Szok Brytyjczyków po śmierci polskiej rodziny
"Myślę, że coś się stało Mai" - powiedziała 11-letnia Jasmine. Dom jej najlepszej przyjaciółki został otoczony przez policyjne radiowozy i karetki pogotowia. Niedługo później media obiegły informacje o śmierci czteroosobowej rodziny z Polski.
Do dramatu doszło przy Staines Road w Hounslow w zachodnim Londynie. Policja wkroczyła do mieszkania na ostatnim piętrze. Funkcjonariusze znaleźli martwych członków rodziny.
Wiadomo, że 39-letni Michał pracował jako konstruktor, a 35-letnia Monika jako sprzątaczka. Para miała dwójkę dzieci: 11-letnią Maję i trzyletniego Dawida. Śledczy przyznali, że nie szukają żadnych innych podejrzanych w związku ze śmiercią rodziny, ale - jak określono - zachowują otwarty umysł".
Przed domem kwiaty złożył James Hoop, ojciec najlepszej przyjaciółki zmarłej Mai. W piątkowe popołudnie 11-letnia Jasmine przybiegła do rodziców z informacją, że "chyba coś się stało Mai".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
całej Zobacz też: Pisklę kontra lampart. Niespodziewany zwrot akcji na koniec
- Moja córka chodziła z nią do szkoły. Około szóstej zobaczyłem radiowozy. Kiedy wróciłem z pracy dowiedziałem się, że Maja nie żyje - powiedział Hoop. - Znaliśmy jej rodziców, mamę i tatę, razem wychodziliśmy na spacery. Maja była normalnym dzieckiem, uroczą dziewczynką.
- To, co się wydarzyło, jest dla nas szokiem. Moja córka była jej najlepszą przyjaciółką. Nie wiem, jak przejdzie przez to doświadczenie. Jesteśmy sąsiadami, mieszkamy po drugiej stronie ulicy. To prawdziwy szok, zajmie trochę czasu, aby się przyzwyczaić do myśli, że ich z nami nie ma - dodał ojciec Jasmine.
Również pani Hoop nie może uwierzyć w to, co się stało. - Od czasu do czasu zabierałam dziewczynki, Maję i Jasmine, razem wychodziłyśmy na spacer. Planowałyśmy nasze wspólne wyjścia, razem byłyśmy w McDonald's, w Nando's, ostatnio poszłyśmy na zakupy do Staines. Jasmine wyszła z domu, niedługo później wróciła. Byłam zaskoczona, że wróciła tak szybko. Powiedziała mi: "Mamo, mamo, myślę, że coś się stało z Mają".
Kobieta dowiedziała się o śmierci polskiej rodziny z mediów. - Myślałam: "nie, to nie może być prawda, na pewno wszystko jest w porządku". Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Maja była bardzo odważną dziewczynką, bardzo dojrzałą jak na swój wiek. Nie wiem, jak poradzimy sobie z ich stratą - przyznała.
Również inni sąsiedzi przyznali w rozmowie z brytyjskimi mediami, że kilka dni przed tragiczną śmiercią widzieli, jak Monika bawi się "bardzo szczęśliwie" z dwójką swoich dzieci.
31-letnia Oana Petaru powiedziała dziennikowi "The Mirror", że często widywała Polkę śmiejącą się z dziećmi wieczorami i w weekendy.
- Widywałam ją czasem z dziećmi na zewnątrz. Byli bardzo szczęśliwi. Zawsze się z nimi bawiła, była dobrą mamą. Nie było w nich nic dziwnego. Nie znałam ich osobiście, ale wydawała się w porządku. Kilka dni temu śmiali się i bawili w ogrodzie - mama, chłopiec i dziewczynka - powiedziała.
Głos w sprawie zabrała również policja. - Chciałabym zapewnić społeczność, że wyspecjalizowani detektywi pracują nad ustaleniem okoliczności, które doprowadziły do tego tragicznego wydarzenia. Przekażemy dalsze aktualizacje tak szybko, jak to możliwe - powiedziała detektyw inspektor Linda Bradley. - Nasze myśli są ze wszystkimi, których dotknęło to, co się stało.
- Nasze dochodzenie jest na wczesnym etapie. Obecnie nie szukamy nikogo innego w związku z incydentem. Zachowujemy jednak otwarty umysł i chcielibyśmy prosić każdego, kto uważa, że ma istotne informacje, aby skontaktował się z nami tak szybko, jak to możliwe - dodała Bradley.
Osoby, które posiadają informacje mogące pomóc w dochodzeniu, proszone są o kontakt z brytyjską policją, powołując się na numer referencyjny sprawy 5135/16Jun.