Szła ulicą blisko miesięcznicy smoleńskiej. "Proszę pani, będziemy panią eskortować"

- Usłyszałam od dwóch policjantów, że dostali rozkaz eskortowania mnie. Szłam na swój wykład na UW. Przy okazji miesięcznicy smoleńskiej służby podejmują działania polityczne. W którymś momencie za to zapłacą - mówi Wirtualnej Polsce była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, dr Hanna Machińska.

Była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich dr Hanna Machińska
Była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich dr Hanna Machińska
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Dariusz Faron

- Udawałam się na swój wykład na Uniwersytecie Warszawskim. O godzinie 7:50 na Krakowskim Przedmieściu, które było szczelnie zabarykadowane, zostałam zatrzymana przez policję. Zapytano mnie, dokąd zmierzam i w jakim celu. Nie odpowiedziałam, bo idę drogą publiczną, ulica nie jest własnością policji. "Proszę pani, będziemy panią eskortować" - relacjonuje w rozmowie z WP dr Hanna Machińska.

Gdy powiedziała, że nie życzy sobie eskorty, dwóch policjantów zagrodziło jej drogę.

- Nie czułam się bezpiecznie. Usłyszałam, że policjanci dostali rozkaz eskortowania mnie. Szli pół kroku za mną, a następnie "przekazali" mnie policjantce. Poprosiłam ją o podanie podstawy prawnej, a funkcjonariuszka powtórzyła, że ma rozkaz - mówi w rozmowie z WP dr Machińska. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Doprowadzono mnie do początku budynku uniwersyteckiego. Co pomyśleli studenci, widząc swoją wykładowczynię prowadzoną przez policję? Dziwny widok. Pewnie zastanawiali się, co takiego zrobiłam. Gdy przeszłam między wozami policyjnymi, policjantka już za mną nie podążała. To, co się stało, oceniam bardzo negatywnie. Dostałam też wiele sygnałów od osób, które w związku z obchodami miesięcznicy katastrofy smoleńskiej były legitymowane. Ja czułam się w opisanej sytuacji fatalnie - dodaje zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich w latach 2017-2022. 

Jak informowaliśmy, nie jest to jedyny incydent, do którego doszło we wtorek. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ostro zareagował na położoną przed pomnikiem smoleńskim w Warszawie wiązankę.

Na dołączonej do niej kartce napisano o rzekomych "ofiarach" Lecha Kaczyńskiego. Jedna z osób będących na miejscu krzyczała, że zachowanie prezesa PiS miało mieć charakter "przestępstwa". Wywiązała się awantura.

- Policja ma bronić porządku. Tymczasem gros sił policyjnych chroni jedną osobę. W związku z tym część miasta jest kompletnie oddzielona kordonem i jakimiś wozami policyjnymi, jak byśmy mieli stan wojenny. To nienormalne. W którymś momencie służby mundurowe zapłacą za swoje działania. Widać wyraźnie, że są to działania na polecenie polityczne. Jako obywatelka protestuję. Policja ma służyć obywatelom - kończy Machińska. 

O komentarz do sytuacji poprosiliśmy zespół prasowy Komendanta Głównego Policji. Oczekujemy na jego odpowiedź.  

Dariusz Faron, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (727)