Szef podkomisji smoleńskiej pracuje też w innym miejscu? Sprawa się wyjaśniła
P.o. szefa podkomisji smoleńskiej pracuje dla wielu spółek należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej? PGZ odpowiada: pracuje u nas, ocenia projekty spółek, ale nie jest przez nie zatrudniony
Pełniący obowiązki przewodniczącego podkomisji smoleńskiej Kazimierz Nowaczyk jest zatrudniony w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, gdzie opiniuje projekty badawcze i rozwojowe jej spółek, ale nie jest zatrudniony przez te spółki - poinformowała PGZ.
Odnosząc się do informacji podanych w piątek przez portal tvn24 i telewizję TVN, PGZ w przesłanym PAP komunikacie oświadczyła, że "Kazimierz Nowaczyk jest zatrudniony w spółce PGZ S.A. na podstawie umowy cywilno-prawnej".
Inne "zajęcia" Nowaczyka
"Pracując w spółce PGZ S.A. Pan dr Kazimierz Nowaczyk zajmuje się m.in. opiniowaniem projektów badawczych i rozwojowych prowadzonych w spółkach z Grupy PGZ, co nie oznacza, że Pan dr Kazimierz Nowaczyk jest zatrudniony także w spółkach wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej" - zaznaczyła PGZ.
Zobacz wideo: Tego o Macierewiczu mogłeś nie wiedzieć
Jak napisał portal tvn24.pl, "dla Kazimierza Nowaczyka kierowanie podkomisją wyjaśniającą katastrofę w Smoleńsku jest tylko jednym z wielu zajęć". Według portalu Nowaczyk "jednocześnie pracuje dla zbrojeniowego koncernu PGZ i poszczególnych spółek, które wchodzą w jego skład".
Nowaczyk zastąpił na stanowisku przewodniczącego podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej Wacława Berczyńskiego, który zrezygnował 20 kwietnia, kilka dni po opublikowaniu wywiadu, w którym twierdził, że "wykończył" przetarg na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla wojska, w którym do ostatecznych negocjacji poprzednie kierownictwo MON wybrało śmigłowce Caracal grupy Airbus Helicopters.
Do podległej resortowi obrony PGZ należą wszystkie państwowe zakłady zbrojeniowe - ponad 60 firm zatrudniających 17,5 tys. pracowników.
Misiewicz zatrudniony w PGZ przez trzy dni
Jak informowali wcześniej dziennikarze "Rzeczpospolitej", były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz miał zarabiać w PGZ nawet 50 tysięcy miesięcznie. W konsekwencji artykułu Misiewicz (który miał być doradcą zarządu do spraw komunikacji) złożył rezygnację. Sama spółka zaprzeczyła, by kwota wynagrodzenia była prawdziwa. Jednak nie ujawniła, ile 27-latek bez wyższego wykształcenia miał zarabiać.
Źródło: rp.pl,PAP,TVN24
Przeczytaj też: Tak żona Biniendy walczyła o "prawdę"