Szpitalna opłata za ładowanie komórek
Jesteś pacjentem w szpitalu, a chcesz
korzystać z własnego telefonu komórkowego? Musisz zapłacić 5
złotych, żeby zadzwonić do rodziny. Dyrekcja tłumaczy, że ludzie
ładują telefony komórkowe, a rachunki za prąd rosną. Pacjenci są
oburzeni - pisze "Głos Wielkopolski".
17.02.2006 | aktual.: 17.02.2006 07:17
Opłaty za korzystanie z własnych telefonów komórkowych obowiązują między innymi w Szpitalu Grunwaldzkim przy ulicy Orzeszkowej w Poznaniu. - Przeżyłem szok. Przyjmowali mnie do szpitala, a pani nawet nie potrafiła powiedzieć, jaka jest podstawa prawna takiej opłaty. To skandal. Korzystam z własnego telefonu i dyrekcji nic do tego - mówi jeden z pacjentów.
Pobieranie 5 złotych odbywa się na podstawie zarządzenia dyrektora. - W godzinach przedpołudniowych prosimy naszych pacjentów, żeby w ogóle nie używali telefonów komórkowych, między innymi ze względu na możliwe zakłócenia. Pacjent w trakcie hospitalizacji potrzebuje spokoju i wyciszenia. Dlatego też korzystanie z telefonów komórkowych powinno być ograniczone do wyjątkowych sytuacji - mówi doktor Jan Solarski, dyrektor Szpitala Grunwaldzkiego w Poznaniu.
I dodaje: - Wprowadziliśmy jednorazową opłatę w wysokości 5 złotych dla pacjentów, którzy chcą korzystać z gniazdek elektrycznych, by naładować baterię telefonu. Wprowadziliśmy to z racji oszczędnościowych.
Szpitale na różne sposoby łatają dziury w budżecie. Najczęściej są to opłaty za korzystanie z telewizorów. Przy odbiornikach są specjalne puszki. Trzeba wrzucić 2 złote, żeby przez kilka godzin mieć możliwość oglądania programu. Rachunki za własne telefony komórkowe to nowość.
Szpital Grunwaldzki podlega Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Wielkopolskiego. Czy takie opłaty są zgodne z prawem? - Tego typu opłaty nie są w ogóle uregulowane prawnie - odpowiada Krystyna Czajka, rzecznik marszałka województwa. - Na pierwszy rzut oka taka opłata wygląda na kuriozalną, ale trzeba pamiętać, że podłączanie telefonu do gniazdka, to bezsprzeczne korzystanie z własności społecznej. Jeśli dyrekcja lub związki zawodowe tak ustalą, my nie będziemy tego kwestionować. (PAP)