Telefon pogotowia blokowany przez dowcipnisiów
Pracę Cieszyńskiego Pogotowia Ratunkowego
paraliżują od kilku dni dowcipnisie, którzy stale wydzwaniają na
alarmowy numer i blokują go dla zwykłych pacjentów - informuje
"Dziennik Zachodni".
To, co się ostatnio dzieje, to jakiś koszmar. Zazwyczaj takich fałszywych alarmów było 300 na dobę. Teraz jest ich aż 500! - mówi Edward Czaja, dyrektor cieszyńskiego pogotowia.
Dyspozytorkę pogotowia może od tego boleć już głowa. Bywa, że jej telefon brzęczy nieustannie. Przeważnie na małym wyświetlaczu przez dłuższy czas pojawia się ten sam numer, a po odebraniu dziecięcy głos śmieje się i woła: "I co mi zrobisz?".
Każdy taki telefon poważnie zmniejsza szansę na uratowanie życia człowieka rzeczywiście potrzebującego pomocy, ale dzieci nie zdają sobie z tego sprawy - rozkłada ręce Janusz Martynek, kierownik ds. technicznych cieszyńskiego pogotowia.
Jak się okazuje telefony od dowcipnisiów to nie tylko zmora cieszyńskich ratowników. Na fałszywe alarmy narzekają też Katowice. Tu jednak nie prowadzi się dokładnych statystyk. Takich głupich kawałów zawsze przybywa w wakacje i ferie. Dzieci po prostu nudzą się i wydzwaniają do nas- wyjaśnia Krzysztof Leki, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Na Śląsku Cieszyńskim, gdzie w wakacje do Ustronia, Wisły, Brennej czy Istebnej przyjeżdżają tysiące kolonistów i turystów, problem jest bardzo poważny. Mamy nie tylko "nasze" dzieci, które się nudzą, ale też przyjezdnych dowcipnisiów - narzeka Edward Czaja. (PAP)