Tankowcem do Orlenu
Jukos może mieć wkrótce problemy z brakiem
gotówki. Konsekwencją byłoby zaprzestanie działalności
operacyjnej, w tym również wydobycia ropy naftowej i jej eksportu -
oświadczył wczoraj rosyjski koncern, dostarczający większość ropy
do Orlenu i Grupy Lotos - pisze "Parkiet".
Ropa wydobywana przez Jukos nie zniknie. Oświadczenie Jukosu ma prawdopodobnie charakter propagandowy - powiedział Marek Woźniczko, dyrektor zakupu ropy w Orlenie.
Marcin Zachowicz, rzecznik GL, potwierdził tylko, że Jukos ma znaczący udział w dostawach ropy do Gdańska. Nie chciał natomiast rozmawiać na temat skutków jego ewentualnego upadku.
Zdaniem M. Woźniczko, nawet jeśli ktoś przejmie kontrolę nad Jukosem (może to być np. Rosnieft lub Gazprom), to nowy inwestor będzie realizował jego zobowiązania w zakresie eksportu ropy. Gdyby jednak doszło do zaprzestania bądź ograniczenia wydobycia ropy, to w pierwszej kolejności Jukos zmniejszyłby dostawy surowca do Chin. Dlaczego? Ponieważ w tamten rejon Jukos wysyła ropę koleją. Taki rodzaj transportu surowca jest znacznie droższy niż np. rurociągiem.
Potem mogłaby przyjść kolej na Europę Wschodnią. Istnieje zagrożenie przerwania ciągłości dostaw do Polski - przyznał w środę na seminarium poświeconym bezpieczeństwu energetycznemu państwa Stanisła3w Łańcucki, dyrektor biura polityki rynkowej i logistyki Nafty Polskiej. Do Polski trafia z Rosji 97% zużywanej u nas ropy - podkreśla "Parkiet". (PAP)