PolskaTajne dokumenty zniknęły z aresztu

Tajne dokumenty zniknęły z aresztu

Piotrkowska prokuratura sprawdza, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez pracowników nadzorujących wewnętrzne dokumenty w Areszcie Śledczym w Piotrkowie Tryb. Ma to związek z artykułem o wyniesieniu z aresztu tajnych dokumentów.

30.03.2010 | aktual.: 30.03.2010 11:44

Gazeta "Polska Dziennik Łódzki" napisała, że do dziennikarzy trafiły dokumenty zawierające imiona i nazwiska więźniów z aresztu w Piotrkowie Trybunalskim. - tam informacje o tym, którzy osadzeni siedzą w celach z całodobowym monitoringiem, gdzie umieszcza się wyjątkowo niebezpiecznych przestępców. Są nawet numery akt i informacje, które sądy i prokuratury prowadzą postępowania przeciwko każdemu z osadzonych z listy - napisał dziennik.

Według gazety, dokumenty przekazał dziennikarzom anonimowy mężczyzna, który zadzwonił do redakcji twierdząc, że ich wyniesienie z aresztu jest "dziecinnie proste". - Chcę pokazać, że system zabezpieczeń w służbie więziennej to fikcja" - miał powiedzieć dziennikowi.

Jak napisała gazeta, sprawą zajęła się już służba więzienna.

Piotrkowska prokuratura podjęła czynności sprawdzające. Jej rzecznik Witold Błaszczyk powiedział, że śledczy w pierwszej kolejności zweryfikują informacje prasowe. Dodał, że "prokuratura sprawdzać będzie, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez pracowników nadzorujących wewnętrzne dokumenty w areszcie".

Sprawa wyniesienia dokumentów z piotrkowskiego aresztu jest kolejną - w ciągu ostatnich tygodni - którą zainteresowała się prokuratura, a dotyczy wycieku z piotrkowskiego aresztu. Kilkanaście dni temu, piotrkowscy śledczy wszczęli śledztwo w sprawie pojawienia się w internecie nagrania z monitoringu w celi dla szczególnie niebezpiecznych osadzonych.

Trwające niespełna pięć minut nagranie z celi znalazło się na YouTube. Można na nim m.in. zobaczyć, jak dwaj osadzeni wykonują ćwiczenia. Jeden z mężczyzn występujących w filmie ma zamazaną komputerowo twarz, natomiast drugiego można bez problemu rozpoznać.

Śledztwo jest prowadzone w kierunku ewentualnego niedopełnienia obowiązków służbowych przez pracowników aresztu w zakresie nadzoru nad materiałem filmowym z monitoringu wewnętrznego, co spowodowało, że materiał filmowy wyciekł na zewnątrz i w efekcie został zamieszczony w internecie. Przestępstwo to zagrożone jest karą do trzech lat pozbawienia wolności.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)