Szkoła duchów na Podlasiu. Wyremontowany budynek, boisko orlik, ale brak uczniów i dyrektora

Szkoła duchów na Podlasiu. Wyremontowany budynek, boisko orlik, ale brak uczniów i dyrektora

Szkoła duchów na Podlasiu. Wyremontowany budynek, boisko orlik, ale brak uczniów i dyrektora
Źródło zdjęć: © East News | Sebastian Czopik/Reporter
Tomasz Molga
30.08.2018 16:36, aktualizacja: 31.08.2018 10:15

Zaledwie 11 uczniów udało się znaleźć władzom szkoły podstawowej w Monkiniach na Podlasiu. Inauguracja roku szkolnego wisi na włosku. Trwają jeszcze poszukiwania dyrektora, który pokieruje placówką.

Budynek jest po remoncie, ma nowe okna, obok wybudowano boisko orlik, jest również bieżnia, a nawet kort do gry tenisa. Brakowało tylko uczniów i dyrektora, który zechciałby poprowadzić placówkę. Dopiero dziś, czyli już w ostatniej chwili, udało się zebrać 11 dzieci, które mogłyby rozpocząć naukę.

- Czy rozpocznie się rok szkolny? Nie wiem! Trzeba pytać dyrektora, tyle, że dziś kończy się mu umowa - mówi zdenerwowana pracownica szkoły w Mokiniach i kończy rozmowę.

Bardzo ładna, lecz niepotrzebna szkoła

W piątek 31 sierpnia, ma odbyć się spotkanie wójta gminy, rodziców oraz przedstawiciela kuratorium. Mają ustalić, czy otwarcie placówki w poniedziałek ma sens. W niewielkiej wsi na północo-wschodnim krańcu Polski ta dyskusja toczy się już od kilku lat. Czy uda się zebrać uczniów, którzy zapełnią szkolne ławki? Jednak słowo "zapełnią" jest na wyrost. W 2016 roku naukę pobierało tu 21 uczniów, w poprzednim roku szkolnym 13. Teraz udało się skrzyknąć zaledwie 11 dzieci chętnych do nauki. Tyle, że z posady właśnie rezygnuje dyrektor szkoły.

- Gmina podjęła już w poprzednich latach uchwałę o likwidacji szkoły, jednak stanowisko kuratora było negatywne - mówi WP Małgorzata Palanis, rzecznik prasowy Podlaskiego Kuratora Oświaty. - Budynek został wyremontowany, to bardzo dobrze wyposażona szkoła. Nawet jeśli dzieci byłoby kilkoro, to jesteśmy przeciwni odsyłaniu ich do innych szkół, odległych o około 30 kilometrów - dodaje urzędnik.

Absurd polega na tym, że przeżywająca problemy finansowe gmina Nowinka ponosi wysokie koszty prowadzenia placówki. Rachunki oraz etaty kilkorga pedagogów to wydatek 300 tys. złotych rocznie. Kontynuacji działalności szkoły sprzeciwia się wójt Dorota Winiewicz. Kilka dni temu miała osobiście dzwonić do rodziców. Odwołała rozpoczęcie roku szkolnego i poleciła przeniesienie maluchów do sąsiednich miejscowości.

11 uczniów, nauczyciel i pani woźna

- Czujemy się oszukani ponieważ wójt przedstawiła nam sprawę tak, jakby nie było innego wyjścia. Przed dziennikarzami oświadczyła, że nie ma dzieci chętnych do nauki, a dyrektor placówki odchodzi - oburza się matka jednego z uczniów. Domaga się otwarcia placówki. - Jest więcej rodziców, którzy pracują i nie mają czasu odwozić dzieci do szkoły w Nowince - dodaje.

W czwartek wójt Nowinki była niedostępna i nie skomentowała zarzutów. Wiadomo jednak, że z pracy w szkole zrezygnowała jedna z nauczycielek. Mimo to kuratorium nalega na rozpoczęcie zajęć. Bez zgody kuratora nie ma mowy o zamknięciu szkoły. To oznacza, że na pierwszy dzień roku szkolnego do placówki może przyjść jeden nauczyciel i pani woźna.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (67)
Zobacz także