Łukaszenka wysyła czołgi. "To już nie tylko wojna Rosji z Ukrainą"
Białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki zaczął wydatnie wspierać rosyjskie wojska na wojnie z Ukrainą. Pierwsze transporty białoruskich czołgów mają dotrzeć na front w najbliższych dniach. Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW), Rosjanie sięgną również po amunicję i inne materiały z białoruskich magazynów. – Putinowi kończą się zapasy broni. A Białoruś, co by jeszcze nie powiedział Łukaszenka, de facto uczestniczy w wojnie po stronie Rosji – mówią WP eksperci.
12.10.2022 | aktual.: 12.10.2022 21:14
Od kilku dni wojskowi blogerzy ujawniają zdjęcia i filmy transportów sprzętu wojskowego z Białorusi do Rosji. Dostawy miały ruszyć w tym miesiącu.
"Z magazynów wydzielono i wysłano do obwodu biełgorodzkiego pierwszą partię z dwudziestu czołgów T-72" - informuje w środę ukraińska armia.
Zobacz także
"Czołgi, amunicja i broń"
Natomiast Ukraiński Dyrektoriat Wywiadu Wojskowego (HUR) informował 11 października o pociągu z 492 tonami amunicji, który wyruszył z białoruskiej bazy w Homlu i przybył na Krym.
Według ukraińskiego wywiadu, Białoruś planuje wysłać jeszcze 13 pociągów z bronią, sprzętem, amunicją i innymi nieokreślonymi materiałami z pięciu różnych białoruskich baz do graniczącego z Ukrainą obwodu rostowskiego.
Z kolei kilka dni wcześniej, na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych, widać pociąg przewożący ok. 12 czołgów T-72 A, czyli starszej wersji T-72. Był on widziany na stacji kolejowej Orsza w obwodzie witebskim na Białorusi. Czołgi mają pochodzić z 969. Bazy Rezerw Czołgów w Urzeczu w obwodzie mińskim. Znajduje się tam ok. 700 podobnych maszyn.
Jak zauważa portal Defence24.pl, nie są to czołgi aktualnie używane przez czynne jednostki białoruskiej armii. "Możliwe, iż trafią one do jednostek rosyjskich lub jednostek samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej. Po oficjalnym - według Rosjan - przyłączeniu tych republik do Rosji w najbliższym czasie należy się spodziewać włączenia ich 1. i 2. Korpusów Armijnych do armii rosyjskiej. Możliwe, że duże braki sprzętowe tych korpusów wymagają ich uzupełnienia, a Rosja sama nie nadąża z uzupełnieniem własnych braków" – czytamy w analizie portalu Defence24.pl.
"Z pustego nawet Putin nie naleje"
Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Konrad Muzyka, analityk ds. wojskowości z firmy Rochan Consulting, Rosja – na mocy dwustronnych porozumień z Białorusią – może szybko pozyskać sprzęt z białoruskich magazynów.
- Putin nie potrzebuje specjalnych zgód Łukaszenki. Sięganie po zapasy odbywa się w ramach współpracy militarnej Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. A w białoruskich magazynach jest praktycznie wszystko. Są tam zarówno czołgi, mundury, amunicja i broń, jak i środki higieny czy żywność itd. Zapasy gromadzono pod kątem ewentualnego zagrożenia ze strony NATO. Bazy na Białorusi miały służyć skróceniu linii logistycznych i dać możliwość szybkiego wysłania zapasów na front – mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka z Rochan Consulting.
I jak dodaje, Rosjanie korzystają z białoruskich magazynów z kilku powodów.
- Są one zdecydowanie bliżej frontu niż te, rozmieszczone głęboko w Federacji Rosyjskiej. To przyspieszy proces dostaw. Dodatkowo, zmobilizowani na front rezerwiści muszą na czymś jeździć, dostać broń i amunicję. Dla Putina w tym przypadku liczy się czas. Drenaż białoruskich magazynów świadczy też o tym, że Rosja wyczerpuje swoje zapasy. Sięga po sprzęt z Białorusi, który nie był używany od wielu lat. To nie będzie game changer tej wojny. Raczej rozpaczliwa próba załatania coraz większych braków sprzętu na froncie. Z pustego nawet Putin nie naleje - ocenia Konrad Muzyka.
Podobnie uważa Leszek Szerepka, były ambasador RP na Białorusi.
- Rosjanie najwyraźniej wyczerpali zapasy, które były rozmieszczone najbliżej linii frontu. Nie chcą przestawiać gospodarki na tryb wojenny, więc sięgają po najbliżej znajdujące się magazyny. Problem w tym, że w białoruskich składnicach może być stara, sowiecka amunicja. Białoruś nowej nie produkuje. Jeśli minął jej termin przydatności, to powinna być zutylizowana. Ale ze względu na koszty, zapewne zalega w magazynach. Łukaszenka mógł się dogadać z Putinem, że przekaże Rosjanom pamiętającą czasy ZSRR amunicję, a w zamian otrzyma nową. Nie zdziwiłbym się, gdyby Putin sięgnął po takie rozwiązanie, aniżeli organizował np. dostawy z dalekiej Syberii. To może być wygodne dla obu stron – mówi WP Leszek Szerepka.
Przypomnijmy, że na początku tygodnia Łukaszenka oznajmił, że Rosja i Białoruś zgodziły się na rozmieszczenie wspólnej regionalnej grupy wojsk. Decyzja ta ma mieć związek z "zaostrzeniem sytuacji na zachodnich granicach państwa". W poprzednich tygodniach ukraiński wywiad wojskowy informował, że przygotowane jest przerzucenie na Białoruś ok. 20 tys. rosyjskich żołnierzy.
Zdaniem analityków z Instytutu Studiów nad Wojna (ISW), sprowadzanie przez Rosję amunicji i innych materiałów z Białorusi jest niekompatybilne z tworzeniem warunków do wielkoskalowego rosyjskiego i białoruskiego ataku lądowego przeciw Ukrainie z terenu Białorusi.
"Białoruś przygotowuje się do wojny?"
Rozmówcy Wirtualnej Polski podkreślają, że o ile atak wojsk białoruskich na Ukrainę jest mało realny, o tyle udział Białorusi przy boku Rosji w wojnie jest definitywnie przesądzony.
- Łukaszenka sam przyznał, że jego kraj bierze udział w wojnie w Ukrainie. Zaznaczył przy tym, że wiąże się to jedynie z operowaniem rosyjskich wojsk z terytorium Białorusi i do wsparcia logistyczno-medycznego. Zapewniał też, że nie przeprowadza mobilizacji i jego wojska nie będą walczyły na wojnie. Nie wiemy, czy robi to na użytek wewnętrzny czy zewnętrzny – mówi Konrad Muzyka z Rochan Consulting.
W jego ocenie możliwe są trzy scenariusze. - Albo Białoruś przygotowuje się do ewentualnego ataku NATO. Albo – co widzimy od kilku miesięcy – prowadzone są tam działania pozorowane, które mają uspokajać Putina, a jednocześnie wiążą ukraińskie siły zbrojne na północy. Albo przygotowują się do wojny z Ukrainą – uważa ekspert ds. wojskowości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei Leszek Szerepka, były ambasador RP w Mińsku ocenia, że prowadzona w ostatnich dniach eskalacja ze strony Łukaszenki była formą usprawiedliwienia obecności większej ilości wojsk rosyjskich na Białorusi.
- Co by Łukaszenka nie powiedział, jego kraj uczestniczy w wojnie w Ukrainie. Od początku dostał od Putina zadanie, by jego armia odciągała siły ukraińskie z innych kierunków, gdzie toczą się walki. I była tzw. zapleczem rosyjskich wojsk na froncie. I białoruski dyktator wywiązuje się z tego – komentuje były dyplomata.
Jego zdaniem, próba zdestabilizowania obecnej sytuacji na Białorusi przez Rosję byłaby dla Kremla niekorzystna.
- Można wyobrazić sobie taki scenariusz, gdyby Łukaszenka postawił się twardo Putinowi. Ale on gra, lawiruje i próbuje spełniać rosyjskie żądania. Kreml zdaje sobie z tego sprawę i "nie zmienia konia podczas przeprawy" – uważa Leszek Szerepka.
Już rok temu wojskowi analitycy zwracali uwagę, że Łukaszenka oddał wpływ na wojsko Kremlowi. Białoruscy wojskowi działają w ramach zgrupowania na zachodnim strategicznym kierunku rosyjskim i w porozumieniu z siłami zbrojnymi Rosji. To w Moskwie są planowane ruchy białoruskich wojsk i tam opracowywany jest plan szkolenia. W lutym, po wybuchu wojny, rosyjskie wojska wkroczyły z terytorium Białorusi na terytorium Ukrainy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski