"Terroryści chcieli uderzyć w najczulszy punkt"
Po raz pierwszy terroryści zaatakowali taką
dużą liczbę dzieci. Uderzyli w najczulszy punkt, bo na nikim nie
robią już wrażenia porwania samolotów, osób dorosłych - ocenił działania terrorystów w Biesłanie (Północna Osetia)
pierwszy dowódca GROM generał Sławomir Petelicki.
03.09.2004 13:10
Chciano zrobić wrażenie porywając setki małych dzieci i ich rodziców. Atak terrorystów był świetnie przygotowany; budynek był dobrze wybrany, naokoło było pusto. Na pewno wywoła to ogromne wrażenie na całym świecie i o to mordercom chodziło - ocenia Petelicki.
Działania terrorystów, przetrzymujących dzieci bez wody, jedzenia, nazwał on bestialstwem. Według niego, terroryści ściągną na siebie gniew całego cywilizowanego świata. Nikt tego nie zrozumie i nikt nie jest w stanie znaleźć uzasadnienia, nawet jeżeli będą mówić, że są mordowane dzieci w Czeczenii. Nie ma uzasadnienia dla takiej zbrodni. To wielka tragedia, którą trudno w tej chwili skomentować, bez konkretnych danych - dodał.
Jego zdaniem, piątkowy szturm rosyjskich sił specjalnych na szkołę mógł być spowodowany faktem, że część zakładników postanowiła uciec. Jest wersja, że uciekła grupa zakładników i terroryści zaczęli do nich strzelać. Wtedy nastąpił atak specnazu. Mogę to wstępnie ocenić jako akcję nieprzygotowaną. Oczywiście, jest zasada, że się atakuje, kiedy terroryści zaczynają zabijać zakładników, ale tam jest około tysiąca osób. Dla ratowania grupy kilku osób nie można poświęcać całej reszty - powiedział Petelicki.
Jak wyjaśnił, "podjęcie takiej operacji, bez pewności, że zaczęły się egzekucje zakładników, było błędem. Doprowadzono do tragedii, nie znamy jeszcze powodów - dlaczego. Jeśli byłyby dane, że zaczynają zabijać wszystkich zakładników, trzeba ich ratować. Ale jeśli same władze rosyjskie wywołały taki kataklizm, jest to bardzo złe".