Szefowa Instytutu Sztuki Filmowej: zwróciłam pieniądze
Szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF), Agnieszka Odorowicz, zapewniła, że zwróciła wszystkie pieniądze, jakie
Stowarzyszenie Kultury Akademickiej "Instytut Sztuki" zainwestowało w adaptację jej krakowskiego mieszkania.
Odorowicz odniosła się do opublikowanego w "Rzeczpospolitej" artykułu na jej temat, z którego wynika, że wykończenie mieszkania dyrektor PISF mogło być przykrywką dla wyprowadzenia ponad 100 tys. złotych z tego Stowarzyszenia. Odorowicz jest jedną z założycielek Stowarzyszenia.
Artykuł nosi tytuł "Love story z korupcją w tle". Zdaniem Odorowicz, "jest po prostu obrzydliwy", zawiera nieprawdę i insynuacje. Do korupcji w Stowarzyszeniu nie doszło - powiedziała Odorowicz.
Według "Rzeczpospolitej", Stowarzyszenie Kultury Akademickiej zainwestowało ponad 200 tys. zł w remont krakowskiego mieszkania Odorowicz. Zapłaciło m.in. za kafelki z Włoch, włączniki światła z Belgii, kominek i luksusową, wartą ok. 27 tys. złotych wannę. Jak podała gazeta, wanna ta "ma kształt serca, nazywa się 'love story' i należy do najdroższych na rynku". Mamy drugą sławną wannę - skomentowała szefowa PISF.
Odorowicz zapewniła, że na podstawie faktur wystawionych za ten remont przez Stowarzyszenie, zwróciła "wszelkie kwoty, wraz z odsetkami". Jak poinformowała, było to w sumie niecałe 97 tys. złotych, czyli ponad dwa razy mniej, niż podała "Rzeczpospolita".
W 2004 roku podpisałam umowę przedwstępną na kupno-sprzedaż mieszkania, które Stowarzyszenie chciało zaadaptować na pokoje gościnne. Do podpisania umowy właściwej nie doszło z przyczyn ekonomicznych - ceny mieszkań w Krakowie znacznie wzrosły i byłoby z mojej strony głupotą pozbywanie się takiego mieszkania. Zgodnie z umową zwróciłam więc Stowarzyszeniu wszelkie koszty, jakie poniosło - powiedziała Odorowicz.
W specjalnie wydanym oświadczeniu w tej sprawie szefowa PISF doprecyzowała, że w zawartej ze Stowarzyszeniem umowie przedwstępnej kupna-sprzedaży z dnia 15 listopada 2004 r. zobowiązała się do sprzedaży krakowskiego mieszkania z przeznaczeniem na pokoje gościnne Stowarzyszenia, za cenę 183 tys. złotych (niecałe 2,3 tys. za metr kwadratowy).
"Od tego momentu Stowarzyszenie miało prawo do przeprowadzania wszelkich prac podwyższających standard tego mieszkania - napisała Odorowicz w oświadczeniu. - Umowa została zawarta w chwili, gdy nie była jeszcze założona księga wieczysta dla tego lokalu. W związku z powyższym, w umowie przewidziano możliwość odstąpienia od umowy z jakiegokolwiek powodu, a w szczególności w przypadku nie przedstawienia właściwego wyciągu z ksiąg wieczystych. O fakcie założenia księgi wieczystej i zawarciu w niej właściwego wpisu dowiedziałam się dopiero we wrześniu 2006 r., kiedy poproszony przeze mnie adwokat, Andrzej Majewski, uzyskał stosowny wypis".
Według Odorowicz, artykuł w "Rzeczpospolitej" mógł być zabiegiem, mającym ją skompromitować. W środowisku filmowym od dawna krążyły pogłoski, że szykowane są materiały na Instytut, żeby mnie skompromitować - powiedziała szefowa PISF.
Odorowicz uważa, że powodem ataków na jej osobę może być Ustawa o kinematografii, która zobowiązuje nadawców prywatnych do płacenia podatku w wysokości 1,5% przychodów z reklam oraz operatorów telewizji kablowych do płacenia 1,5% przychodu uzyskanego z opłat za dostęp do reemitowanych programów telewizyjnych. Pieniądze te mają służyć finansowaniu produkcji polskich filmów przez PISF.
Ustawa o kinematografii nie wzbudza zachwytu płatników tej ustawy. Nic od czasu tej ustawy nie robię, tylko odpowiadam na różne donosy - powiedziała dyrektor PISF.