Tak Dominika Tajner wpadła w sidła prokuratury. Była za bardzo uczciwa
Po dramatycznym oświadczeniu Dominiki Tajner, wielu jej fanów nie dowierza w zarzuty przedstawione jej przez prokuraturę. Celebrytka przekonuje, iż w aferze SKOK Wołomin jest jedynie ofiarą. Nie wyłudziła milionowego kredytu, ani też nie dostała żadnych pieniędzy.
Jak dowiaduje się WP, Dominika Tajner sama sprowokowała zainteresowanie prokuratury. Kiedy w ubiegłym roku zorientowała się, że jej nazwisko figuruje na liście największych dłużników SKOK Wołomin, złożyła zawiadomienie. Wynikało z niego, że została wrobiona w przekręt.
Po wysłuchaniu szczegółowej relacji Dominiki Tajner, śledczy przez kilka miesięcy sprawdzali dokumentację księgową, umowy, przelewy bankowe. Na końcu nabrali jednak podejrzeń, że Tajner nie jest niewiniątkiem.
Dlatego umorzyli "sprawę wrobienia", a wszczęli nowe śledztwo dotyczące wyłudzenia przez nią kredytu. Wobec takiego potraktowania klientki protestował adwokat Dominiki Tajner. Jednak kilka miesięcy temu również sąd rejonowy w Warszawie potwierdził słuszność decyzji prokuratorów.
Dominika Tajner z zarzutami
Dominika Tajner, która została przesłuchana w charakterze podejrzanej, nie chciała już składać wyjaśnień. Nie przyznała się do przedstawionych zarzutów. Paradoksalnie w sformułowaniu zarzutów pomogły jej pierwsze zeznania. Stąd jej wielki żal, któremu upust dała w czwartek, publikując oświadczenie na Facebooku.
- Z całą pewnością jestem ofiarą, a nie przestępcą i nigdy nie dostałam żadnych pieniędzy od SKOK-u Wołomin - oświadczyła WP Dominika Tajner. Nie chciała jednak wypowiedzieć się o szczegółach. Czeka, co poradzi jej prawnik.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Śledztwo w sprawie SKOK Wołomin
Przedstawiciele prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zapewniają jednak, że mają solidne podstawy do podejrzeń. Wątek śledztwa, w którym występuje celebrytka i była piosenkarka dotyczy grupy prawników, w tym notariusza, którzy poprzez podstawianych do SKOK Wołomin lumpów wyciągali pieniądze z kasy.
- Z lumpami były podpisywane umowy, ale pieniądze trafiały do organizatorów przekrętu, w tym także aresztowanych obecnie szefów kasy SKOK. Przestępcy zakładali, że na znaną osobę będą mogli wyciągnąć większą sumę, bez wzbudzania dodatkowych podejrzeń. W podobnych sprawach "celebrytów" ich dochody były bardzo zawyżane - tłumaczy mechanizm przekrętu jeden ze śledczych.
Kredyt przypisany Dominice Tajner opiewa na okrągły milion zł i pochodzi z końca września 2013 roku. To czas, kiedy Komisja Nadzoru Finansowego miała już podejrzenia, że ze SKOK-u Wołomin wyprowadzane są pieniądze i to przy współudziale kierownictwa kasy. Wojciech Kwaśniak, zastępca przewodniczącego KNF deptał już po piętach szefom SKOK-u. Był w tym tak uciążliwy, że w kwietniu 2014 roku zlecono pobicie urzędnika. Pod koniec 2014 r. SKOK Wołomin zbankrutował.
Dominika Tajner wśród grubych ryb SKOK Wołomin
W posiadaniu syndyka SKOK-u znalazła się opracowana przez rzeczoznawców lista grubych ryb SKOK-u Wołomin zawiera nazwiska kilkuset osób - z milionowymi długami wobec upadłej kasy. Pakiet niespłaconych kredytów może być warty 1,5 miliarda złotych. W tym dokumencie wymieniana jest właśnie Dominika Tajner. Figuruje tam również jej ówczesny partner Michał Wiśniewski, który miał zaciągnąć kredyt kilka lat wcześniej. Przypisuje się mu 2,4 mln zł. Kilka miesięcy temu zaprzeczał, że dług istnieje.
Zajęcie przy tropieniu osób zamieszanych w aferę ma już cały zespół prokuratorów. Do tej pory zarzuty przedstawiono ponad 500 osobom, a ponad 200 zostało postawionych w stan oskarżenia.
Dodajmy, że kredyty z Wołomina przetrąciły już kilka karier. Piotr Kaczorek, rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego stracił pracę po ujawnieniu informacji o niespłaconym kredycie w SKOK Wołomin. Agent skompromitował się, bo informował media o postępach śledztwa w sprawie afery, a sam zalegał z ratami w Wołominie. Znanemu muzykowi Dariuszowi K. przedstawiono zarzut, że wraz z innymi osobami wyłudził ze SKOK ponad 2,9 mln złotych.
To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. W SKOK Wołomin istniała pula kredytów i pożyczek chwilówek, których kasa udzielała, aby budować dobre relacje z politykami oraz urzędnikami, twierdzą informatorzy WP. Występują na niej senator PiS, radni z Wołomina oraz Warszawy, była pracownica Kancelarii Prezydenta, zaufana współpracownica Jarosława Kaczyńskiego ze spółki Srebrna czy dziennikarz, który organizował debatę o zaletach oferty SKOK-ów. Wszyscy, do których dotarliśmy, przekonują, że korzystali z normalnych usług finansowych, nic nie wiedząc o planowanym przekręcie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl