Teraz Unii Europejskiej przewodniczyć będzie Szwecja
Niespełna 10-milionowa Szwecja na pół roku przejmuje po Czechach stery w Unii Europejskiej. Porozumienie klimatyczne w Kopenhadze i walka z kryzysem finansowym i gospodarczym to dwa główne priorytety, ale z instytucjonalnego punktu widzenia głównym wyzwaniem będzie zakończenie ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
- Mój centroprawicowy rząd jest bardzo proeuropejski - zapewnił dziennikarzy z Brukseli premier Szwecji Fredrik Reinfeldt.
Szwedzi jako główny cel stawiają sobie doprowadzenie do sukcesu grudniowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze w sprawie światowych redukcji emisji dwutlenku węgla po roku 2012, "utrzymując jednolite i ambitne" stanowisko UE; drugim priorytetem jest przywrócenie zaufania na rynkach finansowych oraz walka z rosnącymi w czasach kryzysu deficytami publicznymi.
- Czas na przyjmowanie pakietów stymulujących gospodarki się wyczerpał - powiedział Reinfeldt. Wezwał do skoordynowanych działań wszystkich 27 państw, ostrzegając, że dalsze zwiększanie deficytu może grozić stworzeniem nowych nierówności w UE. -
Sztokholm liczy też na postęp w rozmowach akcesyjnych z Turcją i Chorwacją, które nie posunęły się niemal zupełnie w ostatnich miesiącach, a także na rozpatrzenie wniosku akcesyjnego Islandii (o ile taki zostanie złożony i zaaprobowany przez Komisję Europejską)
.
Ale Szwedzi zdają sobie sprawę, że ich przewodnictwo mogą zakłócić nieprzewidziane wydarzenia. Jak choćby nowy konflikt gazowy między Ukrainą i Rosją, nowe napięcia na linii Moskwa-Tbilisi czy wreszcie niepowodzenie drugiego zaplanowanego na październik referendum w sprawie Traktatu z Lizbony w Irlandii.
- Nie będziemy wpływać na te wybory; to decyzja, którą muszą podjąć wyborcy - zapewnił szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt. Podkreślił, że nie istnieje żaden "Plan B" na wypadek niepowodzenia.
- To stanowisko oficjalne. Ale prawda jest jeszcze gorsza: naprawdę nie mamy "planu B" - powiedział Bildt. Zapewnił, że jeśli Irlandczycy ponownie powiedzą "nie" Traktatowi z Lizbony, wówczas "według obowiązującego Traktatu z Nicei musimy zredukować liczbę komisarzy".
Jeśli wynik referendum będzie pozytywny, wówczas Szwecja chce natychmiast rozpocząć realizowanie postanowień Traktatu z Lizbony. Chodzi o wybór nowej Komisji Europejskiej, nowego przewodniczącego Rady Europejskiej (potocznie zwanego prezydentem UE) czy szefa unijnej dyplomacji na bazie nowego Traktatu. Szwedzi liczą, że decyzja co do nazwisk osób, które będą pełnić te dwie nowe funkcje, zapadnie na szczycie przywódców państw i rządów UE już w październiku. By dać sobie jak najwięcej czasu na negocjacje, Szwedzi przesunęli ten tradycyjny jesienny szczyt UE na sam koniec miesiąca: 29-30 października.
Szwedzi nie ukrywają, że woleliby mieć jasność przynajmniej co do osoby przewodniczącego Komisji Europejskiej i dlatego naciskają na eurodeputowanych, by już na lipcowej sesji zatwierdzili Jose Barroso na drugą kadencję przewodniczącego Komisji.
Na ostatnim szczycie UE przywódcy wybrali jednomyślnie Barroso na drugą kadencję, ale potrzebna jest jeszcze aprobata większości eurodeputowanych. To szefowie frakcji politycznych mają zdecydować, czy PE wypowie się już na inauguracyjnej sesji 14-16 lipca w Strasburgu, czy będzie głosował dopiero na jesieni. Przeciwnicy polityczni Barroso z frakcji socjalistów, Zielonych oraz część liberałów zapowiedzieli, że wolą głosować w tej sprawie dopiero po wakacjach. Domagają się więcej czasu na konsultacje z kandydatem rządów na szefa KE.
Szwecja jako przewodnictwo UE dostała na szczycie mandat do prowadzenia konsultacji z PE, tak by zobaczyć, czy jest on gotowy podjąć decyzję już w lipcu. - Jeśli jej nie będzie, to widzę ryzyko, że Europa nie zaangażuje się wystarczająco w rozwianie kryzysu finansowego i walkę ze zmianami klimatycznymi - powiedział premier Szwecji.
Inga Czerny