Tadeusz Gocłowski: nie ma dowodów na winę abp. Wielgusa
(PAP)
Posłuchaj wywiadu
21.12.2006 15:05
: A gościem Radia Zet jest metropolita Gdański, arcybiskup Tadeusz Gocłowski, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry, witam panią serdecznie. : Księże arcybiskupie „Gazeta Polska” oskarża arcybiskupa Wielgusa o to, że współpracował ze służbą bezpieczeństwa przez 20 lat. Czy przed ingresem, który ma się odbyć 7 stycznia, ksiądz arcybiskup powinien zostać oczyszczony z tych zarzutów? : Przede wszystkim, z jakich zarzutów, bo przecież „Gazeta Polska” nie podaje żadnych argumentów. Ona dużo mówi. Ona mówi o różnych źródłach wiedzy, ale nie wiem czy pani redaktor zauważyła, nie podaje żadnego argumentu poza oskarżeniami. : Tak, poza tym, że redaktor Sakiewicz mówi, że to, co on wie, to ta wiedza jego jest porażająca, mówi o pseudonimie arcybiskupa i o tym, że był bardzo dobrym współpracownikiem służby bezpieczeństwa i nie powołuje się na żadne dokumenty, to prawda. : No właśnie. Najlepiej to oskarżyć, skazać, rozstrzelać, a potem ewentualnie podawać jakieś argumenty. Gdzie tu jest logika w tym
wszystkim? Po prostu jest to antyhumanitaryzm i to najbardziej dramatyczny, dlatego że wyjmuje się jakieś nieistniejące, przynajmniej oficjalnie, w druku argumenty, które no przecież wytacza się teraz, w momencie, kiedy biskup, arcybiskup Stanisław ma objąć posługiwanie kościoła warszawskiego. Rzeczywiście kiedy ja patrzę, czytam te artykuły to przypomina mi się to, co powiedział Benedykt XVI, w swoim czasie w Warszawie, kiedy spotkał się z kapłanami. Po prostu wyraźnie mówił – nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez dowodów. I tutaj nie ma żadnego dowodu. : A Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi” pisze tak w „Gazecie Wyborczej”: „Dwa tygodnie to czas wystarczający, aby historycy i prawnicy członkowie kościelnej komisji zapoznali się z dokumentami i przeprowadzili przynajmniej wstępną weryfikację”. : No, podziwiam Nosowskiego, że on takim jest optymistą. Byłbym najszczęśliwszy w świecie, a jeszcze bardziej szczęśliwy ode mnie byłby arcybiskup Stanisław, gdyby rzeczywiście te argumenty można było
sprawdzić, przeczytać i przede wszystkim powiedzieć społeczeństwu. Bo przecież jestem przekonany, że arcybiskup Stanisław chce być arcybiskupem Warszawy w pełnej prawdzie, w pełnym szacunku dla człowieka. A teraz zanim obejmie urzędowanie oskarża się tak go mocno. Tym bardziej, że i Konferencja Episkopatu poprzez swoje prezydium bardzo wyraźnie deklaruje odcięcie się od tego typu metody, bo to jest metoda niestety niszcząca człowieka. : Ja wiem, ale księże arcybiskupie, ale oskarżenia padły. Padło oskarżenie, czy arcybiskup Wielgus powinien podać „Gazetę Polską” do sądu? : Myślę, że to jest jeden ze sposobów. Tylko właśnie nie wiem czy ta gazeta go nie prowokuje w ten sposób. Ale jeśli nie ma innego sposobu to trzeba podać do sądu. Dlatego, że przecież on po pierwsze, jako człowiek ma prawo do dobrego imienia. Po drugie, jako pasterz takiej wielkiej i istotnej diecezji, jaką jest Archidiecezja warszawska. Dlatego wydaje mi się, że – no pan Nosowski ma o tyle rację, że trzeba rzeczywiście wszystko zrobić żeby
biskup, arcybiskup Stanisław mógł wejść w normalną pracę uwolniony od tego zarzutu, uwolniony, chociaż nie sformułowany zarzut. : Zbigniew Nosowski mówi dalej, że „gdyby ten czas okazał się zbyt krótki sądzę, że arcybiskup Wielgus powinien powstrzymać się przed objęciem nowego urzędu”. : Ja nie wykluczam tego, że reakcja człowieka na tego typu zarzuty byłyby słuszna, gdyby tak postąpił, bo jak tu wchodzić w posługę pasterską, czyli działać w prawdzie, kiedy wiszą nad człowiekiem tego typu zarzuty, chociaż nie sformułowane tylko ogólnie zarysowane. : Czyli ksiądz arcybiskup doradzałby księdzu arcybiskupowi żeby się powstrzymał z objęciem funkcji do czasu wyjaśnienia. : Ja nic nie mogę doradzać, bo to jest bardzo delikatna sprawa. On doskonale wie o tym, co to znaczy być pasterzem Warszawy. A równocześnie jestem przekonany, że wszystko zrobi żeby sprawę wyjaśnić, albo przez sąd, albo przez analizę dokumentów, bo nie ma innego wyjścia. : A czy jest możliwe wyjście żeby nie z wyjaśnioną sprawą odbył się ingres 7
stycznia, według księdza arcybiskupa? : No, ja na szczęście kończę powoli swoje urzędowanie, albo swoją posługę biskupią, ale gdyby przede mną takie coś stanęło, ja nie mógłbym stawać przed Kościołem gdańskim, kiedy są tego typu zarzuty. Chociaż jak powtarzam nie sformułowane, tylko rzucone do milionów Polaków, którzy bardzo odcinają się od tego. Ja jestem pod wrażeniem społeczeństwa, które się zdecydowanie odcina od tego typu metody. : Konferencja Episkopatu mówi tak: „Apelujemy zatem o uszanowanie decyzji Ojca Świętego Benedykta XVI”, ale czy to jest możliwe żeby Benedykt XVI nie wiedział, albo wiedział. : Trudno powiedzieć czy wiedział. Ja myślę, że po pierwsze pewnie nie wiedział, bo nie ma tych argumentów. Nikt tych argumentów nie wytaczał wcześniej. : Ale pamięta ksiądz arcybiskup pojawiały się takie zarzuty, bodajże chyba w sierpniu w „Przekroju”, a potem „Rzeczpospolita” poszła tym tropem. : I dlatego wydaje mi się, że ci, którzy przygotowywali nominację, bo przecież wiadomo, papież Benedykt XVI,
nawet tak znakomitego kandydata, jakim jest arcybiskup Wielgus no przecież nie zna tak osobiście i dlatego jakiś proces był przygotowywany. Przed każdą nominacją bada się to bardzo dokładnie. Zaangażowane są służby Stolicy Apostolskiej. A więc jestem przekonany, że uwzględniali wszystkie możliwe źródła, ale widocznie te źródła nie miały żadnej podstawy żeby tego typu zarzut sformułować. : No tak, ale może się nie zwrócili do Instytutu Pamięci Narodowej, księże arcybiskupie. : Oczywiście, że sytuacja jest taka, ja abstrahuję w tej chwili od casusu księdza arcybiskupa Stanisława, ale jestem przekonany, że od upadku komunizmu rzeczywiście te materiały są rozproszone po różnych źródłach. I dlatego, przecież wiadomo, że między informacją, która ukazała się w jakiejś gazecie włoskiej, a ogłoszeniem nominacji księdza arcybiskupa Wielgusa upłynęło kilka miesięcy. A więc jestem przekonany, że Stolica Apostolska nie była też obojętna - jeśli byłyby jakieś argumenty, te dokumenty zbadać, sprawdzić, rozważyć. A jeśli
nominacja była to znaczy, że nie było tych argumentów tylko były jakieś wieści dziennikarskie. : Z drugiej strony trudno uwierzyć w to żeby arcybiskup Wielgus wiedział, wie co, on najlepiej wie co robił, prawda? : To jest prawda i dlatego ksiądz prymas powiedział: ja wierzę temu człowiekowi. Tak powiedział prymas kardynał Glemp. : Z drugiej strony ks. Michał Czajkowski, jak byliśmy wstrząśnięci publikacją w „Życiu Warszawy” dopiero po pewnym czasie powiedział, że to prawda, przyznał się sam przed sobą, przed nami wszystkimi. : No nie chciałbym casusu Czajkowskiego przerzucać na casus Wielgusa, bo to każda sprawa jest zupełnie inna. Oczywiście, że można by po fakcie się zastanowić nad tym czy ta wiwisekcja, jakiej dokonała „Więź”, czyli przyjaciele Czajkowskiego, czy ona w pełni i rzeczywiście ukazała całą prawdę o tym wszystkim. Ale nie chciałbym przerzucać ani Czajkowskiego na casus arcybiskupa Wielgusa, czy jakieś tam inne casusy. Każda sprawa jest zupełnie inna. Niemniej jednak ja osobiście uważam, że po
tylu, po takim długim czasie można było spokojnie... : sprawdzić : ...dotknąć całej rzeczywistości, sprawdzić i tak dalej. Oczywiście, ja nie wiem, czy pani redaktor zwróciła uwagę na tę „Gazetę Polską”. Ta „Gazeta Polska” ona dla mnie jest zaskakująco, jak to powiedzieć, no wątpliwa. Bo przecież on z jednej strony zarzut czyni o jakiejś tam współpracy, że służba bezpieczeństwa, a potem ma jakieś pretensje do arcybiskupa Wielgusa w zupełnie innych dziedzinach, w dziedzinie jakiejś tam stosunek do lustracji, stosunek do I, czy II, czy III czy IV Rzeczpospolitej. Tu się za tym się kryje jakiś dziwny mechanizm poszukiwania zarzutów pod adresem arcybiskupa Wielgusa. I to jest bardzo niepokojące. Jaki jest cel tej „Gazety Polskiej”. : Tylko zakończę komentarzem pani redaktor, która napisała ten artykuł „Kim był Judasz – przynosi zaskakująco aktualną odpowiedź. Był on biskupem”. : Bardzo, bardzo przykre i nie wolno takich rzeczy porównywać, bo to jest naprawdę krzywdzące porównywanie człowieka zdrajcy z
człowiekiem, który, który, wobec którego żadnego zarzutu się nie wysuwa tylko podejrzenia. : Księże arcybiskupie - na koniec, czego ksiądz arcybiskup życzy dziennikarzom. : Ja wczoraj miałem spotkanie, bardzo sympatyczne z redakcją „Dziennika Bałtyckiego” i życzyłem tylko tego żeby szukali prawdy, ale zawsze do prawdy podchodzili z miłością. Bo jeśli będzie nawet prawdy się szukać, ale bez miłości, to naprawdę się będzie tylko robić zamieszanie w tym społeczeństwie, które i tak jest umęczone. : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był ksiądz arcybiskup Tadeusz Gocłowski.