Szef I zmiany w Afganistanie przeniesiony do rezerwy
Gen. Marek Tomaszycki, który kierował I
zmianą polskiego kontyngentu w Afganistanie, został przeniesiony
do rezerwy - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do wojska.
22.01.2008 | aktual.: 22.01.2008 16:41
Informację potwierdził dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Cezary Siemion.
Decyzja ma związek z prowadzonym przez wojskową prokuraturę śledztwem w sprawie ostrzelania w sierpniu ubiegłego roku przez polskich żołnierzy wioski Nangar Khel, w wyniku czego zginęło kilkoro cywilów.
Jest tyle niejasności wokół sprawy zajść w wiosce, że do czasu ich wyjaśnienia generał został przeniesiony do rezerwy i znajduje się w dyspozycji ministra - powiedział płk Siemion.
Kilkanaście dni temu szef MON Bogdan Klich wstrzymał decyzję o wyznaczeniu gen. Tomaszyckiego na szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego; podjął ją jeszcze jego poprzednik Aleksander Szczygło.
Klich mówił wówczas, że zdecydował się na taki krok, "ponieważ minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zadeklarował, że nie jest pewny, czy generał Tomaszycki będzie występował tylko w charakterze świadka, czy może w charakterze podejrzanego". W tej sytuacji, jeżeli jest cień wątpliwości co do statusu pana generała Tomaszyckiego, musiałem decyzję mojego poprzednika wyhamować - mówił Klich.
Decyzja o przeniesieniu gen. Tomaszyckiego do rezerwy budzi wiele kontrowersji w środowisku wojskowych, którzy przypominają, że "generał nie ma żadnych zarzutów" i "ktoś chce zrobić z niego kozła ofiarnego".
Płk Cezary Siemion podkreślił, że minister Bogdan Klich podjął taką decyzję z myślą o kompleksowym wyjaśnieniem sprawy, w którą uwikłani są polscy żołnierze z misji w Afganistanie. Dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON dodał, że przeniesienie generała do rezerwy ma charakter tymczasowy i w przypadku pozytywnego, dla generała Tomaszyckiego, rozwiązania sprawy - będzie on przywrócony do służby. Pułkownik zaprzeczył jakoby decyzja miała charakter polityczny.
Krytycznie ocenia tę decyzję także były szef MON Aleksander Szczygło. Promowanie w wojsku takich generałów jak gen. Mieczysław Bieniek, gen. Janusz Bojarski czy - na szczęście nieudanie - gen. Piotr Czerwiński, a z drugiej strony, zamykanie drogi awansu gen. Tomaszyckiemu i innym doświadczonym dowódcom oraz wykwalifikowanym oficerom jest w najwyższym stopniu niepokojące - ocenił Szczygło.
Jak dodał b. szef MON, niezrozumiałe jest to, że z jednej strony na wysokie stanowiska wyznaczani są wojskowi, np. tacy, wobec których formułowane są podejrzenia, a z drugiej - w oparciu o prasowe publikacje - blokuje się nominacje osób, które nie mają żadnych zarzutów.
Nazwisko Czerwińskiego pojawiało się w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości przy organizowaniu przetargów. Jak podkreślała prokuratura, nie ma on postawionych zarzutów, ale jest materiał dowodowy wskazujący na ewentualną możliwość przekroczenia przez niego uprawnień dowódczych poprzez przyjęcie korzyści majątkowej w latach 2003-2004.
Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło w sierpniu ub.r. W jego wyniku zginęło sześć osób, dwie następne zmarły w wyniku odniesionych ran. Wśród poszkodowanych były dzieci i kobiety - trzy zostały poważnie okaleczone.
W związku z ostrzałem wioski prokuratura postawiła zarzuty siedmiu żołnierzom. Sześciu z nich zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny.
W ubiegłym tygodniu prokuratura przesłuchała gen. Tomaszyckiego; nie ujawniono jakie pytania mu zadano, ani co zeznał Tomaszycki.