zaś dla dziennikarzy z sąsiednich krajów "okazją do dodatkowych zarobków".
Gazeta sugeruje, że najwięcej jednak skorzystają na tym politycy z sąsiednich krajów, zainteresowani powstaniem nowej rozgłośni.
"Sowietskaja Biełorussija" cytuje rzecznika białoruskiego MSZ Rusłana Jesina, który projekt utworzenia europejskiego radia na Białoruś nazwał "niepotrzebnym". Bardziej ostro wypowiedział się wpływowy senator Mikoła Czerhiniec. W takiej radiostacji widzi on "elementy terroryzmu informacyjnego". Jego zdaniem ze pieniądze UE będą nadawane audycje "służące destabilizacji sytuacji w białoruskim społeczeństwie".
Senator - pisze gazeta - apeluje o przeprowadzenie międzynarodowej oceny prawnej takich działań. "Rzeczywiście, w czasach wysokich technologii, aby interweniować, nie trzeba wykorzystywać napalmu, bo wystarczą ataki na polu informacyjnym. I manewry w tym kierunku u naszych granic już są prowadzone" - twierdzi "Sowietskaja Biełorussija". Dziennik informuje też, że od listopada rozszerza nadawanie białoruska redakcja Radio Polonia.
Gazeta pisze, że choć UE deklaruje "dostarczanie Białorusinom niezależnych informacji o wydarzeniach na Białorusi i innych państwach", jednak w rzeczywistości Bruksela "wskrzesza dinozaury zimnej wojny".