PolskaSztab PiS pyta Komorowskiego o Białoruś

Sztab PiS pyta Komorowskiego o Białoruś

Sztab Jarosława Kaczyńskiego pyta Bronisława Komorowskiego, czy zmienił zdanie w sprawie Białorusi. Współpracownicy kandydata PiS przywołali wypowiedź Komorowskiego z 2006 r., w której mówił, że sytuacja na Białorusi będzie funkcją polityki Rosji wobec Mińska.

Sztab PiS pyta Komorowskiego o Białoruś
Źródło zdjęć: © PAP

29.06.2010 | aktual.: 29.06.2010 16:14

Komorowski mówił w niedzielę, że zaskoczyła go podczas debaty telewizyjnej wypowiedź Kaczyńskiego, że o sytuacji Polaków na Białorusi porozmawiałby z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. - Chociaż Białoruś jest oddzielnym państwem, to jednak porozmawiać w tych sprawach warto - mówił Kaczyński. Komorowski ocenił, że pomysł, by rozmawiać o sprawach Białorusi z Moskwą jest rzeczą "niesłychaną".

Nawiązując do tej wypowiedzi Komorowskiego, sztabowcy PiS przytoczyli na wtorkowej konferencji prasowej wystąpienie sejmowe Komorowskiego z 2006 roku, w którym mówił: "Białoruś pozostaje wyzwaniem dla polskiej polityki zagranicznej. Sytuacja w tym kraju w znacznej mierze będzie funkcją polityki Rosji wobec Mińska".

Sztab PiS zaprezentował również wystąpienie obecnego szefa MON Bogdana Klicha, który jeszcze jako europoseł mówił, że temat Białorusi należy wprowadzić do agendy kolejnego szczytu UE-Rosja, bowiem - jak powiedział wówczas Klich - to Rosja dysponuje takimi narzędziami nacisku politycznego i ekonomicznego, które mogą przyczynić się do złagodzenia reżimu w Mińsku.

- Panie marszałku Komorowski, które z tych zdań wypowiadanych przez pana wtedy i teraz jest prawdziwe? - pytała szefowa sztabu kandydata PiS Joanna Kluzik-Rostkowska. - Chcemy się dowiedzieć, czy pan zmienił zdanie w tej sprawie, czy podpisuje się pan pod tym, co mówił i myślał kilka lat temu; co mówił i myślał dzisiejszy minister obrony narodowej Bogdan Klich, czy też diametralnie zmienił pan zdanie w tej sprawie, bo naprawdę troszeczkę się pogubiliśmy w tych metamorfozach pana marszałka - powiedziała szefowa sztabu Kaczyńskiego.

Z kolei Paweł Kowal (PiS) pytał, dlaczego podczas obecnej kampanii wyborczej PO nie spotykała się z b. szefową Związku Polaków na Białorusi Andżeliką Borys. Jak powiedział Kowal, "w gorącym słońcu tej kampanii (Borys) została odwołana i pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia".

Andżelika Borys złożyła rezygnację ze stanowiska prezesa Związku Polaków na Białorusi 14 czerwca. - Zapytajcie państwo proszę, (...) co dzisiaj dzieje się z Andżeliką Borys? - pytał Kowal, dodając, że w poprzednich kampaniach spotykała się z przedstawicielami PO. - Czy nie jest tak, że nie otrzymała ona, mimo rozmów prowadzonych z Mińskiem od półtora roku, odpowiedniego wsparcia i musiała zrezygnować? Czy nie jest tak, że nawet po tej rezygnacji, której powodów publicznie nie ujawniła, (...) była przedmiotem kolejnych ataków, rewizji, fotografowano przedmioty znajdujące się w jej posiadaniu? - dopytywał.

Odniósł się także do ostatnich wydarzeń w Iwieńcu - w poniedziałek w domu Teresy Sobol, prezeski oddziału ZPB w Iwieńcu, milicja przeprowadziła rewizję. - Czy nie jest tak, że nie dalej jak wczoraj najbliższa współpracowniczka Borys w Iwieńcu była poddana tym samym zabiegom? - mówił Kowal.

Jego zdaniem, należy zadać pytanie, jakie były reakcje po poniedziałkowej rewizji w Iwieńcu, "jakie były reakcje po nękaniu Andżeliki Borys już po jej odejściu ze stanowiska szefowej ZPB?". - Dlaczego w tej kampanii wyborczej Andżelika Borys nie została zaproszona do Warszawy, tylko w południe tej kampanii, w gorącym słońcu tej kampanii została odwołana i pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia? - podkreślił europoseł.

Jak dodał Kowal, istotą nowoczesnego podejścia do praw mniejszości jest współpraca na forum międzynarodowym i gwarancje wielostronne. Zaznaczył, że Białoruś - jako jedyne państwo na kontynencie - nie jest dziś członkiem, ani nawet obserwatorem Rady Europy. Właśnie dlatego - mówił Kowal - ta sprawa powinna być przedmiotem dialogu wszystkich państw Rady Europy.

Kowal skomentował także wtorkową wypowiedź ministra finansów Jacka Rostowskiego, który skrytykował kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego za to, że podczas poniedziałkowej rozmowy z brytyjskim premierem Davidem Cameronem nie poruszył m.in. sprawy wielomiliardowego rabatu brytyjskiego w składkach do budżetu UE, czy kwestii dopłat dla rolników. Rostowski podkreślił, że Partia Konserwatywna, która razem z PiS w Parlamencie Europejskim tworzy frakcję Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, opowiada się za likwidacją jednolitych unijnych płatności obszarowych dla rolnictwa. Rostowski pytał na konferencji prasowej, dlaczego prezes PiS podczas spotkania z Cameronem nie zapytał go o radykalny plan reformy wspólnej polityki rolnej UE.

W odpowiedzi Kowal pytał Rostowskiego ile razy kwestia brytyjskiego rabatu była przedmiotem rozmowy szefa polskiego rządu Donalda Tuska z brytyjskimi premierami. - Czekamy na konkretną liczbę - ile razy ta sprawa była przedmiotem dyskusji - podkreślił Kowal. Dodał, że jeśli ta informacje nie zostaną podane, to Rostowski powinien wycofać swoje pytanie.

Paweł Poncyljusz odpowiedział z kolei, że brytyjscy konserwatyści zapewnili, iż nie są przeciwko likwidacji wspólnej polityki rolnej.

Sztab PiS pokazał także na konferencji prasowej nagranie fragmentu wywiadu radiowego z ministrem Rostowskim, który mówiąc, iż wstąpił do Platformy Obywatelskiej poinformował, że przedtem był członkiem Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii. - Byłem torysem - mówił Rostowski. - Pierwszym torysem wśród Polaków, możemy uznać, jest Jacek Rostowski - podkreślił Poncyljusz.

- Jeśli rząd ma problemy w prowadzeniu polityki zagranicznej, jeżeli MSZ pod przewodnictwem Radosława Sikorskiego nie daje sobie rady w rozmowach z Wielką Brytanią, z premierem Cameronem, to my oczywiście jako opozycja oferujemy swoją pomoc, tylko szkoda, że dopiero przez konferencję prasową po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z Davidem Cameronem dowiadujemy się, że jest jakiś postulat w naszym kierunku w tej sprawie - zaznaczył.

Jego zdaniem, szukanie przyjaciół brytyjskich konserwatystów w Polsce należy zacząć od ministra Rostowskiego, który "miał tak długi staż w Wielkiej Brytanii jako konserwatysta, że tym bardziej powinien sobie poradzić z każdym problemem, który powstał na linii Polska-Wielka Brytania".

Poncyljusz nawiązał także do niedzielnej wypowiedzi marszałka podczas debaty wyborczej w sprawie umowy gazowej z Rosją. Komorowski powiedział, że jeśli się okaże, iż w Polsce jest gaz łupkowy w wielkich ilościach, to będziemy wszyscy szczęśliwi. Dlatego - jak mówił kandydat PO - należy równolegle prowadzić negocjacje z dostawcami gazu klasycznego i "budować szanse na pozyskanie gazu łupkowego". Według niego potrzebne są "elastyczne relacje" z Rosją po to, by mieć możliwość renegocjacji umowy gazowej ze stroną rosyjską lub nawet "szansę jej niepodpisywania".

- Umowa na poziomie handlowym została podpisana. Nie wiem czy pan marszałek o tym wie. Boimy się, że nie wie i to jest jego kolejna wpadka w tej kampanii. Nie pierwsza, miejmy nadzieję, że ostatnia - powiedział Poncyljusz. Dodał, że umowę podpisało PGNiG z Gazpromem. Wprawdzie przyznał, że w tej chwili umowy nie zatwierdził jeszcze rząd, "ale praktycznie tam już nie ma żadnego pola do negocjacji szczególnie, że ta umowa na poziomie handlowym, biznesowym została zawarta".

Jego zdaniem, obecna umowa obowiązuje do 2022 roku, więc nie ma niebezpieczeństwa, że gaz nie będzie dostarczany do Polski. - Przedłużenie umowy do 2037 roku oznacza, że Polacy mogą być pewni, że monopol jednego dostawcy jest wzmacniany - mówił. To - jego zdaniem - musi oznaczać wyższe ceny gazu.

10 lutego Rada Ministrów w trybie obiegowym zatwierdziła projekt międzyrządowego porozumienia gazowego z Rosją w sprawie zwiększenia dostaw gazu do Polski do 10,2 mld m sześc. rocznie oraz przedłużenia ich do 31 grudnia 2037 roku. Wcześniej w tej sprawie PGNiG porozumiało się z Gazpromem Export; porozumienie dotyczyło też rozwiązania spornej kwestii zaległych należności z tytułu tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Polski. Osiągnięto kompromis, w wyniku którego PGNiG zabezpieczyło tranzyt rosyjskiego gazu rurą jamalską do 2045 r. oraz otrzymało upust cenowy na gaz, który miałby zrekompensować rosyjskie zaległości.

Żeby ustalenia weszły w życie, potrzebne jest podpisanie porozumienia między rządami Polski i Rosji oraz kontraktu między firmami PGNiG i Gazprom; póki co dokumenty są tylko parafowane. Uwagi do porozumienia gazowego zgłasza opozycja, a Komisja Europejska sprawdza, czy zapisy międzyrządowego dokumentu są zgodne z prawem unijnym.

Polska od ponad roku prowadziła rozmowy na temat uzupełniania dostaw gazu przez Rosjan po tym, gdy na początku ubiegłego roku gaz przestał nam dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo. Spółka przesyłała nam 2,3 mld m sześc. surowca rocznie. Zawarty w 2006 roku kontrakt PGNiG ze spółką RosUkrEnergo miał obowiązywać do 31 grudnia 2009 roku.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)