Szymon Hołownia dosadnie ocenił, co robi rząd. "Krew się we mnie gotuje"
- To jest właśnie ten moment, Drodzy Księża Biskupi, by przestać hamletyzować i zastanawiać się, czy Naczelnik Państwa tupnie, czy Ojciec Dyrektor zbeszta z anteny - podkreślił Szymon Hołownia. Nie owijał w bawełnę, komentując ekshumacje i protest w Sejmie.
Najnowszy wpis Szymona Hołowni na Facebooku jest wyjątkowo poruszający. Zaczyna się od zacytowania Janiny Ochojskiej, która nie została wpuszczona do Sejmu. To jedynie punkt wyjścia. Później, w długim wywodzie dziennikarz zdradza, co myśli o rządzących i przedstawicielach Kościoła. A wszystko w kontekście głośnych spraw - ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej i niekończącego się protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie.
"Moje Państwo (...) bohatersko obroniło się dziś przed ciężko chorą Janką Ochojską" - ironizował Hołownia. Jego zdaniem "politycy zrobili wszystko, by przekonać nas, że to, co dzieje się na Wiejskiej, to wirtualna rzeczywistość, a oni są po prostu ulubionymi bohaterami serialu, którzy mają tępić tych znienawidzonych, a ofiary - jak to w serialu - czasem muszą być. Oglądamy więc łzy protestujących matek, ocieramy własne, i zmieniamy kanał na 'Na dobre i na złe'. Jasne jest, w co teraz gra władza".
Dziennikarz ocenił też Polaków. Jego zdaniem, gdyby opinia publiczna, jasno i stanowczo zażąda realizacji postulatu rodziców, rząd by to zrobił. A to dlatego, że "jedyne czego ci ludzie realnie się boją, to nie utrata wstydu, szacunku, czy tego, jak osądzi ich historia (albo Bóg), boją się wyłącznie tego, że nasza wyborcza decyzja odklei ich od stołka".
"Uważam, że państwo może mieć różne pomysły w dziedzinie podatków, polityki zagranicznej, budowy autostrad, ale krew się we mnie gotuje, gdy podnosi swoją rękę na najsłabszych" - podkreślił. Ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej wbrew niektórym rodzinom, "przerażonym i totalnie bezsilnym" nazwał "grzechem wołającym o pomstę do nieba" i "haniebną przemocą w majestacie prawa, etyczną obrzydliwością wyższego rzędu". Dodał, że to "niezatrzymanie się przed majestatem śmierci, przed łzami wdowy, przed ciężarem żałoby w imię politycznych interesów". Do takich grzechów zaliczył też "sytuacje, o których opowiadają protestujący w Sejmie".
Zwrócił też uwagę, że Kościół powinien zastanowić się nad sobą. "Mój (instytucjonalny) Kościół (...) jeśli dziś nie pokaże, że jego miejsce jest na sejmowej podłodze, bo tam są dziś ci, którzy źle się mają, za pokolenie lub dwa nikomu do niczego nie będzie potrzebny. Bo ludzie nie zobaczą w nim obrońcy człowieka, a grający w warcaby (my wam święty spokój, wy nam dotacje na remonty plus katechezę w szkołach) z ministrami i posłami urząd" - ocenił. Na tych słowach nie poprzestał.
"To jest największa tragedia: mój Kościół (instytucjonalny) stąpa na paluszkach, byle tylko nie zadrzeć z władzą, bo sam pozycjonuje się jako część owej władzy, jakby mieścił się w sąsiednim, obok rządu, pokoju w Centrum Zarządzania Prostym Ludem'. To bezsensowna strategia, ślepa uliczka, to absurd. To jest właśnie ten moment, drodzy Księża Biskupi, by przestać hamletyzować i zastanawiać się, czy Naczelnik Państwa tupnie, czy Ojciec Dyrektor zbeszta z anteny, i jak tu niuansować, bo przecież rząd jeździ na pielgrzymki i po co robić sobie wrogów" - dodał.
Zobacz także: Lichocka: Spełniliśmy wszystkie postulaty z którymi protestujący przyszli do Sejmu
"Drodzy Pasterze, wasze miejsce jest dziś nie na komisjach w ministerstwach, a z krzywdzonymi, z biednymi, z potrzebującymi. To nie Jankę Ochojską powinni dziś nie wpuszczać do Sejmu, to Wy powinniście tam być codziennie, przy tych kuriozalnych zasiekach, z dobrym słowem, z komunią. Tak byście nas za sobą porwali, by chciało nam się iść tam i bronić Was, stojąc z Wami ramię w ramię, gdy będziecie walczyli o najsłabszych. Boże, jak ja marzę o takich biskupach..." - kontynuował.
Jednocześnie zaznaczył, że za dzisiejszą sytuację osób niepełnosprawnych nie odpowiada jedynie obecny rząd, ale też poprzednicy. "Jednak to za tej władzy rodziny osób niepełnosprawnych doszły do ściany.(...) Trzeba rozwiązać problem tak, by ci ludzie, którzy otwarcie mówią o tym, że modlą się, by ich dzieci umarły przed nimi (bo są przerażeni tym, jaki los czeka je w Polsce po ich śmierci), od jutra - jak postuluje Gosia Chmielewska - stali się w tym państwie VIP-ami" - stwierdził Hołownia.
Co więcej, uważa, że siostra Chmielewska powinna zostać prezydentem. "Takiego właśnie myślenia o państwie potrzeba nam bardziej, niż powiatowych strzelnic, grających o pięknie naszej Polski ławek, a nawet tych cholernych autostrad" - tłumaczył.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Trwa ładowanie wpisu: facebook