Szkoła nie potrafi sobie poradzić z alergią ucznia
"Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska" pisze o
siedmioletnim Michale Warchole, który nie jada obiadów w szkolnej
stołówce, ponieważ jest uczulony na białko zwierzęce. A w szkolnym
menu zupy zabiela się śmietaną. Dziecko wychodzi z domu wczesnym
rankiem i wraca wieczorem.
13.09.2007 | aktual.: 13.09.2007 00:55
Chłopiec z powodu alergii w ogóle nie jada obiadów w szkole, chociaż - podkreśla gazeta - większość drugich dań z pewnością by mu nie zaszkodziła. Jednak nauczyciele obawiają się, że obiad wywoła u dziecka reakcję alergiczną; ponieważ są za niego odpowiedzialni, wolą uniknąć ryzyka. I Michał od 7.30 do 16.30 może jeść tylko kanapki.
Tak naprawdę nie może jeść jedynie tej nieszczęsnej zupy i jajka sadzonego - mówi matka chłopca Agnieszka Warchoł. Po tym na pewno dostałby swędzącej wysypki. W przedszkolu panie kucharki zawsze odlewały jedną łyżkę zupy, żeby miał bez śmietany. Ale teraz jest to nie do przeskoczenia - dodaje kobieta.
Pedagog z wrocławskiej Szkoły Podstawowej nr 20 Lidia Marcinkowska tłumaczy, że w ich placówce kucharki pewnie postępowałyby tak samo, ale... sanepid zamknął stołówkę i szkoła musi posiłkować się firmą cateringową. Firma odmówiła wożenia jednego posiłku dla alergicznego dziecka - przyznaje Marcinkowska. Dopiero zaczął się rok szkolny i wszystko jest w powijakach. Postaramy się, by rodzice byli zadowoleni - obiecuje pedagog.
Dziennik informuje, że na razie szkoła poprosiła rodziców Michała o listę produktów, na które syn jest uczulony. Po tym, jak rodzice listę dostarczyli, chłopiec tylko przez dwa dni dostał obiad w szkole. Teraz nosi kanapki. Zależy nam, by w ciągu dnia zjadł jeden ciepły posiłek - tłumaczy ojciec chłopca Dariusz Warchoł. To jeszcze maluch, a my pracujemy od rana do wieczora - wyjaśnia.
Miejscy urzędnicy są zaskoczeni problemem państwa Warchołów. Tu potrzeba tylko trochę dobrej woli ze strony szkoły i firmy cateringowej - uważa dyrektor wydziału edukacji Lilla Jaroń.
Teresa Borkowska ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ul. Wejherowskiej we Wrocławiu, opowiada "Słowu Polskiemu - Gazecie Wrocławskiej", że w ich placówce jedno z 40 dzieci jest na diecie bezcukrowej. Nie mamy żadnych problemów - zapewnia._ A rodzice płacą tyle, co za zwykły obiad. Firma cateringowa świadczy usługi szkole, a nie odwrotnie_ - podkreśla Borkowska. (PAP)