Telefony generałów działały po katastrofie smoleńskiej
Biegły nie był w stanie określić czasu, kiedy telefony ofiar katastrofy smoleńskiej zostały ostatecznie wyłączne. Wiadomo natomiast, które karty SIM były aktywne jeszcze wiele godzin po katastrofie. Wśród nich była m.in. karta telefonu gen. Andrzeja Błasika.
11.05.2012 | aktual.: 11.05.2012 14:15
- 10 kwietnia 2010 r. wielokrotnie dzwoniłam do męża, ale numer cały czas był zajęty. Dzień później telefon działał, ale nikt go nie odbierał - mówi Ewa Błasik. Po katastrofie działał także telefon gen. Bronisława Kwiatkowskiego, dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych RP. - Zadzwoniłam na komórkę męża kilka miesięcy po katastrofie i telefon działał - mówi Krystyna Kwiatkowska, wdowa po generale. Na terenie Rosji była aktywna również karta SIM telefonu śp. Zbigniewa Wassermanna.
Na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sporządziła opinię dotyczącą telefonów zabezpieczonych na miejscu katastrofy smoleńskiej. Jest w niej wykaz kart SIM, które zalogowały się do rosyjskiej sieci i które były aktywne po katastrofie.
– Gdyby opinia publiczna dowiedziała się, ile telefonów było aktywnych jeszcze kilkanaście godzin po tragedii, byłby niewyobrażalny skandal. Niezablokowanie kart SIM pokazuje skalę zaniedbań polskiego rządu. Na dodatek to, że karty SIM były aktywne, oznacza, że Rosjanie mogli bez przeszkód skopiować wszystkie dane znajdujące się w tych telefonach. WPO wyłączyła ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej materiały dotyczące telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przekazała je cywilnej prokuraturze, załączając jedynie wyciąg z opinii ABW, a nie cały dokument - mówi gazecie osoba znająca szczegóły śledztwa.
- Informacje, że karty telefonów niektórych polskich generałów były aktywne po katastrofie, potwierdzają nasze najgorsze obawy. Zachowania premiera Tuska i ministra Cichockiego były świadomym działaniem na szkodę państwa - nie zapobiegli wyciekowi tajnych informacji do służb rosyjskich i okłamywali sejm w tej sprawie - mówi gazecie Antoni Macierewicz (PiS), przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn smoleńskiej katastrofy.