PolskaSzokujące świadectwo polskiego bohatera czy mordercy?

Szokujące świadectwo polskiego bohatera czy mordercy?

13 stycznia 1993 roku w Miami popełnił samobójstwo Stefan Dąmbski, żołnierz Armii Krajowej, uhonorowany Krzyżem Walecznych, wykonawca wyroków śmierci w czasie II wojny światowej. Niedawno ukazały się drukiem jego wstrząsające wspomnienia - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Marta Tychmanowicz.

Szokujące świadectwo polskiego bohatera czy mordercy?
Źródło zdjęć: © WP.PL

13.01.2011 15:40

Pierwszą ofiarą Stefana Dąmbskiego był jego kolega Jurek, „chłopak do tańca i do różańca”. AK wydało na niego wyrok śmierci, kiedy okazało się, że ten regularnie donosi na Gestapo. Dąmbski – w 1942 roku miał 16 lat – należał do AK od trzech miesięcy, jednak nie był zadowolony, wręcz rozczarowany. Szukał mocnych wrażeń, marzył o sławie i brawurowych akcjach, a tymczasem przez kilka miesięcy przenosił meldunki. Gdy wypłynęła sprawa Jurka zobaczył w tym szansę dla siebie – marzył o tym, żeby przejść do dywersji i na co dzień walczyć z okupantem.

Zgłosił się na ochotnika, że to on wykona wyrok. Przełożony długo nie chciał się zgodzić, ale ostatecznie powierzył likwidację Dąmbskiemu, zaznaczając żeby pamiętał o odczytaniu wyroku śmierci: „Z ramienia Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i z ramienia Dowództwa AK…”. Stefan Dąmbski miał plan: upije kolegę, a następnie zaproponuje mu wspólne polowanie na sarny, wyprowadzi do lasu i tam zastrzeli. Plan się powiódł – Jurek padł po pierwszym strzale oddanym z bliskiej odległości. Wyroku nie usłyszał, gdyż egzekutorowi wydawał się on w tych okolicznościach zbędny.

Stefan Dąmbski po dwóch tygodniach został przeniesiony do dywersji do drugiej placówki Podobwodu AK Rzeszów-Południe jako „Żbik I”. Wśród partyzantów czuł się znakomicie. Uczył się strzelać. Był opanowany i zdyscyplinowany. Nie dbał o własne życie, za nic miał życie innych. „Strzelałem do ludzi jak do tarczy na ćwiczeniach, bez żadnych emocji. Lubiłem patrzeć na przerażone twarze przed likwidacją, lubiłem patrzeć na krew tryskającą z rozwalonej głowy” – pisał po latach w swoich wspomnieniach. Rozkazy wykonywał bez zastanowienia. Fascynował się bronią, a kiedy pewnego dnia zabił hitlerowca z zabranej mu parabelki, „patrząc na lecącego na ziemię jak wór piasku Niemca”, zachwycał się jednocześnie zdobytym pistoletem: „wspaniała broń, jak cudownie leży w ręce”. Czasem zabijał przez przypadek, innym razem bez wyraźnych rozkazów, kiedy jego zdaniem była taka potrzeba. Przyznał, że w 1945 roku w zemście na Sowietach wbił gwóźdź w głowę śpiącemu żołnierzowi: „wyciągnąłem z kieszeni najdłuższy gwóźdź, jaki miałem, i
bez namysłu, pomagając sobie kolbą pistoletu, wpakowałem go na całą długość w głowę sierżanta”.

Jednak Stefanowi Dąmbskiemu nie można odmówić odwagi. Kiedy po wejściu Armii Czerwonej schwytało go NKWD – pomimo tortur podczas przesłuchań – nie wydał nikogo, dotrzymał przysięgi złożonej w AK i był gotowy umrzeć za Polskę.

Po wojnie w 1945 roku Stefan Dąmbski jako zdekonspirowany żołnierz AK został przerzucony do Niemiec; potem wyjechał do USA. Nigdzie jednak nie mógł znaleźć dla siebie miejsca, podejmując przypadkowe zajęcia. „Nie mając pokończonych szkół, w życiu cywilnym byłem zerem, a tu w AK nosiłem za pasem wielka spluwę i odgrywałem ważniaka” – pisał we wspomnieniach. Rozpadły mu się dwa małżeństwa, matka zmarła już w roku 1934, ojciec pięć lat później wyjechał do Kolumbii, nie interesując się specjalnie synami. Brat Stanisław umarł w wieku 26 lat wkrótce po wyjściu z więzienia – zatrzymało go UB w związku z wyjazdem Stefana za granicę. Wojenne wspomnienia nie dawały mu spokoju aż do tragicznego końca. W głowie kołatały mu sprzeczne słowa: bohater i morderca. „Byłem na samym dnie bagna ludzkiego. A jednak byłem typowym żołnierzem AK. Byłem bohaterem, na którego piersi po wojnie spoczął Krzyż Walecznych”

Relacja Stefana Dąmbskiego jest wyjątkowa na tle licznych wspomnień z tamtego okresu. Do tej pory żaden inny żołnierz Armii Krajowej nie opowiadał tak szczerze o zabijaniu, o demonach wojny, które go prześladowały po latach.

Czy po wstrząsających, zapiskach Stefana Dąmbskiego pojawią się wkrótce podobne? Na razie nic na to nie wskazuje. Środowiska kombatanckie są zbulwersowane pamiętnikiem egzekutora. Niektórzy podważają przedstawione przez niego wydarzenia, inni nawet wątpia w jego istnienie.

Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski

Cytaty pochodzą z książki „Egzekutor” Stefana Dąmbskiego wydanej przez Ośrodek Karta w 2010 roku.

Zobacz także
Komentarze (202)