Całe miasto postawione na nogi. Mieszkańcy byli w szoku podczas obławy

- Budzę się rano, widzę alert w telefonie i nawet nie wiedziałem, o co chodzi - mówi Wirtualnej Polsce mężczyzna spotkany przy ul. Sudeckiej we Wrocławiu, gdzie w nocy Maksymilian F. postrzelił dwóch funkcjonariuszy, są w bardzo ciężkim stanie. Obława za 44-latkiem postawiła na nogi całe miasto. - Szkoda tylko tych policjantów - dodaje jedna z mieszkanek. Inni mają zastrzeżenia do działań służb.

Całe miasto postawione na nogi. Mieszkańcy byli w szoku podczas obławy
Całe miasto postawione na nogi. Mieszkańcy byli w szoku podczas obławy
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Po godz. 3 nad ranem mieszkańcy Wrocławia otrzymali alert RCB, w którym poinformowano, że poszukiwany jest niebezpieczny mężczyzna.

"Może być uzbrojony. Zachowaj ostrożność. Stosuj się do poleceń służb. W razie kontaktu zadzwoń na 112" - brzmiała pierwsza wiadomość. W kolejnej zamieszczono rysopis Maksymiliana F., który w nocy z piątku na sobotę przy ul. Sudeckiej postrzelił dwóch funkcjonariuszy i zbiegł z miejsca zdarzenia.

"Mężczyzna - 44 lata, 170 cm, szczupła budowa. Kilkudniowy zarost, blond włosy zaczesane na prawą stronę. Okulary, ciemna kurtka z kapturem, kolorowa chusta" - można było przeczytać w kolejnym alercie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wrocław w szoku. "Nie byłam niczego świadoma"

- Akurat nie dostałam SMS-a, więc nie byłam niczego świadoma. Przyjechałam do centrum spod Oławy i już tam można było dostrzec, że coś się dzieje. Kontrole policyjne na wjeździe do miasta, zatrzymywano każdy samochód. Kontrolowano dokładnie ciężarówki, nawet autokar. Przez to utworzył się korek - mówi Wirtualnej Polsce młoda mieszkanka Wrocławia.

Policja dobrze zabezpieczyła każdy wylot z miasta. Patrole zatrzymywały pojazdy nawet na Autostradowej Obwodnicy, kilkanaście kilometrów dalej.

Do ataku na policjantów doszło tuż obok nieczynnego szpitala kolejowego przy ul. Sudeckiej. Będąc na miejscu, można z każdej strony dostrzec policyjne busy. Fragment drogi jest zablokowany, choć od zdarzenia minęło już kilka godzin. Na miejscu wciąż pracują policyjni technicy. Rozciągnięto nawet specjalny namiot, gdzie zbierane są dowody.

- Proszę przejść za budynkiem i tutaj nie przeszkadzać - słyszę od funkcjonariusza w pobliżu namiotu.

"Nawet nie wiedziałem, o co chodzi"

- Nie słyszałam żadnych strzałów w nocy - mówi wrocławianka, która po godz. 9 wyszła na spacer z psem.

Na rogu ul. Sudeckiej pracy policjantów przygląda się natomiast mężczyzna. - Budzę się rano, widzę alert w telefonie i nawet nie wiedziałem, o co chodzi - dodaje. Ma zastrzeżenia co do treści alertu, bo przecież Wrocław jest dużym miastem, a treść ostrzeżenia była bardzo ogólnikowa. - Jeśli ktoś rano nie włączył telewizji albo radia, to równie dobrze mógł pomyśleć, że to się wydarzyło w Warszawie - dodaje.

Kilkaset metrów od miejsca, w którym padły strzały, znajduje się kościół. Na sobotni poranek zaplanowano tam pogrzeb. Osoby, które przyjechały do świątyni, też usłyszały, że droga jest zamknięta i trzeba dojechać z innej strony. Na teren przykościelny przepuszczono tylko jeden z samochodów.

Namiot na ul. Sudeckiej w miejscu, gdzie padły strzały
Namiot na ul. Sudeckiej w miejscu, gdzie padły strzały© WP | Łukasz Kuczera

- Szkoda tylko tych policjantów. Zatrzymali groźnego mężczyznę, a tu taka tragedia - mówi kobieta podczas odśnieżania auta przy ul. Sudeckiej. Wybiera się na poranne zakupy, więc policjanci pozwalają jej wyjechać, pomimo zablokowanej drogi.

Stan poszkodowanych funkcjonariuszy jest krytyczny. Świadomi są tego mundurowi pracujący na miejscu, którzy rozmawiają na ten temat między sobą. Wszystko wskazuje na to, że Maksymilian F. postrzelił ich w środku nieoznakowanego radiowozu.

Jeden ze świadków widział, jak 44-latek szybko ucieka z pojazdu. To on zaalarmował służby.

"Wczoraj mi groził"

- Oby znaleźli go szybciej niż tego z Gdańska, bo strach wyjść nawet z psem na spacer - mówi inna mieszkanka ul. Sudeckiej. Tyle że Maksymilian F. nie był mieszkańcem tej okolicy. W połowie listopada policja wystawiła za nim list gończy. Mężczyzna miał do odsiadki pół roku za oszustwo. Jego ostatni adres zamieszkania to ul. Objazdowa na wrocławskim Muchoborze Wielkim.

Jeden z napotkanych mężczyzn mówi Wirtualnej Polsce, że "kojarzy" Maksymiliana F. - Wczoraj mi groził - relacjonuje, ale nie chce wdawać się w szczegóły. Tyle że policja twierdzi, że 44-latek od dawna nie pojawiał się w tej okolicy. Wiedział, że jest poszukiwany i nie ma co szukać w tym miejscu.

Ul. Objazdowa - w tej okolicy miał mieszkać Maksymilian F.
Ul. Objazdowa - w tej okolicy miał mieszkać Maksymilian F. © WP | Łukasz Kuczera

W sobotni poranek na ul. Objazdowej próżno szukać radiowozów i śladów policjantów. Okazuje się, że służby od początku wiedziały, że 44-latek ukrywa się w rejonie Sępolna i Biskupina - to drugi koniec Wrocławia. Patrole policji sprawdzały tereny wokół zoo i Stadionu Olimpijskiego. Mężczyznę znaleziono przy wałach na Odrze. Miał przy sobie broń. Nie wiadomo, czy to z niej postrzelił w nocy funkcjonariuszy.

"UWAGA! Policja odwołuje poszukiwania mężczyzny podejrzanego o usiłowanie zabójstwa. Został zatrzymany" - brzmi lakoniczny alert RCB, jaki mieszkańcy Wrocławia otrzymali po godz. 11.

Ul. Sudecka o godz. 10 - na miejscu wciąż trwa praca policji
Ul. Sudecka o godz. 10 - na miejscu wciąż trwa praca policji© WP | Łukasz Kuczera

Nieoficjalne informacje o schwytaniu Maksymiliana F. pojawiły się już po godz. 9, co jest kolejnym kamyczkiem do ogródka służb. - Ten komunikat powinien być wysłany natychmiast - mówi wrocławianin, który wcześniej narzekał na lakoniczną treść alertu. Zastrzeżeń jest więcej.

Swoją relację przedstawia Wirtualnej Polsce również mężczyzna, który rano wybrał się w okolicy na bieganie. Była godz. 4 nad ranem. - Podjeżdża do mnie samochód, wysiadają panowie, więc cofam się, bo nie wiem, o co chodzi. Okazuje, się że to policja. Rutynowe pytania, co tutaj robię. Oczywiście odpowiadam, na koniec dostaję jeszcze pytanie o nazwisko i tyle. Wsiadają, życzę spokojnego poranka i biegnę dalej. Nie wiedziałem nic o postrzeleniu policjantów. Alert odczytałem dopiero po powrocie do domu ok. godz. 6 rano - mówi nam mężczyzna, który skontaktował się z nami poprzez platformę #dziejesie.

- W okolicy są ogródki działkowe, gdzie sprawca mógł się ukryć. Myślę, że w takiej sytuacji powinni mnie poinformować, że w okolicy gania uzbrojony i niebezpieczny koleżka. Jako były policjant i żołnierz uważam, że niestety policja jest niedoszkolona. Ponadto nie ma procedur, a jeśli są, to nie są stosowane - podsumowuje gorzko nasz rozmówca.

Łukasz Kuczera, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (217)