Ta wstrząsająca afera wciąż czeka na wyjaśnienie
Kilka lat temu Katowicami wstrząsnął skandal z wyłudzeniami pożydowskich kamienic. Pojawili się w niej agenci służb specjalnych i fałszujący dokumenty adwokaci. A także przewodniczący katowickiej Gminy Żydowskiej, który z niejasnych powodów popełnił samobójstwo. Do dziś wiele wątków afery czeka na wyjaśnienie.";Gazeta Polska" odkrywa zagadkę ubeckiej przeszłości samobójcy.
25.10.2011 | aktual.: 25.10.2011 11:23
Sprawy zwrotu majątku, który Żydzi pozostawili w Polsce, po 1989 r. ruszyły z wielkim animuszem. Od tego czasu tylko w samych Katowicach spadkobiercom dawnych właścicieli zwrócono ponad 200 kamienic. Niektóre z nich położone są w centrum miasta, wzdłuż najdroższych handlowych ulic: 3 Maja, Warszawskiej, Słowackiego, Sokolskiej. Na początku 2000 r. do policji i prokuratury zaczęły nadchodzić niepokojące sygnały o mafijnym wręcz procederze przejmowania pożydowskich nieruchomości. Dziś powiedzielibyśmy, że była to zaawansowana metoda „na wnuczka”.
Cały proceder dokładnie opisała „Rzeczpospolita” („Kamienicę wyłudzę”, 25 września 2002 r.) Urzędnicy w Katowicach ze zdumieniem przecierali oczy, kiedy nagle, po kilkudziesięciu latach odnajdywali się spadkobiercy dawnych właścicieli. Na podstawie cudem „ocalonych” dokumentów sąd przeprowadzał postępowanie spadkowe i atrakcyjna nieruchomość musiała zostać zwrócona. Szczęśliwi właściciele szybko ustanawiali pełnomocnika, który dbał o ich interesy.
Mecenasi na usługach lewych spadkobierców
Mafijny proceder nie byłby prawdopodobnie możliwy, gdyby nie pomoc prawników. Jednym z nich był mecenas Marek Barczyk. Opinia publiczna poznała go jako obrońcę niemal wszystkich zomowców, którzy zasiedli na ławie oskarżonych w procesie pacyfikacji kopalni „Wujek” i „Manifest Lipcowy”. Barczyk zasłynął tym, że żądał wydania zakazu wyświetlania filmu Kazimierza Kutza „Śmierć jak kromka chleba”, bezpardonowo atakował świadków i domagał się ukarania strajkujących górników z „Wujka”. Twierdził, że to oni zaatakowali uzbrojonych milicjantów i dlatego są winni śmierci dziewięciu swoich kolegów.
W roku 1990 Barczyk został pełnomocnikiem w sprawie o stwierdzenie nabycia spadku XIX-w. kamienicy przy ul. Warszawskiej w Katowicach. Przedstawił nieudolnie sfałszowane pełnomocnictwo, podpisane przez „H. Vecchia”, rzekomą spadkobierczynię zamieszkałą w Pittsburghu (USA). Mecenas w 2006 r. został skazany na 6 lat więzienia m.in. za oszustwa, płatną protekcję, przywłaszczenie pieniędzy i podrabianie dokumentów. Zmarł nagle podczas przerwy w odbywaniu kary.
W innej sprawie mec. Maksymilian L. zabiegał w 1997 r. o zwrot kamienicy przy ul. Słowackiego na rzecz Chany Goldfeld i jej siostry Frajdli Dykierman. Przedstawił pełnomocnictwo, w którym nie zgadzało się imię rzekomej współwłaścicielki.
„Przedłożenie obecnie nowego pełnomocnictwa od niej jest niemożliwe, bowiem według uzyskanych informacji wymieniona jest poważnie chora (zanik pamięci)” – tłumaczył mec. L. Wydziałowi Lokalowemu Urzędu Miasta w Katowicach. Takie tłumaczenie brzmiało dla urzędników wiarygodnie i pod koniec 1997 r. zwrócono kamienicę. Parę lat później, gdy nieruchomość została już sprzedana, śledczy kanałami dyplomatycznymi sprawdzili historię spadkobierców. – Okazało się, że Chana Goldfeld zmarła w latach 70. w Izraelu. Dwadzieścia lat przed sprawą! To klasyczny chwyt na „dyżurnego Żyda” – tłumaczy osoba pamiętająca śledztwo.
TW Józef i interwencja ambasady Izraela
Ciekawych informacji na temat historii pożydowskich kamienic mógłby udzielić Feliks Lipman, ówczesny przewodniczący Gminy Żydowskiej w Katowicach, a równocześnie pełnomocnik kilkunastu właścicieli kamienic. Udało nam się dotrzeć do bulwersujących faktów z jego życia, które nigdy nie zostały ujawnione.
Z dokumentów przechowywanych w IPN wynika, że Feliks Lipman był zarejestrowany jako tajny współpracownik „Józef” (nr ewid. KA–54765). Został zwerbowany jako TW 20 marca 1984 r. na zasadzie dobrowolności przez esbeka, kpt. Kazimierza Marszałka. Pozyskano go do zagadnienia „współpraca obywateli PRL z ośrodkami dywersji ideologicznej i politycznej”. W czasie rejestracji Lipman był już przewodniczącym Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w Katowicach.
Nie zachowały się żadne inne dokumenty świadczące o jego ewentualnej współpracy z SB. Jak wynika z zapisów ewidencyjnych „F. Lipman TW »Józef« z dniem 26 stycznia 1990 r. przestał pozostawać w zainteresowaniu Wydziału III. Materiały z racji, że nie miały wartości operacyjnej, zostały zniszczone. Proszę o zdjęcie z ewidencji Wydziału C”.
Zapewne Lipman nigdy nie odciął się od swojej przeszłości. Jednym z jego „doradców” był płk Witold Zabiegała, były oficer katowickiej SB (kontrwywiadu), a w latach 90. – zastępca szefa delegatury UOP w Katowicach.
84-letni Lipman nie zdążył złożyć zeznań w śledztwie dotyczącym wyłudzeń kamienic – 27 sierpnia 2002 r. zginął strzelając sobie w głowę. Prokuratura orzekła, że było to samobójstwo.
Na drzwiach widniała kartka „nie wchodzić bez policji”, a w pokoju obok ciała znaleziono pożegnalny list. Lipman wyjaśniał w nim, że odchodzi z tego świata z winy Lechosława Jarzębskiego, wojewody śląskiego, bliżej nieokreślonych biznesmenów oraz rodzeństwa z Izraela – Salomona Szelewika i jego siostry Cyli. Szelewik był wysokiej rangi emerytowanym oficerem armii izraelskiej. W lipcu przyjechał razem z siostrą do Katowic i odebrał Lipmanowi pełnomocnictwa. „Dziękuję żywym za życzliwość i przepraszam bardzo moją rodzinę” – tak kończył pożegnalny list.
Z naszych informacji wynika, że na wyciszeniu sprawy śmierci Lipmana najbardziej zależało ambasadzie Izraela. – Kilka godzin po tym samobójstwie ówczesny szef śląskiej policji gen. Mieczysław Kluk miał niezapowiedzianą wizytę dyplomaty z ambasady Izraela, któremu towarzyszył wysoki rangą urzędnik naszego wywiadu. Z tego, co nam potem przekazano, mieliśmy szybko zakończyć śledztwo w sprawie tego samobójstwa – wspomina T., oficer policji.
Gmina Żydowska w Katowicach za swoje mienie zabrane jej w czasie wojny i po wojnie decyzją Komisji Regulacyjnej ds. Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie otrzymała rekompensatę finansową i w nieruchomościach zastępczych. Do kasy Gminy w Katowicach wpłynęło wtedy w sumie ponad 1,6 mln zł. Lipman w Gminie Żydowskiej nikogo (za wyjątkiem swojej sekretarki, ale też nie do końca) nie wprowadzał w interesy. Nikt też nie miał pełnych pełnomocnictw w dysponowaniu kontem gminy.
Jednym z jego zaufanych był Franciszek Kotulski – doradca prawny nie tylko Lipmana, ale całego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Kotulski od 1994 do 1998 r. był przewodniczącym Rady Miejskiej w Katowicach (z ramienia Unii Wolności)
. Od lat zasiada w Komisji Regulacyjnej do Spraw Gmin Wyznaniowych Żydowskich jako przedstawiciel Zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP.
Lipman i Mossad
Lipman był pełnomocnikiem kilkunastu właścicieli kamienic. Za każde pełnomocnictwo dostawał pieniądze. Mimo to od 2000 r. Gmina Żydowska w Katowicach miała problemy finansowe, a jej lider zaczął się czegoś obawiać. Kłopoty finansowe miała założona przez niego fundacja. Przestały płynąć dotacje z zagranicy. Dlaczego? Tego się chyba nigdy nie dowiemy. Następcy Lipmana zadbali o wyciszenie niezadowolonych wierzycieli, spłacając należności.
Przedstawiciele polskich służb specjalnych mają swoją teorię na temat Lipmana i jego samobójstwa. – Według naszych informacji operacyjnych, był on sayan – pomocnikiem Mossadu. Otwarte pozostaje pytanie, czy jego samobójstwo było skutkiem presji np. za zdefraudowanie pieniędzy? Sayanim, czyli pomocnicy, muszą być stu-procentowymi Żydami, żyjącymi za granicą. I choć nie są obywatelami izraelskimi, dociera się do wielu z nich za pośrednictwem ich krewnych w Izraelu. Na świecie są tysiące „pomocników”. Lipman był syjonistą, przed wojną należał do Betaru, przedwojennej organizacji żydowskiej – wyjaśnia nasz rozmówca z ABW.
Sayanim odgrywają ważną rolę w działalności izraelskiego wywiadu, czyli Mossadu. Np. sayan posiadający wypożyczalnię samochodów może pomóc Mossadowi, wynajmując wóz bez koniecznej w takich wypadkach dokumentacji, sayan pośrednik mieszkaniowy znajduje odpowiedni lokal bez wywoływania jakichkolwiek podejrzeń, pracujący w banku czy majętny biznesmen może dostarczyć potrzebnych pieniędzy nawet w środku nocy, a pomocnik lekarz wyjmie kulę z rany bez informowania o tym policji. – Przy takich kontaktach, jakie miał Lipman na Śląsku, w Polsce, ale również za granicą, nie można wykluczyć, że miał kontakty nie tylko z Mossadem – dodaje oficer.
Okazało się, że tych niewiadomych w życiorysie Feliksa Lipmana było więcej. Wbrew temu, co opowiadał swoim znajomym, rodziców nie stracił w czasie Holocaustu. Zmarli obydwoje przed wybuchem wojny. Jego żona i dzieci nie zginęli w obozie koncentracyjnym Auschwitz, jak byli przekonani jego najbliżsi, bo był kawalerem.
Od KPP do MBP, czyli dobry członek walczy aż do śmierci
O ile z czasów najnowszych nie zachowało się wiele na temat kontaktów Lipmana z SB, o tyle znacznie łaskawiej los obszedł się z dokumentami z lat 40. ubiegłego wieku. W IPN zachowała się „Teczka Akt Osobistych” Feliksa, syna Moszka i Rywki (w latach 80. Lipman podawał, że jest synem Moryca i Reginy).
Teczkę personalną Lipmana otwiera podanie z 22 maja 1945 r., wówczas pracownika ochrony do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jędrzejowie [pisownia oryginalna]: „Zwracam się do Pow. Urz. Bezp. Publ. o przyjęcie mnie do pracy do powyższego urzędu. Prace która będę miał powierzaną będę wykonywał sumiennie i będę zwalczał wrogów Polski Demokratyczny. Do podania załączam: kwestionariusz, własny życiorys, zobowiązanie, fotografje, zaświadczenie P. P. R.”.
Z „Kwestionariusza współpracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego”, wypełnionego przez Lipmana, urodzonego 2 sierpnia 1918 r. (w latach 80. Lipman podaje wrzesień jako miesiąc urodzenia) wynika, że brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. w stopniu szeregowca, był dwukrotnie ranny podczas wojny i „raz w Oświęcimiu”.
Zachował się oryginał życiorysu Lipmana. „Urodziłem się 2 VIII 1918 r. Ukończyłem 7-mio klasową szkołę powszechną. Po ukończeniu szkoły terminowałem w zawodzie krawieckim. Jednocześnie wstąpiłem do związku »Igła« i KPP, gdzie zostałem organizatorem w Komisji fachowej. W roku 1936 organizowałem strajk za co byłem uwięziony wyrokiem na 5 miesięcy w Mysłowicach. Po wyjściu z więzienia dalej organizowałem. Gdzie przyłapano mnie powtórnie i zostałem skazany przez Sąd Okręgowy w Sosnowcu za strajk 1937 roku. (…) Moim pragnieniem być jednym organizatorem i najaktywniejszych uczestników naszej organizacji. Do organizacji PPR wstąpiłem dnia 1 kwietnia [1945 r.]. Feliks Lipman”.
W teczce personalnej ocalało zaświadczenie wydane przez Sekretarza Komitetu Miejskiego PPR w Jędrzejowie, świadczące o tym, że Lipman jest członkiem PPR od 11 maja 1945 r. Jest także „Opinia o Lipmanie Feliksie”, napisana przez Władysława Kowalskiego i Bronisława Wyrozumskiego (wartowników PUBP w Jędrzejowie). Obaj potwierdzili główne fakty życiorysu, podane przez Lipmana (pisownia oryginalna): „[…] Gdy Sowiety oswobodzili Oświęcim, Feliks wrócił do Wodzisławia, ale tu nie spotkał nikogo z Rodziny, bo wszystko przez Niemców zabite. W niego wstąpiło wielkie zdenerwowanie, od razu przystąpił w Wodzisławiu dla Urząd Bezpieczeństwa i pomagał referentowi Kowalskiemu w pracy politycznej. Jak banda leśna napadła na posterunek w Wodzisławiu, to Feliks chodził na patrole z urzędnikiem Bezpieczeństwa i milicją, został rozbrojony i miał być rozstrzelany. Tylko jego odwaga była taka, że potrafił im uciec i udał się potem od razu do Bezpieczeństwa w Jędrzejowie. Wstąpił do PPR bo jest ideowym komunistą”.
Sam Lipman z swoim życiorysie z 31 maja 1945 r. precyzuje pewne fakty. „W roku 1937 ogólny strajk krawiecki i przyłapano mnie, przy rewizji znaleziono druki komunistyczne, które dostałem od towarzysza Partji Zyngiera. (…) Z całem sercem i duszą będę tak zawsze pracował. Do organizacji PPR wstąpiłem i już posiadam legitymacje partyjną, bo jestem dobrym członkiem i będę dobrym członkiem i będę walczył aż do śmierci”.
Z dniem 15 maja 1945 roku Feliks Lipman zostaje wartownikiem w PUBP w Jędrzejowie. 1 czerwca awansuje ze stanowiska młodszego referenta na referenta.
Z „charakterystyki służbowej”: „Obywatel Feliks Lipman pracownik PUBP w Jędrzejowie który pracuje od 22 maja 1945 r. w charakterze młodszego referenta. Pracę powierzoną mu wykonuje umiejętnie, rozważnie i chętnie przystępuje do każdego nowego zadania. Pomimo braku odpowiedniego szkolenia, orientuje się dość w funkcji jaką pełni. Politycznie uświadomiony i przekonany. Posiada ukończone 7 oddziałów szkoły powszechnej, jest dość zdolny. Energiczny i z inicjatywą, prędko przyswaja sobie nowe zadania i wywiązuje się z pracy z wynikiem zadowalającym” – napisał Marian Kiraga, kierownik PUBP w Jędrzejowie.
(...)
Andrzej Borzym