Tadeusz Cymański: rząd by stracił na odejściu Dorna
(RadioZet)
Posłuchaj wywiadu
14.02.2007 07:44
: Co rząd straci na nieobecności Ludwika Dorna, stałej? : Czasowej czy stałej? : Stałej, stałej. : Jeżeli miałoby do tego dojść, a cały czas żyjemy nadzieją, że jednak nie, to jest jakaś strata, dlatego że moim zdaniem, taka jest opinia moja, ale myślę, że wielu ludzi Ludwik Dorn oprócz przymiotów takich czysto osobistych, czy towarzyskich, jako człowiek, jako kolega – to przede wszystkim doskonały analityk. Bardzo precyzyjny. Człowiek, który ma duże umiejętności, talenty intelektualne również, doskonale przygotowany. : Czyli rząd by stracił bez niego? : Myślę, że to jest jakaś strata i żal nam właśnie dlatego, przede wszystkim po ludzku patrzymy na sprawę, ale jeśli pani pyta o to, to wartościowych ludzi zawsze szkoda jeśli odchodzą. : Czy premier miał prawo się wkurzyć za to, że Ludwik Dorn upublicznił swój list, emocjonalny list? : Czy się tak wkurzył, to słowo wkurzył, no ale na pewno był rozczarowany, dał temu wyraz również publiczny. : Dał wczoraj wyraz na klubie? : Dał temu wyraz tak, bardzo elegancko
można powiedzieć, ale było dla niego przykre to, że nie to, że ten list tutaj, tylko ten fragment, on też wspomniał ten list z 22 bodajże stycznia, ten list, który był takim no powiedzmy liścikiem, bo nie był długi, ale premier go traktował jako jednak prywatny list Ludwika Dorna do niego. A proszę zauważyć, że w tym liście, o którym mówimy, tym głównym nazwijmy go - tamten został przytoczony, zacytowany. : A, czyli w tym głównym liście został przytoczony ten malutki liścik. : No nie pani redaktor, wszyscy czytaliśmy cały list główny i myślę, że to jest coś tutaj. Oczywiście ocena należy do ludzi. : Ale który fragment tak bardzo zaniepokoił premiera? : Nie, ja mówię o prywatności, między przyjaciółmi się więcej wybacza, ale też się więcej wymaga, nie zapominajmy. : No dobrze, ale które słowa akurat tak zabolały pana premiera? : Nie, to nie chodzi o analizę słów czy konkretnych fragmentów tylko o sam fakt. Bo jeżeli rozmawiamy o czymś prywatnie, to przyzna pani, jakbym teraz robił coś i rozmawiał z panią
prywatnie, a później w radiu powiedział to byłoby nie w porządku. : No właśnie, gdybym ja powiedziała, co pan zrobił przed wejściem do studia, o jej co by się działo. : No Walentynki, przecież dzisiaj dzień Walentego, jesteśmy wszyscy, jeżeli nie dzisiaj to byliśmy, albo będziemy zakochani, więc wszyscy powinniśmy się cieszyć. Nawet ta rozmowa powinna mieć charakter może bardziej przyjemny, bo taki dzień jest dzisiaj, św. Walentego. : Tak, ale radio jest radiem, jesteśmy w Radiu ZET. : Reguły i kanony są, tak jest. : Przejdźmy do rzeczy. Czy według pana Ludwik Dorn będzie dobrym szefem klubu PiS. : Czy będzie, najpierw, a to jest też pytanie podchwytliwe, bo pierwsze czy będzie. Jeżeliby został, to czy będzie – tak powiedzmy. Jeżeliby został to będzie, bo był dobrym, był bardzo dobrym szefem klubu, ale mamy dzisiaj swojego szefa i działamy z Markiem, to nie jest łatwa praca, bardzo wymagająca. : Ale podobno pan Marek Kuchciński już ma dosyć, już prosił pana premiera żeby go ktoś zastąpił, więc może Ludwik
Dorn jest dobrą osobą żeby znowu wrócić na to stanowisko. : Czy ma dosyć, ale ma niełatwo, to nie miodzik. Potężny klub, ciągle dziennikarze, ciągle sprawy, także myślę, że Ludwik Dorn był twardym, ale dobrze prowadził klub. Miał tą siłę, jego siła została już rozpoznana i praktykę pewną ma. Ale to nie jest też tak, że my z utęsknieniem. My myślimy, że jesteśmy w stanie funkcjonować w tym układzie. Najlepiej wojsko rozdzielać na różnych frontach, a nie w jednym koncentrować. : Dobrze, ale czy rozumie pan też Ludwika Dorna, kiedy się ukazał ten artykuł w „Rzeczpospolitej”, to widać, że ktoś chciał uszyć buty panu Dornowi, jeżeli w tym artykule mówi się, że Ludwik Dorn chronił swojego zastępcę, chronił go, pomimo tego, że ten miał kontakty z poszukiwanym listem gończym, międzynarodowym listem gończym Henrykiem Stokłosą, no to można się zdenerwować. : To było bardziej perfidne, myślę. I to jest właśnie ta cała przykrość również w mediach i w życiu. Bo atak, gdyby tak napisano, że chronił – to jeszcze pół biedy,
bo można by twardo, zdecydowanie zaprzeczyć i zbadać. Natomiast to miało charakter takiego półcienia, że ta rola nie jest jasna. Czyli postawiono Ludwika Dorna w sytuacji trudnej. I z takiej sytuacji jest trudniej wyjść. Dlatego jest komisja specjalnie, bo to była taka sugestia, to było coś takiego. : Ale panie pośle, jest komisja, szefem komisji jest pan Adam Lipiński no i co – i pan Adam Lipiński wzywa Ludwika Dorna, wzywa Janusza Kaczmarka, pana Zbigniewa Ziobro, byłego szefa CBŚ, takich dziennikarzy jeszcze, w jaki sposób powstał ten artykuł? : Może nie. : No to jak to będzie wyglądało? : Tam jest przede wszystkim kwestia bezpośrednich, tak myślę, tak sobie to wyobrażam, po analizie tego i artykułu, i całej sytuacji, że przede wszystkim Ludwik Dorn jest wybornym analitykiem, powiedziałem i precyzyjnie w tym liście... : Dobrze, ale ja pytam o komisję, w tym liście powiedział, że... : Komisja pójdzie śladem myśli, śladem precyzyjnie, bo on nawet pewien scenariusz można się przyjrzeć w liście zarysował. I
to trzeba zbadać. To nie będzie oczywiście badanie, to jest doskonałe, to jest trudne badanie. : Ale badanie, nie będziemy znali wyników tego badania, dlatego że podobno ta komisja, jej wyniki będą poufne. : Premier, premier ma pełne zaufanie i nikt nie kwestionuje, nawet przeciwnicy Ludwika Dorna, że jest to człowiek uczciwy i zaangażowany. Rozmawiałem też z osobami, które są związane, przy czym mają wiedzę pewną, moim zdaniem, powiedzieli też - nawet w wyobraźni, trudno sobie wyobrazić, żeby Ludwik Dorn krył jakiegokolwiek człowieka powiązanego z przestępczością. : A można mieć pretensje do Janusza Kaczmarka, który w jakiś sposób uwiarygodnił ten artykuł według pana premiera Dorna? : Bardzo dokładnie to pani powiedziała, w jakimś sensie - pośrednio, tak to napisał zresztą Ludwik Dorn i ten żal jest zrozumiały. No nikt nie jest mistrzem, nawet mistrzowie, zwłaszcza przy mikrofonie z dziennikarzami nie jest doskonały w wypowiedzi. : No wie pan, jak się jest prokuratorem, to trzeba być konkretnym. A sytuacja
jest taka, że nowy komendant Policji, były prokurator, pan Kornatowski w „Super Expressie” dzisiaj mówi, że nie ma żadnych związków byłego zastępcy komendanta głównego z Henrykiem Stokłosą, nie ma żadnych związków, on badał tę sprawę. : To niestety, tutaj ja nie chcę też szukać winnych, czy odpowiedzialnych, ale faktem jest, że napisano, co napisano, to tylko jest jeden dla mnie też dowód, oprócz innych, bo tu można by rozwinąć to. Mianowicie, że odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza publiczne jest ogromnej wagi. To tylko pokazuje, jak ciężka i trudna jest praca dziennikarzy. : A jak pan rozumie słowa pana premiera, który pisze do pana premiera Kaczyńskiego: „Wiemy, jakie są mechanizmy powstawania takich artykułów”. : Tak, tutaj jest pewien ładunek niewątpliwie również emocjonalny, ponieważ nie jest tajemnicą, że można właśnie poprzez nieprecyzyjne zdanie, jedno, bardzo dotknąć człowieka. Ludwik Dorn został tutaj zraniony. : Kto chciał zabić Ludwika Dorna? : Nie wiem. Tu może być też tak, że niestety
rzemiosło dziennikarskie, bo jest pytanie na jakiej podstawie. : No nie, no nie. : Ale pani broni swoich, ale zaraz pani Moniko, ja powiem – na jakiej podstawie... : Ludwik Dorn nie ma pretensji do dziennikarzy, Ludwik Dorn ma pretensje do ministra Kaczmarka, który powiedział, że nie przejmuje się artykułami, ale jak zobaczył, że artykuł jest uwiarygodniony przez ministra Kaczmarka, to wtedy miał pretensję. : Ja patrzę, staram się patrzeć pozytywnie, zwłaszcza dziś, ale w ogóle nawet. Powiem jedno, jedno drugiego nie wyklucza – ja nie sądzę, że to jest spiskowe, że ktoś chciał zniszczyć Ludwika Dorna. Mam nadzieję, że tak nie było. Dziennikarz w dobrej wierze mógł napisać. Pan Kaczmarek powiedział, skomentował bardzo dokładnie wczoraj i dzisiaj jeszcze rano, i jeszcze będzie mówił, że nie miałby intencji topić, byłby zresztą człowiekiem dziwnym czy nawet szalonym. Kto by publicznie atakował Dorna. Ale sprawa powstała. Ludwik przyjął to osobiście, bo ciężko pracował. Jest pewien problem. I ja myślę, że jeżeli
będzie dobra wola i komisja prace skończy, wyjdziemy z tej sytuacji, może nawet jeszcze wzmocnieni, bo kryzys i gorzkie doświadczenia... : Ale ta komisja rewizyjna trochę, taka komisja partyjna, prawda? A nie prokuratura powinna się tym zająć? : Nie, ta sprawa w ogóle jest ważna, ale nie nadawajmy też ponad miarę. Rząd pracuje, jest nowy minister, naprawdę nie ma sensu, chyba większego przynajmniej, tu chyba bardziej chodzi o obronę godności osobistej jednego z bardzo zasłużonych i wspaniałych polityków. I on ma do tego prawo. Premier to uszanował. Powołał komisję i chce uczynić zadość. I nikt nie wątpi, byłoby szokiem, gdyby komisja miała inne wnioski niż te, których się spodziewamy, a więc, że Ludwik Dorn był człowiekiem w tym sensie, w tej sprawie kryształowym. : Dziękuję bardzo, skoro są już wnioski to po co komisja. Gościem Radia ZET był wiceprzewodniczący klubu Tadeusz Cymański, który przybiegł z Walentynką, dziękuję bardzo.