PolskaSzokujące rozmowy posłanki Beaty Sawickiej

Szokujące rozmowy posłanki Beaty Sawickiej

Szokujące rozmowy posłanki Beaty Sawickiej (48 l.) z udającymi biznesmenów agentami CBA! Zgromadzone w procesowych aktach stenogramy z podsłuchów pokazują, co dla posłanki było najważniejszą sprawą. - Najważniejsza jest robota w ministerstwie. Obojętnie jakim. I gówno - tłumaczyła szczerze Sawicka agentowi Tomkowi (36 l.)

05.06.2012 | aktual.: 05.06.2012 12:02

Robota w ministerstwie, biznesy, kręcenie lodów - to główne obszary zainteresowań posłanki Sawickiej jako parlamentarzystki. Z podsłuchów, które zgromadzono aż w kilkunastu tomach sądowych akt wynika, że większość rozmów posłanki poświęcona jest biznesom i "załatwianiu".

- Dwa lata to było za mało, żeby to wszystko rozkręcić. Powiem jeszcze inaczej. Najważniejsza jest robota w ministerstwie. Obojętnie jakim. I gówno. To oni zabiegają o kontakty z sekretarzem stanu, podsekretarzem, naczelnikiem - tłumaczyła Sawicka agentowi Markowi z CBA tajniki pracy polskiego polityka.

O tym, że to jest jej „sposób na życie” Sawicka przekonywała agentów na spotkaniu w hotelu Marriott. Tłumaczyła, że aby działać tak dalej, musi wygrać kolejne wybory. - Żeby wygrać i pilotować dalej, wiesz, im się dłużej tutaj, tym się ma szerszy kontakt. Mój plan i sposób na życie - przekonywała. Dlatego tak bardzo obawiała się przyspieszonych wyborów i tego, czy uda jej się wejść do senatu.

- K... mać, tyle układów mam teraz wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy wzięli władzę - mówiła Sawicka agentowi Tomkowi. - Tylko problem jest, jak oni jeszcze raz wezmą władzę i swoich ludzi, powymieniają, na kolejne władze. - Aha, to nie będzie dojścia, nie? - obawiał się agent Tomek. - No, dojście zawsze jest. W przyrodzie nic nie ginie, to jest kwestia wypracowania i czasu - wyjaśniła mu Sawicka. Posłanka nie kryła jednak, że „załatwiactwo” to proceder ryzykowny, dlatego sama chętnie wszystko zorganizuje, ale osobiście uczestniczyć w łapówkarskich misjach nie zamierza. - Ja bym z więzienia nie wyszła, przynosilibyście sucharki - przestrzegała Sawicka, gdy agenci zachęcali ją, by to ona zaniosła walizkę z pieniędzmi do burmistrza Helu, z którym mieli „kręcić biznes”. - Ja się wybieram do ministerstwa pracy - przypomniała agentom.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1191)