Szpiegowskie maszyny USA wtargnęły w przestrzeń powietrzną Norwegii
Amerykański samolot zwiadowczy pojawił się w norweskiej przestrzeni powietrznej. Zaobserwowali go w środę świadkowie. Taki rajd narusza dotychczas obowiązujące zasady bezpieczeństwa pomiędzy Norwegią i Rosją.
03.11.2022 | aktual.: 03.11.2022 14:07
Rzecznik norweskich sił powietrznych, podpułkownik Eivind Byre, potwierdza, że w środę amerykańscy lotnicy odbywali wspólne szkolenia z pilotami norweskich F-35 na neutralnym obszarze. Po manewrach Amerykanie, którzy siedzieli za sterami RC-135W, przelecieli nad regionem Troms za kołem podbiegunowym. Maszyna kontynuowała lot w międzynarodowej przestrzeni nad Morzem Barentsa i odleciała w kierunku Półwyspu Kolskiego. To obszar stacjonowania rosyjskiej Floty Północnej.
Zobacz także
Ich trasę zarejestrowały systemy nawigacyjne. Przelot śledzić można na FlightRadar24. - Za to, co Amerykanie zrobili po wspólnym szkoleniu, nie możemy odpowiadać - podkreślił ppłk. Byre.
Jak poinformowała gazeta "The Barents Observer", norweska polityka bezpieczeństwa wobec Rosji zakłada, że sojusznicze misje wywiadowcze nie powinny być przeprowadzane w norweskiej przestrzeni powietrznej. Tymczasem powrót Amerykanów do wojskowej bazy lotniczej Mildenhall w Wielkiej Brytanii, przebiegał blisko Murmańska. Lotnicy znaleźli się nad terytorium Norwegii na północ od Honningsvåg i lecieli nad Sørøya, Kvænangen i dalej w kierunku regionu Ofoten.
Szpiegowskie maszyny USA wtargnęły w przestrzeń powietrzną Norwegii
"The Barents Observer" wyjaśnia, że Norwegia, będąc małym krajem z bezpośrednią granicą lądową ze Związkiem Radzieckim, próbowała zrównoważyć swoje stosunki bezpieczeństwa ze znacznie większym sąsiadem ze wschodu. Zawarte w 1949 roku pakty zakładają zakaz przechowywania broni jądrowej na norweskiej ziemi oraz urządzania zagranicznych baz wojskowych. Obostrzenia dotyczą także wojsk NATO. Nie mogą one ćwiczyć na wschodnim obszarze kraju. W tamtym newralgicznym rejonie nie powinny pokazywać się zagraniczne myśliwce lub bombowce.
Incydent miał miejsce w czasie, kiedy Norwegia jest w stanie poniesionego alarmu. - Mamy do czynienia z najpoważniejszą sytuacją bezpieczeństwa, jaką widzieliśmy od dziesięcioleci. Nic nie wskazuje na to, by Rosja zamierzała rozszerzyć swoją wojnę na inne kraje, ale rosnące napięcia powodują, że jesteśmy bardziej narażeni operacje szpiegowskie i realne niebezpieczeństwo. To sprawia, że wszystkie kraje NATO, ale także Norwegia, muszą być bardziej czujne - powiedział premier Jonas Gahr Støre.