Tego zła nie dopuszczamy do świadomości. Pedofile są także wśród kobiet© East News

Tego zła nie dopuszczamy do świadomości. Pedofile są także wśród kobiet

Anna Kozińska

Są poza radarem. Matki, ciotki, babcie, opiekunki, które wykorzystują seksualnie dzieci. Przemoc wobec nieletnich w wydaniu kobiet razi bardziej. A przemoc seksualna jest nie do pojęcia. Dlatego często umyka - sprawczyń się nie wykrywa, ofiary nie potrafią nazwać zbrodni popełnianej wobec nich. Ale istnieje.

"Ciemno, prawie noc" to mroczna powieść Joanny Bator, w której zło gra pierwsze skrzypce. To na kartach tej książki występuje postać matki pedofilki i jej zdezorientowanych dzieci, które nie potrafią zrozumieć, jak matczyna miłość może krzywdzić i gdzie jest granica między uczuciem a perwersją.

- Przeżyłam prawdziwy szok - mówi WP Joanna Bator o tym, kiedy spotkała się z tematem kobiecej pedofilii. Podjęła go w swojej książce z przekonania, że jako pisarka musi "otwierać świadomość, nawet jeśli to rani, bo tylko tak można walczyć ze złem". A rzeczywiście - w istnienie molestujących kobiet wierzyć nie chcemy.

Wśród księży są pedofile - mimo że takie głosy pojawiały się od dawna, wydaje się, że dopiero teraz wystarczająco głośno wybrzmiały. A wszystko przez świadectwo ofiary księdza Henryka Jankowskiego, a później film "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich. - Wielu nie dawało wiary dzieciom gwałconym przez księży, tak jak do niedawna niewiele osób uwierzyłoby dziecku gwałconemu przez kobietę - podkreśla Joanna Bator.

Obraz
© East News

Pedofilia nie jest uzależniona od zawodu ani od płci. Film braci Sekielskich nie skupiał się wyłącznie na przykładach zboczeń wśród księży, ale przede wszystkim na ich systemowym kryciu przez Kościół.

W dyskusji dotyczącej pedofilii, którą wywołał ten film, o oprawcach mówiono jednak wyłącznie w rodzaju męskim. Jedne profesje bardziej pasują nam do tworzenia wizerunku oprawcy niż inne. Kobieta natomiast nie pasuje wcale. A to "niepasowanie" daje oprawcom większą swobodę działania.

Zobacz także: Ziobro obejrzał film braci Sekielskich: jest we mnie smutek pomieszany ze złością

- Z tematem kobiecej pedofilii spotkałam się dopiero kilkanaście lat temu, gdy natrafiłam na serię artykułów w brytyjskiej prasie i przeżyłam prawdziwy szok. Nie wątpiłam nigdy, że kobiety są zdolne do okrucieństwa i przemocy, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że kobieta może seksualnie wykorzystać dziecko. Myślę, że chciałam wierzyć, że jesteśmy lepsze od mężczyzn w tym względzie, z natury niezdolne do gwałtu, jakim jest w istocie seksualna przemoc wobec dziecka. Zrozumiałam, że mamy do czynienia ze złem niedopuszczanym do świadomości jednostkowej i społecznej, które jednak się zdarza - przyznaje Bator.

Zaczęła drążyć temat. - Pracowałam już nad "Ciemno, prawie noc", książką, która mówi o tym, skąd bierze się zło i jak jest przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tak powstała postać Anny Lipiec, matki Alicji i Ewy. Moim zadaniem jako pisarki jest otwieranie świadomości, nawet jeśli to rani, bo tylko tak można walczyć ze złem - podkreśla.

Chłopcy najczęstszą ofiarą kobiet

Maria Keller-Hamela poznała osobiście dzieci skrzywdzone przez kobiety. Jest psycholożką, wiceprezeską Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. I mówi wprost: - W świadomości społeczeństwa wykorzystywanie seksualne przez kobietę jest trudniejsze do zaakceptowania. A kobiety też krzywdzą. Nie tylko matki. To może być babcia, znajoma, nauczycielka czy zakonnica.

- Mamy mało świadectw ofiar, które były wykorzystywane przez kobiety - dodaje. I tłumaczy, że tak jest, bo dzieciom trudniej ujawnić fakt, że są wykorzystywane przez kobietę niż przez mężczyznę.

Obraz
© Pixabay.com

Keller-Hamela zwraca uwagę, że kobiety najczęściej wykorzystują chłopców. A im trudniej jest mówić o wykorzystywaniu. Po pierwsze, jesteśmy w kulturze, w której chłopcy nie płaczą. Po drugie, trudno mówić im o tym, że są wykorzystywani przez kobietę - ucieleśnienie ciepła i opiekuńczości.

Gdzie zaczyna się wykorzystywanie seksualne

Pokłosiem afery pedofilskiej w Kościele są wykazy tego, co wolno, a czego nie wolno księżom robić z dziećmi. Czy w relacjach dziecko-matka też powinna zostać wyznaczona granica?

- Jeśli chodzi o wspólne kąpiele, spanie czy nagość, trzeba postawić pytanie, jaka jest motywacja tych zachowań. Jeśli jest nią to, żeby się pobudzić seksualnie, zaspokoić potrzeby seksualne osoby dorosłej, to jest to wykorzystywanie seksualne - podkreśla psycholog.

Czy teraz, patrząc na rodzica z dzieckiem, nie będziemy popadać w paranoję? Hotelarz z Zakopanego w rozmowie z WP opowiedział o tym, że zamierza sprawdzać tożsamość nieletniego, który będzie chciał zameldować się z dorosłym (początkowo mówił o mężczyźnie), jeśli wzbudzi jego podejrzenia.

Według Keller-Hameli "do paranoi nam bardzo, bardzo daleko". - Teraz wychodzi na jaw, ile było przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci, gdy ludzie widzieli, a nie reagowali. W każdej placówce pracującej z dziećmi powinna być wdrożona polityka ochrony dzieci, regulująca profilaktykę, interwencję, zasady kontaktu dorosłego z podopiecznymi - zaznacza.

Jednocześnie przestrzega, by zwracać uwagę na sygnały. - Jeżeli ktoś opowiada dowcipy o podtekście seksualnym w obecności dziecka, komentuje, że dziewczynce urósł biust albo pyta, czy już ma miesiączkę, zawstydza dziecko. A robiąc to, czerpie z tego przyjemność. I to jest czerwone światło, na to nie powinno być zgody - podkreśla Keller-Hamel.

Różne kategorie sprawczyń

W mediach pojawiają się informacje nie tylko o matkach, które same wykorzystują seksualnie dzieci, ale też takich, które pozwalają, żeby krzywdził je ktoś inny. - Inaczej to interpretują, bo tak wygodniej. Działa tu mechanizm wypierania, chwytanie się argumentów, które poświadczą, że się mylą, że nic się złego nie dzieje - mówi psycholog. I dodaje, że w odwrotnej sytuacji - kiedy mężczyźni widzą, że kobieta przekracza granice - mechanizm jest taki sam.

Maria Beisert, prawniczka, psycholożka, seksuolożka, w rozmowie z nami zwraca uwagę, że choć kobiety stanowią 1 proc. sprawców wykorzystywania seksualnego dzieci, to istnieje wiele rodzajów sprawczyń.

- Są kobiety, które wykorzystują dzieci z własnej inicjatywy. Ale spora grupa kobiet wykorzystuje dzieci tylko dlatego, że działa pod naciskiem partnera. Kategoria kobiet – wspólniczka mężczyzny. Nie wykorzystuje dziecka, bo pobudza się na widok jego narządów płciowych, ale dlatego, że jest zależna od swojego partnera. Taka kobieta jest skłonna zrobić bardzo wiele, żeby zadowolić partnera. Jeśli warunkiem zadowolenia będzie skrzywdzenie dziecka, jest duże prawdopodobieństwo, że dla takiego celu kobieta się na to zdecyduje - tłumaczy.

Od Beisert dowiadujemy się też, że kobiety wykorzystują dzieci w różnym wieku. I niemowlęta - choć to bardzo rzadkie przypadki - i chłopców w okresie dojrzewania. Jak zaznacza ekspertka, "bardziej niebezpieczne i częstsze są wykorzystywania w rodzinie niż spoza niej".

- Nie ma jednak jednoznacznych dowodów na to, że jeśli dziecko wykorzystuje matka, to skutek jest gorszy lub mniej dolegliwy, niż gdy wykorzystuje ojciec. Wszystko zależy od tego, kim jest dziecko, czego doświadczyło i jak długo trwało wykorzystanie, a także jakie cechy ma sprawczyni. Konsekwencje mogą być bardziej lub mniej surowe - w zależności od tego, jak te czynniki się układają i jak oddziałują jeden na drugi - tłumaczy Beisert.

I podkreśla, że wykorzystywanie seksualne to nie tylko kontakt penetracyjny. - Dotyk, ale też obserwowanie czy podglądanie to też są zachowania, które mają charakter wykorzystujący, jeśli ich celem jest zaspokojenie potrzeb seksualnych osoby dorosłej - zaznacza.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (394)