Terapia Łapińskiego
Mariusz Łapiński, szef mazowieckiego SLD, ujawnił opinii publicznej swoje zdanie na temat roli mediów w demokratycznym państwie. Co więcej, pan doktor zdiagnozował stan "czwartej władzy" w Polsce jako zdecydowanie niezadowalający jego partię i zaproponował kurację, po której gazety, stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe i portale internetowe znajdą się niechybnie w stanie śmierci klinicznej.
Wzburzenie Łapińskiego wywołał fakt, że dziennikarze, ryjąc i węsząc wokół polityków, zagrażają dobru i stabilności państwa. Zaiste, jego gniew jest zrozumiały. On i jemu podobni (ze wszystkich partii politycznych, nie tylko z SLD) traktują bowiem państwo jak prywatny folwark, którym chcą zarządzać według własnego widzimisię. Nie myślą kogokolwiek pytać tu o zdanie, a już najmniej opinię publiczną. Strachu mogą im napędzić wyłącznie w miarę niezależne media, będące tej opinii jedynym informatorem.
Rolą mediów - w wizji Łapińskiego - jest siedzenie cicho i nie przeszkadzanie władzy w radosnym korumpowaniu się. Gdy dziennikarze postępują inaczej – zagrażają państwu, czyli własności Łapińskiego i jego kumpli. Recepta prawna, jaką wypisał pan doktor, zagwarantuje politykom w tym względzie pełne bezpieczeństwo. Gdyby pomysłom przewodniczącego nadać kształt ustawowy, byłoby to równoznaczne z wykonaniem zabiegu eutanazji na polskich mediach i bez tego mających kłopoty z niezależnością.
Trudno o bardziej dobitne wyłożenie intencji władzy w stosunku do opinii publicznej. Bo nie chodzi tu tak naprawdę o media, lecz o stan poinformowania obywateli o poczynaniach elit. A Łapiński właśnie pokazał, jak bardzo elitom "nie po drodze" z poinformowanym społeczeństwem.
Dobra wiadomość dla pana przewodniczącego: porównanie wtorkowych Faktów TVN i Wiadomości TVP napawa optymizmem. Otóż w relacjach z przesłuchań Jarosława Sellina, członka KRRiTV, zaszła zdumiewająca asymetria. Sellin mówił dużo o upolitycznieniu publicznej telewizji, które łączył wyraźnie z osobą obecnego prezesa TVP – Roberta Kwiatkowskiego. Fakty podały tę informację w całości, zaś w relacji TVP ani razu nie padło nazwisko Kwiatkowskiego. Usłużny dziennikarz musiał się zapewne zdrowo namęczyć, by ominąć w materiale nazwisko swego szefa. Nie jest źle, panie Łapiński! Są jeszcze lojalni dziennikarze w Warszawie.
Jan Pawlicki