Tajlandia: mnich bierze zakładników w parlamencie
Mnich-porywacz (AFP)
Uzbrojony mnich buddyjski wtargnął w środę do budynku parlamentu Tajlandii, wziął 30 zakładników i zażądał widzenia z premierem - podali świadkowie. Szybko został ujęty przez policję.
22.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Nikt nie ucierpiał w incydencie, jaki wydarzył się tuż przed rozpoczęciem prac w tajskim parlamencie.
Mnich ubrany w tradycyjny strój buddyjski wtargnął do budynku parlamentu o godz. 8.30 (czasu lokalnego). Wystrzelił raz w powietrze z pistoletu automatycznego Ak-47, a następnie schował się w pomieszczeniu dla ochrony razem z 30 zakładnikami - dziennikarzami i parlamentarzystami.
Następnie przez megafon napastnik przedstawił się jako Sayan Chitasuro, wyjaśnił, że pochodzi z prowincji Chantaburi w południowo-zachodniej części Tajlandii i zażądał spotkania premierem. Po 50 minutach mnich został ujęty przez policję.
Do całego zajścia doszło tuż przed rozpoczęciem obrad przez 500-osobową niższą izbę tajlandzkiego parlamentu. Po godzinie parlament wznowił pracę.
Według słów porywacza, w 1996 roku został razem z czterema innymi mnichami zatrzymany przez policję, gdy przechodzili przez las w Chantaburi (319 kilometrów na wschód od Bangkoku). Po aresztowaniu funkcjonariusze zachowywali się wobec nich brutalnie.
Policja odmówiła skomentowania słów mnicha. (mag)