Szmajdziński: niemoralne wykorzystywanie śmierci byłych żołnierzy GROM-u
Śmierci byłych żołnierzy GROM-u nie powinno się wykorzystywać do rozliczeń między byłymi żołnierzami a
aktualnymi siłami zbrojnymi - twierdzi szef MON Jerzy Szmajdziński. Minister uważa za normalne, że byli żołnierze GROM-u zatrudniają się "poza sferą budżetową", gdzie można więcej zarobić, choć on sam wolałby, żeby szukali dla siebie bezpieczniejszej pracy.
07.06.2004 | aktual.: 07.06.2004 19:04
Po zabiciu w sobotę dwóch byłych żołnierzy GROM-u w Bagdadzie, pracowników firmy Blackwater USA, zajmującej się ochroną, media wyrażają żal, że gromowcy odchodzą ze służby i zawierają prywatne kontrakty w Iraku, gdzie lepiej zarabiają niż w wojsku, a państwo nie ma pożytku z ich przeszkolenia i doświadczenia.
Zapytany w poniedziałek o komentarz do tego, że w Polsce rośnie liczba, jak się wyraził jeden z dziennikarzy, "najemników" po służbie w wojsku czy policji, Szmajdziński powiedział, że to jest normalne. "Żołnierze GROM-u, żołnierze jednostek specjalnych, szybciej niż w innych formacjach nabywają uprawnienia emerytalne i podejmują decyzję o wyjściu z wojska. Aktywnym w tych jednostkach można być przez 8, 10 czy 12 lat" - podkreślił szef MON.
Poinformował, że dla kilkunastu z nich rocznie MON może stworzyć etaty instruktorskie, ale wszystkimi nie może się zająć. Przypomniał, że MON zawarł porozumienia z policją i Strażą Graniczną, gdzie też można się zatrudnić. "Ale wielu będzie trafiało tam, gdzie się płaci więcej niż w sferze budżetowej, choć wolałbym, żeby znajdowali sposób na życie w sferze bezpiecznej dla siebie i swoich rodzin" - oświadczył.
"Ja bym bardzo prosił, by śmierci byłych żołnierzy GROM-u nie wykorzystywać do jakichś rozliczeń między byłymi żołnierzami a aktualnymi siłami zbrojnymi" - zaapelował szef MON. Dodał, że należy wyrazić ból po stracie "wspaniałych ludzi". "Oni podjęli samodzielnie decyzję o wyjściu z GROM-u i oni sami podjęli decyzję o wyjeździe do Iraku" - dodał. Powiedział, że z GROM-u od przejścia tej jednostki do MON w 2000 r. odeszło ok. 100 żołnierzy, a przybyło 123 nowych.
Według szefa MON, przekazanie władzy rządowi Iraku to jeszcze nie zakończenie trudnego procesu stabilizacji w Iraku. "Wszyscy, którzy tam się udają w innym charakterze niż jako żołnierze jednostek wojskowych, muszą wziąć pod uwagę ogromne ryzyko" - podkreślił Szmajdziński. Dodał, że w Iraku jako ochroniarze służy kilkadziesiąt tysięcy byłych żołnierzy, m.in. jednostek specjalnych z całego świata.