"Telefon godzinę przed konferencją". Politycy lewicy żałują decyzji Donalda Tuska
Wielu polityków Nowej Lewicy czuje się "wystawionych" przez Donalda Tuska. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że o tym, iż Koalicja Obywatelska nie chce jednak utworzyć z nimi wspólnego komitetu na wybory samorządowe, dowiedzieli się - jak mówią - z konferencji premiera. - Żadnych obietnic nie składaliśmy - kontruje jeden z polityków PO.
Miało być tak: Koalicja Obywatelska tworzy wspólny komitet wyborczy z Nową Lewicą na wybory samorządowe i pewnie je wygrywa. Odbija wszystkie sejmiki PiS-owi, demonstruje siłę. A przy okazji pomaga formacji Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia, która od kilku miesięcy nie przekracza progu 10 proc. poparcia.
Dzisiaj jest tak: Koalicja Obywatelska tworzy swój komitet wyborczy i nie chce koalicji z Nową Lewicą. Uważa, że jest w stanie samodzielnie zmiażdżyć PiS w samorządach.
Czy wpłynie to na relacje w rządzie? Jedna i druga strona twierdzi, że nie. Na razie.
Bo wśród polityków Lewicy można usłyszeć, że to pierwszy krok wykonany przez Donalda Tuska ku marginalizacji tej formacji. Platforma uważa, że te twierdzenia są bezzasadne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W wyborach samorządowych możemy osiągnąć wynik jeszcze słabszy niż do Sejmu. A to na pewno wpłynie na to, jak Donald będzie traktować Lewicę - przyznaje nieoficjalnie działacz tej formacji.
Inny rozmówca przekonuje, że "lewicy zabić się nie da". - Poradzimy sobie w tych wyborach. Będziemy tworzyć punktowe koalicje w miastach i regionach, nie musimy mieć ogólnopolskiego komitetu razem z Platformą - mówi.
Sceptycy jednak nie kryją: - Dla nas te wybory mogą skończyć się klęską.
Nasi rozmówcy wskazują, że "lewica nie będzie miała ani czasu, ani kasy robić kampanii".
Tusk rozbrat z Lewicą tłumaczy brakiem zgody "platformerskich regionów"
Czy politycy Lewicy mają żal do największego partnera z koalicji? Wielu z nich tak. Według naszych informacji zarówno parlamentarzyści, jak i działacze byli zaskoczeni tym, jak rozegrał to Donald Tusk.
Lider KO ogłosił decyzję o samodzielnym starcie jego formacji na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu we wtorek 30 stycznia. Niedługo przed konferencją miał poinformować o tej decyzji telefonicznie wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego (który z powodów zdrowotnych na razie nie udziela się w mediach).
- Donald zadzwonił do Włodka godzinę wcześniej. Włodek przyjął to do wiadomości i nie miał żalu - relacjonuje osoba znająca przebieg wydarzeń.
Jak słyszymy, politycy Lewicy nie otrzymali informacji od swoich liderów, a o decyzji Tuska dowiedzieli się z jego konferencji.
Dość wspomnieć, że chwilę wcześniej o możliwym wspólnym starcie z Koalicją Obywatelską mówił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski minister nauki i wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Dariusz Wieczorek.
Skąd zatem decyzja Donalda Tuska i jego ludzi o pójściu do wyborów bez lewicy? Jest kilka powodów.
Po pierwsze: sprzeciw części regionalnych liderów Platformy wobec utworzenia wspólnego komitetu z formacją Czarzastego i Biedronia. To m.in. oni - jak słyszymy - mieli przekonywać lidera KO, że sojusz z Lewicą jest zbyt ryzykowany i może być nie do przyjęcia dla konserwatywnej części wyborców PO. Może być też nie do pogodzenia z interesami wyborczymi wielu kandydatów formacji Tuska.
Po drugie: przekonanie liderów KO, że mogą osiągnąć wszystkie cele na poziomie samorządowym bez konieczności tworzenia komitetu z Nową Lewicą. Mają na to wskazywać wewnętrzne badania i analizy, które regularnie zamawia partia rządząca.
Politycy Platformy Obywatelskiej - wedle naszej wiedzy - mieli o tym wspomnieć na niedawnym zebraniu zarządu partii.
Koniec dyskusji o "wspólnej liście"
Sam Tusk nie chce zaogniać sytuacji. Podczas spotkania z mediami zapewniał o dobrej współpracy z Nową Lewicą. - Ręczę, że użyję całego swojego autorytetu, jeśli go mam wśród koalicjantów, by nawet gorąca kampania wyborcza nie poróżniła nikogo w koalicji 15 października. Jestem właściwie pewien, że to się uda - stwierdził.
Jak dodał, "jest dla niego rzeczą oczywistą, że będziemy bardzo blisko i naprawdę serdecznie współpracować w czasie tej kampanii".
Według naszych informacji Donald Tusk i Włodzimierz Czarzasty mają bardzo dobre relacje i decyzja o osobnym starcie w wyborach samorządowych tego nie zmieni. Lider KO ma być przekonany o osobistej lojalności wicemarszałka Sejmu i - zdaniem naszych rozmówców - nie zamierza szkodzić jego formacji w najbliższych kampaniach.
Niektórzy jednak w to nie wierzą. - Tusk nas wystawił. Deklarował, że chciał z nami budować sojusz, później zmienił zdanie. No ale cóż, natury politycznej zmienić się nie da - twierdzi polityk Lewicy.
Sam lider KO nigdy nie deklarował chęci budowania sojuszu na wybory wyłącznie z Lewicą. Zapewniał natomiast, że zależy mu na powtórzeniu na poziomie samorządów sukcesu całej koalicji 15 października. A ten wyniknął z trzech osobnych list po stronie opozycji.
Tusk wspominał o tym, że jest gotów na wspólny start w wyborach samorządowych wszystkich ugrupowań tworzących rząd. Taki scenariusz odrzuciła jednak Trzecia Droga - czyli Polska 2050 i PSL.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl