Szwaczki jak niewolnice
W dolnośląskim Eurolenie, do którego dotarł "Nowy Dzień", trzy kontrole Państwowej Inspekcji Pracy w ciągu trzech miesięcy wykryły łamanie praw pracowniczych. Za każdym razem stwierdzały naruszenie prawa jeśli chodzi o wypłaty wynagrodzenia za pracę, wypłaty należności z tytułu zasiłku rodzinnego i pielęgnacyjnego.
Państwowa Inspekcja Pracy wkroczyła w tym roku do 2 tys. takich zakładów. Wyniki kontroli są przerażające. Podobne nieprawidłowości mogą dotyczyć nawet 40% zakładów odzieżowych w Polsce - przyznaje Mieczysław Ślasko, przewodniczący "Solidarności" Przemysłu Lekkiego.
Nie było wody w toalecie, wyłączali nam światło, nie płacili za nadgodziny, poniżali na każdym kroku - wyrzucają z siebie rozżalone pracownice fabryki przędzy czesankowej Eurolen ze Świebodzic koło Wałbrzycha. Pracowałyśmy na trzy zmiany. Zimą było tak zimno, że ubierałyśmy się na cebule. Żeby nie zamarznąć, wkładałyśmy po trzy pary spodni - wspomina gazecie Genowefa Polińska.
Eurolen zatrudniał do niedawna około stu osób, w większości kobiety ze Świebodzic i okolicy. Słowacki biznesmen za morderczą pracę płacił 680 zł, ale kobiety godziły się na to, bo w wałbrzyskim jest wielkie bezrobocie.
Podobne sytuacje jak w Eurolenie Państwowa Inspekcja Pracy wykryła w Zakładzie Produkcji Odzieży "Exellent" w Iławie. Tam nagminnie zatrudniano w godzinach nadliczbowych, zaniżano wynagrodzenia za nadgodziny o połowę, nie udzielano urlopów. W całej Polsce firmy odzieżowe nie wypłaciły 7,4 mln zł 11 tys. szwaczek - pisze "Nowy Dzień".(PAP)