Szorowała więzienny kibel, teraz jest na ustach świata
Gdy w 2001 roku Julia Tymoszenko po raz pierwszy trafiła za kratki, własnoręcznie myła celę aresztu śledczego. Tak przynajmniej opisują jej odsiadkę autorzy książki "Pomarańczowa księżniczka". W zeszły piątek była premier Ukrainy znów została aresztowana. Tym razem jednak czas spędza luksusowych warunkach. Dostała celę dla VIP-ów, a jej losem interesuje się cały świat. Jak skończy polityk, która była twarzą ukraińskiej rewolucji? - zastanawia się Katarzyna Kwiatkowska w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Niedługo po wyborach prezydenckich, w których zwyciężył Wiktor Janukowycz, rozmawiałam z byłym ministrem spraw wewnętrznych Ukrainy, Jurijem Łucenką. W gabinecie stał włączony telewizor. Gdy pojawiła się w nim znajoma twarz Julii Tymoszenko, Łucenko, jej bliski współpracownik, skrzywił się niezadowolony. - Jak ona się denerwuje! - zawołał. - Powinna trzymać emocje na wodzy.
Przytaknęłam. Od polityka tej klasy należało oczekiwać zimnej krwi nawet po klęsce. A była premier sprawiała wrażenie, że jest na granicy załamania nerwowego. Czas pokazał, że miała powody do zdenerwowania.
Dziś siedzą oboje - Łucenko i Tymoszenko. Tymczasowo aresztowani, oskarżeni o nadużywanie władzy i działanie na szkodę państwa (zdaniem prokuratury, Julia Tymoszenko, podpisując umowę gazową z Rosją, zgodziła się na niekorzystne dla Ukrainy warunki). Jurij Łucenko trafił za kratki kilka miesięcy temu, Lady Ju w zeszły piątek.
Trzeba przyznać, że liderka opozycji szybko wzięła się w garść. Po niedawnej histerii nie ma nawet śladu. Toczącą się przeciwko niej sprawę, Tymoszenko przemieniła w medialne show. Nazwała sędziego marionetką prezydenta Janukowycza, nie wstawała, odpowiadając na pytania. Jej cięty język dosięgnął również premiera Nikołaja Azarowa, który zeznawał w charakterze świadka. - Niczego nie rozumiem - oznajmiła oskarżona. - Domagam się tłumacza z języka rosyjskiego, bo premier Ukrainy nie zna języka ukraińskiego - drwiła.
W efekcie sąd zdecydował o jej tymczasowym aresztowaniu, choć była premier nie opuściła żadnej rozprawy. Młody sędzia, Rodion Kirejew poczuł się jednak obrażony. Fragmenty z przesłuchań stały się hitem wśród ukraińskich internautów.
Piękna Julia znów trafiła za kratki.
Szorowanie więziennego kibla
"W celi słychać plusk wody i popiskiwanie gumy. Julia Tymoszenko własnoręcznie myje podłogę i ściany celi nr 13 aresztu śledczego. Długo i starannie szoruje też więzienny kibel. Urządziwszy się w celi, Julia już po kilku godzinach rozpoczyna walkę" - tak opisują jej tymczasową odsiadkę w 2001 r. autorzy książki "Pomarańczowa księżniczka".
Tymoszenko została wtedy oskarżona o korupcję i aresztowana. W rządzie Wiktora Juszczenki odpowiadała za sektor paliwowo-energetyczny, ale popadła w konflikt z ówczesnym prezydentem Leonidem Kuczmą. Choć o bajecznym bogactwie Tymoszenki krążyły legendy, nikt nie miał wątpliwości, że prokuratorskie zarzuty są motywowane politycznie.
Dmitrij Popow i Ilia Milstein, autorzy biografii, twierdzą, że podczas pobytu w areszcie próbowano zastraszyć piękną Julię metodami rodem z KGB. Nie pozwalano jej wychodzić na spacery, odbierano prawo do widzeń i paczek. Dzielna polityk nie dała się jednak złamać i obronną ręką przeszła wszystkie próby, by w 2004 r. zatriumfować jako ikona pomarańczowej rewolucji. Czy rzeczywiście była tak dzielna i nie załamała się pod groźbą odsiadki? Trudno powiedzieć, bo książka Popowa i Milsteina zamiast obiektywnej analizy, przypomina hagiografię pomarańczowej księżniczki. Jednak obserwując dziś zachowanie Tymoszenko, nie ma wątpliwości, że ona nie daje sobie w kaszę dmuchać.
Wyrok już we wrześniu?
W porównaniu z 2001 r. Julia Tymoszenko siedzi teraz w luksusowych warunkach. Dostała celę dla VIP-ów, a jej losem interesuje się cały świat. Zwolennicy i tym razem nie opuścili jej w biedzie - urządzają pikiety pod aresztem i siedzibą sądu, straszą ogólnoukraińskimi demonstracjami i powtórką z Majdanu. Póki co jednak nie są to masowe protesty. To może się zmienić, jeśli Tymoszenko zostanie skazana na wieloletni wyrok. Tygodnik "Korrespondent", powołując się na anonimowe źródło w ukraińskiej prokuraturze, podaje, że wyrok może zapaść już 6 września. Ukraińscy eksperci nie mają większych wątpliwości, że Tymoszenko zostanie uznana za winną zarzucanych jej czynów.
Najwygodniejszy dla ukraińskich władz byłby wyrok w zawieszeniu: to eliminowałoby liderkę opozycji z politycznej konkurencji, nie robiąc z niej jednocześnie męczennicy. Problem w tym, że kodeks karny nie przewiduje w tym wypadku wyroku w zawieszeniu. Po drugie, pokusa zamknięcia Tymoszenki na dziesięć lat jest dla władzy niezwykle kusząca. Janukowycz liczy zapewne, że powszechne rozczarowanie politykami i zmęczenie demonstracjami, spowoduje fiasko masowych akcji w obronie byłej premier.
Jak ten skandal może zakończyć się dla Wiktora Janukowycza? Idąc na wojnę do ostatniej kropli krwi ze swoją główną konkurentką, prezydent popełnił strategiczny błąd. W jej obronie stanęli murem zachodni politycy. Areszt byłej premier skrytykował nawet rosyjski MSZ. Skazanie Tymoszenko postawi pod znakiem zapytania dalszą współpracę Ukrainy z UE. Uniewinnienie oznaczałoby jednak poważne podkopanie autorytetu dzisiejszej władzy.
Coraz częściej słychać głosy, że aresztowanie Tymoszenko jest jej na rękę. Wielu, szczególnie młodych ludziom na Ukrainie, imponuje jej zachowanie w sądzie. Polityk zbiera w ten sposób polityczne punkty.
Pomarańczowa księżniczka srogo zemściła się za odsiadkę w 2001 r. Prezydent Kuczma odszedł w niesławie, tymczasem jej imieniem nazwano gwiazdę w konstelacji Strzelca. Świeci ona dumnie obok gwiazdy Churchilla i Jana Pawła II. Czy tym razem Lady Ju znów zatriumfuje?
Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski