- Osoby, które demolowały Warszawę i wdały się w bójki to ludzie nie do końca zrównoważeni i agresywni. Chcę podkreślić, że była to niewielka grupa w porównaniu z liczbą osób, które wzięły udział w Marszu (...) Policja nie jest bez winy, dała okazję do ataku - ocenił Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Organizatorzy odcinają się od osób, które odłączyły się od pochodu. Z ich udziałem doszło do walki po praskiej stronie Warszawy, na rondzie Waszyngtona w pobliżu Stadionu Narodowego. Chuligani demolowali tam znaki drogowe, barierki na przystankach tramwajowych, wyrywali płyty chodnikowe i kostkę brukową. W stronę funkcjonariuszy poleciały też butelki z benzyną, kamienie i petardy. Policja przyznała jednocześnie, że incydentów było mniej niż w minionym roku, a postawa policjantów "mogła być interpretowana jako zbyt stanowcza, ale priorytetem było bezpieczeństwo".