ŚwiatTen film wywołał burzę; Skandal czy walka o godność?

Ten film wywołał burzę; Skandal czy walka o godność?

Dokument Terry'ego Pratchetta "Decydując się na śmierć", pokazujący samobójstwo nieuleczalnie chorego mężczyzny, wywołał w Wielkiej Brytanii wiele kontrowersji. Przeciwnicy twierdzą, że jest gloryfikacją "śmierci na życzenie". W Polsce, podobnie jak na Wyspach, film wywołuje żywe dyskusje. Zdaniem Tomasza Terlikowskiego jest absolutnie jasne, że dokument służy propagowaniu "zabijania chorych". Fakt, że nadała go telewizja publiczna, jest według niego "moralnie skandaliczny". Spokojniej o filmie wypowiada się prof. Magdalena Środa. W jej opinii można go traktować zarówno jako medialną sensację, jak i podstawę do poważnej debaty nt. prawa człowieka do godnej śmierci.

16.06.2011 | aktual.: 16.06.2011 14:09

Kontrowersyjny dokument „Decydując się na śmierć” w reżyserii Charliego Russela został pokazany przez kanał BBC2 w poniedziałek wieczorem. Jego pomysłodawcą był światowej sławy pisarz Terry Pratchett, znany m.in. z popularnego wśród młodzieży cyklu „Świat dysku”. Dokument wyprodukowała finansowana ze środków publicznych telewizja BBC.

Umieranie na ekranie

Brytyjscy widzowie, którzy w poniedziałek wieczorem zasiedli przed telewizorami, mogli obejrzeć przygotowania do samobójstwa i sam moment śmierci nieuleczalnie chorego milionera 71-letniego Petera Smedley’a. Mężczyzna zmarł w obecności żony i lekarza po wypiciu mieszanki śmiertelnych barbituranów. Film został nakręcony w grudniu 2010 r. w szwajcarskiej placówce organizacji Dignitas na przedmieściach Zurychu.

Pratchett, który sam cierpi na rzadką odmianę choroby Alzheimera, od dawna walczy na rzecz legalizacji wspomaganych samobójstw. Zapowiada, że gdy przyjdzie jego czas, również skorzysta z usług kliniki Dignitas. Jego zdaniem brytyjskie władze, nie legalizując wspomaganych samobójstw, zmuszają Brytyjczyków do wyjazdów do Szwajcarii. Ponieważ podróż jest kosztowna, mogą sobie na nią pozwolić jedynie osoby zamożne. „Decydując się na śmierć” jest tego dowodem.

„Pratchett przed sąd!”

Brytyjskim filmem oburzony jest publicysta i redaktor naczelny portalu fronda.pl Tomasz Terlikowski. Jego zdaniem nie ulega wątpliwości, że dokument propaguje wspomagane samobójstwa. - Film wzbudza sympatię do osoby, która postanowiła się zabić. Chodziło o to, żeby emocjonalnie przekonać widzów, że to jest dobre rozwiązanie. Intencje autorów są absolutnie jasne - dokument ma służyć propagowaniu zabijania chorych – podkreśla publicysta.

Dodaje, że nie rozumie argumentu, jakoby dokument miał być głosem w debacie nt. wspomaganych samobójstw. - Czy gdyby w III Rzeszy nakręcono film, w którym by przekonywano, że Żydów można mordować, to byłby to głos w debacie, czy nawoływanie do zabijania? Tu jest podobnie. Jest to próba przekonania ludzi, że zabijanie chorych, wspomaganie ich w samobójstwie jest ok - podkreśla.

W opinii Terlikowskiego Pratchett powinien stanąć przed sądem. - Wiedział o przygotowaniach do samobójstwa i nie przeszkodził w nim. Co więcej - brał w nim udział, filmując wszystko. Tym samym uczestniczył w przestępstwie, złamał prawo – przekonuje publicysta. W Wielkiej Brytanii za pomoc w samobójstwie grozi 14 lat więzienia. Zdaniem publicysty pisarz nie stanie przed sądem tylko dlatego, że jest znanym celebrytą.

Dodatkowo oburza go, że dokument został nadany w telewizji publicznej. – Fakt, że włączyła się do tego BBC, jest moralnie skandaliczny - podkreśla.

Śmierć produktem?

Prof. Magdalena Środa, teoretyczka etyki i filozofka z Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że film można odbierać na kilku poziomach – zarówno w kategoriach medialnej sensacji, jak i podstawy do poważnej debaty nt. prawa człowieka do godnej śmierci. - Dyskusja nt. eutanazji co pewien czas wraca; tym razem wróciła w dość drastycznej formie – przyznaje.

Zwraca też uwagę na inną kwestię. Przeznaczony dla telewizji dokument Pratchetta świadczy o tym, że śmierć, umieranie stało się produktem kultury masowej. - Mnóstwo osób obejrzało ten film nie po to, żeby dokonać głębszej refleksji, ale żeby emocjonować się czyimś umieraniem. Zapewne dla wielu ludzi było to „sensacyjne” przeżycie – mówi prof. Środa.

Rozmówczyni Wirtualnej Polski nie zgadza się z opinią, że BBC emitując „Decydując się na śmierć” propaguje wspomagane samobójstwa. - Liczba osób, które będą chciały popełnić samobójstwo wspomagane, po obejrzeniu filmu Pratchetta ani się nie zwiększy, ani nie zmniejszy. Na pewno zwiększy się natomiast świadomość społeczna tego zjawiska – podkreśla i dodaje, że rzeczywiście, autorzy dokumentu – świadomie lub nie – epatują „umieraniem”. – Nie wiem, czy był to zamierzony efekt, czy skutek uboczny – zastanawia się.

Według prof. Środy dokument pokazując, że Brytyjczycy chcąc godnie umrzeć muszą liczyć się z kosztownym wyjazdem do Szwajcarii, potwierdza dobrze znaną z historii prawdę, że wolność jest luksusem dla wybranych. Podobnie jest w Polsce z prawem do aborcji - jest ono mocno ograniczone, ale nie stanowi większego problemu dla kobiet, które mają pieniądze. - To jest absolutna klasyka. Nim jakieś prawo wolnościowe się upowszechni, zawsze ma początkowo charakter ekskluzywny – wyjaśnia etyk. Jej zdaniem prawo do godnej śmierci stanie się za jakiś czas powszechne i dostępne. - Bo jeśli wszyscy dajemy zgodę na godne życie, to dlaczego mamy nie dawać jej na godną śmierć? – pyta. Tym bardziej, że ludzie coraz bardziej się laicyzują i wpływ środowiska kościelnego będzie miał coraz mniejsze znaczenie.

Prof. Środa przypomina także, że podejście do eutanazji zmienia się w zależności od osobistych doświadczeń. Ktoś, kto zastanawia się nad tą kwestią „na zimno”, może uważać się za jej przeciwnika. Sytuacja potrafi się jednak diametralnie zmienić w momencie, gdy ten problem dotknie nas osobiście. Gdy zachoruje ktoś nam bliski, a my będziemy bezsilnie patrzeć na jego cierpienie.

Paulina Piekarska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (237)