Łukaszenka wysyła czołgi. "To już nie tylko wojna Rosji z Ukrainą"
Białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki zaczął wydatnie wspierać rosyjskie wojska na wojnie z Ukrainą. Pierwsze transporty białoruskich czołgów mają dotrzeć na front w najbliższych dniach. Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW), Rosjanie sięgną również po amunicję i inne materiały z białoruskich magazynów. – Putinowi kończą się zapasy broni. A Białoruś, co by jeszcze nie powiedział Łukaszenka, de facto uczestniczy w wojnie po stronie Rosji – mówią WP eksperci.
Od kilku dni wojskowi blogerzy ujawniają zdjęcia i filmy transportów sprzętu wojskowego z Białorusi do Rosji. Dostawy miały ruszyć w tym miesiącu.
"Z magazynów wydzielono i wysłano do obwodu biełgorodzkiego pierwszą partię z dwudziestu czołgów T-72" - informuje w środę ukraińska armia.
"Czołgi, amunicja i broń"
Natomiast Ukraiński Dyrektoriat Wywiadu Wojskowego (HUR) informował 11 października o pociągu z 492 tonami amunicji, który wyruszył z białoruskiej bazy w Homlu i przybył na Krym.
Według ukraińskiego wywiadu, Białoruś planuje wysłać jeszcze 13 pociągów z bronią, sprzętem, amunicją i innymi nieokreślonymi materiałami z pięciu różnych białoruskich baz do graniczącego z Ukrainą obwodu rostowskiego.
Z kolei kilka dni wcześniej, na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych, widać pociąg przewożący ok. 12 czołgów T-72 A, czyli starszej wersji T-72. Był on widziany na stacji kolejowej Orsza w obwodzie witebskim na Białorusi. Czołgi mają pochodzić z 969. Bazy Rezerw Czołgów w Urzeczu w obwodzie mińskim. Znajduje się tam ok. 700 podobnych maszyn.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jak zauważa portal Defence24.pl, nie są to czołgi aktualnie używane przez czynne jednostki białoruskiej armii. "Możliwe, iż trafią one do jednostek rosyjskich lub jednostek samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej. Po oficjalnym - według Rosjan - przyłączeniu tych republik do Rosji w najbliższym czasie należy się spodziewać włączenia ich 1. i 2. Korpusów Armijnych do armii rosyjskiej. Możliwe, że duże braki sprzętowe tych korpusów wymagają ich uzupełnienia, a Rosja sama nie nadąża z uzupełnieniem własnych braków" – czytamy w analizie portalu Defence24.pl.
"Z pustego nawet Putin nie naleje"
Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Konrad Muzyka, analityk ds. wojskowości z firmy Rochan Consulting, Rosja – na mocy dwustronnych porozumień z Białorusią – może szybko pozyskać sprzęt z białoruskich magazynów.
- Putin nie potrzebuje specjalnych zgód Łukaszenki. Sięganie po zapasy odbywa się w ramach współpracy militarnej Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. A w białoruskich magazynach jest praktycznie wszystko. Są tam zarówno czołgi, mundury, amunicja i broń, jak i środki higieny czy żywność itd. Zapasy gromadzono pod kątem ewentualnego zagrożenia ze strony NATO. Bazy na Białorusi miały służyć skróceniu linii logistycznych i dać możliwość szybkiego wysłania zapasów na front – mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka z Rochan Consulting.
I jak dodaje, Rosjanie korzystają z białoruskich magazynów z kilku powodów.
- Są one zdecydowanie bliżej frontu niż te, rozmieszczone głęboko w Federacji Rosyjskiej. To przyspieszy proces dostaw. Dodatkowo, zmobilizowani na front rezerwiści muszą na czymś jeździć, dostać broń i amunicję. Dla Putina w tym przypadku liczy się czas. Drenaż białoruskich magazynów świadczy też o tym, że Rosja wyczerpuje swoje zapasy. Sięga po sprzęt z Białorusi, który nie był używany od wielu lat. To nie będzie game changer tej wojny. Raczej rozpaczliwa próba załatania coraz większych braków sprzętu na froncie. Z pustego nawet Putin nie naleje - ocenia Konrad Muzyka.
Podobnie uważa Leszek Szerepka, były ambasador RP na Białorusi.
- Rosjanie najwyraźniej wyczerpali zapasy, które były rozmieszczone najbliżej linii frontu. Nie chcą przestawiać gospodarki na tryb wojenny, więc sięgają po najbliżej znajdujące się magazyny. Problem w tym, że w białoruskich składnicach może być stara, sowiecka amunicja. Białoruś nowej nie produkuje. Jeśli minął jej termin przydatności, to powinna być zutylizowana. Ale ze względu na koszty, zapewne zalega w magazynach. Łukaszenka mógł się dogadać z Putinem, że przekaże Rosjanom pamiętającą czasy ZSRR amunicję, a w zamian otrzyma nową. Nie zdziwiłbym się, gdyby Putin sięgnął po takie rozwiązanie, aniżeli organizował np. dostawy z dalekiej Syberii. To może być wygodne dla obu stron – mówi WP Leszek Szerepka.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przypomnijmy, że na początku tygodnia Łukaszenka oznajmił, że Rosja i Białoruś zgodziły się na rozmieszczenie wspólnej regionalnej grupy wojsk. Decyzja ta ma mieć związek z "zaostrzeniem sytuacji na zachodnich granicach państwa". W poprzednich tygodniach ukraiński wywiad wojskowy informował, że przygotowane jest przerzucenie na Białoruś ok. 20 tys. rosyjskich żołnierzy.
Zdaniem analityków z Instytutu Studiów nad Wojna (ISW), sprowadzanie przez Rosję amunicji i innych materiałów z Białorusi jest niekompatybilne z tworzeniem warunków do wielkoskalowego rosyjskiego i białoruskiego ataku lądowego przeciw Ukrainie z terenu Białorusi.
"Białoruś przygotowuje się do wojny?"
Rozmówcy Wirtualnej Polski podkreślają, że o ile atak wojsk białoruskich na Ukrainę jest mało realny, o tyle udział Białorusi przy boku Rosji w wojnie jest definitywnie przesądzony.
- Łukaszenka sam przyznał, że jego kraj bierze udział w wojnie w Ukrainie. Zaznaczył przy tym, że wiąże się to jedynie z operowaniem rosyjskich wojsk z terytorium Białorusi i do wsparcia logistyczno-medycznego. Zapewniał też, że nie przeprowadza mobilizacji i jego wojska nie będą walczyły na wojnie. Nie wiemy, czy robi to na użytek wewnętrzny czy zewnętrzny – mówi Konrad Muzyka z Rochan Consulting.
W jego ocenie możliwe są trzy scenariusze. - Albo Białoruś przygotowuje się do ewentualnego ataku NATO. Albo – co widzimy od kilku miesięcy – prowadzone są tam działania pozorowane, które mają uspokajać Putina, a jednocześnie wiążą ukraińskie siły zbrojne na północy. Albo przygotowują się do wojny z Ukrainą – uważa ekspert ds. wojskowości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jest hieną asystentem". Zaskakujące słowa o współpracy Mińska i Moskwy
Z kolei Leszek Szerepka, były ambasador RP w Mińsku ocenia, że prowadzona w ostatnich dniach eskalacja ze strony Łukaszenki była formą usprawiedliwienia obecności większej ilości wojsk rosyjskich na Białorusi.
- Co by Łukaszenka nie powiedział, jego kraj uczestniczy w wojnie w Ukrainie. Od początku dostał od Putina zadanie, by jego armia odciągała siły ukraińskie z innych kierunków, gdzie toczą się walki. I była tzw. zapleczem rosyjskich wojsk na froncie. I białoruski dyktator wywiązuje się z tego – komentuje były dyplomata.
Jego zdaniem, próba zdestabilizowania obecnej sytuacji na Białorusi przez Rosję byłaby dla Kremla niekorzystna.
- Można wyobrazić sobie taki scenariusz, gdyby Łukaszenka postawił się twardo Putinowi. Ale on gra, lawiruje i próbuje spełniać rosyjskie żądania. Kreml zdaje sobie z tego sprawę i "nie zmienia konia podczas przeprawy" – uważa Leszek Szerepka.
Już rok temu wojskowi analitycy zwracali uwagę, że Łukaszenka oddał wpływ na wojsko Kremlowi. Białoruscy wojskowi działają w ramach zgrupowania na zachodnim strategicznym kierunku rosyjskim i w porozumieniu z siłami zbrojnymi Rosji. To w Moskwie są planowane ruchy białoruskich wojsk i tam opracowywany jest plan szkolenia. W lutym, po wybuchu wojny, rosyjskie wojska wkroczyły z terytorium Białorusi na terytorium Ukrainy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski