Telepajęczarze ujawniają się
Tysiące Polaków nagle "przypomniały sobie" o
obowiązku zarejestrowania sprzętu RTV. Może dlatego, że od końca
lipca kontrolerzy Poczty Polskiej szukają w firmach i mieszkaniach
niezarejestrowanego sprzętu - pisze "Gazeta Wyborcza".
21.09.2004 | aktual.: 21.09.2004 07:38
Pocztowcy skrzętnie podliczają efekty akcji. - W Łódzkiem w lipcu zarejestrowały odbiorniki 843 firmy i 1494 osoby. W sierpniu 3482 instytucje i 3862 indywidualnych odbiorców - mówi Anna Bubas z Dyrekcji Okręgu Poczty Polskiej w Łodzi.
W samej Łodzi w lipcu przybyło 542 abonentów, a w sierpniu 1800. W Piotrkowie Trybunalskim, choć kontrole jeszcze się tam nie rozpoczęły, efektem akcji uświadamiającej jest 470 nowych abonentów, a w sierpniu już 611.
Nagły "przypływ uczciwości" odnotowano w całej Polsce. W Białymstoku codziennie rejestruje odbiorniki 100-200 klientów. - To wzrost o 400% - cieszy się Franciszek Herud, dyrektor tamtejszego Rejonowego Urzędu Poczty. W Bydgoszczy w ciągu kilku ostatnich tygodni swoje odbiorniki zgłosiło na poczcie 1,5 tys. mieszkańców. We Włocławku dziennie przychodzi do urzędów 50-60 osób, ale bywały dni, kiedy książeczki opłat odbierało nawet sto!
Jeszcze w czerwcu pocztowcy informowali firmy o planowanych inspekcjach. Kontrolę przeprowadzili np. w Łodzi w 250 firmach . Aż 80 proc. z nich nie miało abonamentów.
Choć kontroli nie było w łódzkim Lozamecie, ale efekt akcji jest. Prezes nie pozwolił w firmie słuchać prywatnych, czyli niezarejestrowanych odbiorników. - Tylko zwróciłem uwagę pracownikom, jak postępować zgodnie z prawem - mówi Julian Bąkowski, szef Lozametu.
Najbardziej denerwują się taksówkarze. Ci, którzy prowadzą własną firmę, muszą zarejestrować radia samochodowe.
Jakie metody stosują kontrolerzy pocztowi, by wejść do mieszkań?
Mnie poprosili o wypełnienie jakiejś ankiety - opowiada jedna z łodzianek. Nie zgodziłam się, bo takich rzeczy nie lubię, ale sąsiadka tak. Okazało się, że wpuściła kontrolera, ale kłopotu nie miała, bo za telewizor płaci.
U nas kontroler próbował inaczej - opowiada inna łodzianka. Reklamował szkolne podręczniki [rzeczywiście doręczyciele sprzedają szkolne książki - red.]. A u nas mówił przez domofon, że ma tańszą kawę i herbatę - dodaje czytelnik ze Zgierza pod Łodzią. (PAP)