Szykuje się nowa wojna? Atak możliwy w ciągu 24 godzin. "Świat patrzy"
Sytuacja na linii Iran-Izrael staje się coraz bardziej napięta. Istnieje ryzyko, że do ataku miałoby dojść nawet w ciągu 24-48 godzin. - Jesteśmy na etapie wdrażania operacji, która już została zatwierdzona - mówi w rozmowie z WP analityk Michał Wojnarowicz. I dodaje, że "istnieje ryzyko, że wymknie się to spod kontroli".
Izrael przygotowuje się do bezpośredniego ataku Iranu, który może nastąpić już w ciągu najbliższych 24-48 godzin - podał amerykański dziennik "Wall Street Journal", powołując się na "osobę zaznajomioną ze sprawą".
Władze Iranu, łącznie z najwyższym przywódcą duchowo-politycznym ajatollahem Alim Chameneim, publicznie zapowiadały odwet po izraelskim bombardowaniu irańskiego konsulatu w Damaszku.
CIA już 3 kwietnia ostrzegła Izrael przed potencjalnym atakiem ze strony Iranu. Na początku miesiąca "The New York Times" ocenił, że atak na irańską placówkę dyplomatyczną w Damaszku to znak, że konflikt między krajami przybiera coraz bardziej otwartą formę.
Według portalu Israel National News, Stany Zjednoczone spodziewają się ataku Iranu na Izrael, ale najprawdopodobniej nie na tyle dużego, aby wciągnął USA w wojnę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jesteśmy na etapie wdrażania operacji"
Michał Wojnarowicz, analityk ds. Izraela, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "komunikaty agencji wywiadowczych są często nie 'za pięć dwunasta', ale minutę przed, kiedy faktycznie pewne decyzje już są podjęte".
- Jesteśmy na etapie wdrażania operacji, która już została zatwierdzona. Pytanie, czym ona będzie, jaka będzie jej skala, na czym będzie ona dokładnie polegała, jaką przybierze formę. Czy to będzie atak ze strony Hezbollahu, czy to będzie atak z terytorium Iraku, Syrii, Jemenu czy może atak łączony z kilku kierunków, tak, by zadziałał efekt skali? Czy to będzie atak stricte z terytorium irańskiego, tak jak to część analityków wskazuje? - wylicza ekspert.
"Istnieje ryzyko, że wymknie się to spod kontroli"
I dodaje, że "istnieje teraz faktycznie pewnego rodzaju ryzyko, że wymknie się to spod kontroli, ponieważ w tym momencie będzie po tej odpowiedzi piłka po stronie Izraela". Jak mówi, "jeśli ten atak nie zostanie uznany za zbyt dotkliwy, być może eskalacja na tym się skończy".
I przypomina, że "obserwowaliśmy to chociażby wielokrotnie na takim lokalnym poziomie między Izraelem i Hezbollahem" - Jakaś eskalacja po ataku na cel Izraela, cel Hezbollahu w południowym Libanie, potem odpowiedź Hezbollahu i okres ciszy. Mówię oczywiście o tym okresie sprzed 7 października, kiedy to wszystko wyglądało trochę inaczej, kiedy konflikt był "spokojniejszy". Teraz jest sytuacja, że na akcję Izraela musi być reakcja Iranu - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Konflikt na rękę Rosji
Analityk zwraca uwagę także na istotną kwestię - od początku obecnego konfliktu na Bliskim Wschodzie jest on na rękę Rosji. - Świat patrzy na ten obszar świata, a nie na Ukrainę. Także uwaga Amerykanów jest podzielona między sojuszników - wyjaśnia.
- Rosja korzysta - może wskazywać na destabilizujący charakter działań czy Izraela, czy Stanów Zjednoczonych, swoje działania w regionie przemilczając. Rosja chce zachować możliwość jakiegoś włączenia się, by ewentualnie utrudniać Izraelowi działania. Po stronie Rosji zawsze jest tak naprawdę pewnego rodzaju polityka szantażu - dodaje.
Reakcja USA
- Przekazaliśmy Iranowi, że Stany Zjednoczone nie były zaangażowane w atak, który miał miejsce w Damaszku i ostrzegliśmy Iran, aby nie wykorzystywał tego ataku jako pretekstu do dalszej eskalacji w regionie, atakowania amerykańskich obiektów lub personelu - powiedziała rzeczniczka prasowa Białego Domu Karine Jean-Pierre.
Teraz Waszyngton próbuje wywrzeć presję na państwa, które mają duże wpływy na Bliskim Wschodzie. Departament Stanu przekazał, że sekretarz Antony Blinken o sytuacji w tym regionie rozmawiał z szefami dyplomacji Turcji, Chin i Arabii Saudyjskiej. Polityk przekonywał, że na eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie nikt nie skorzysta.
Nalot na konsulat w Damaszku
Obecna faza konfliktu pomiędzy Iranem a Izraelem ma związek z nalotem na irański konsulat w Damaszku, do którego doszło w poniedziałek 1 kwietnia. W ataku zginął m.in. gen. Mohammad Reza Zahedi, odpowiedzialny za działania elitarnego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (KSRI) na terenie Libanu i Syrii. Zabójstwo generała nie jest odosobnionym incydentem.
Irańskie media twierdzą, że za wszystkimi zabójstwami oficerów KSRI stoi Izrael, który chce w ten sposób podkopać pozycję Iranu w Syrii i Libanie oraz utrudnić tajne operacje prowadzone przez służby Islamskiej Republiki Iranu.
W nalocie na placówkę zginęło siedmiu członków Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, w tym dwóch generałów odpowiadających za zagraniczne działania militarne Iranu, m.in. koordynowanie akcji finansowanych przez Teheran ugrupowań jak Huti, Hezbollah, Islamski Dżihad czy Hamas. Izrael oficjalnie nie przyznał się do ataku, ale też i nie zaprzeczył.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski