Szef fundacji Viva ogłosił upadłość. W sądzie zasłaniał się światopoglądem
Szef organizacji prozwierzęcej Viva Cezary Wyszyński miał tyle długów, że ogłosił upadłość konsumencką. Zobowiązań jednak spłacać nie zamierza, bo nie znalazł pracy, które byłaby zgodna z jego światopoglądem. Dotarliśmy do nagrania z sądu, na którym padają absurdalne tłumaczenia.
Viva jest jedną z wiodących organizacji prozwierzęcych w Polsce. Walczy o humanitarne traktowanie zwierząt hodowlanych i domowych. O fundacji zrobiło się głośno rok temu, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński wystąpił w jej filmie promującym zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Według "Newsweeka", Wyszyński to prywatnie wieloletni znajomy córki posła Krzysztofa Czabańskiego. To on brał udział w nagrywaniu filmu z Kaczyńskim.
- Córkę pana posła poznałem kilkanaście lat temu, razem byliśmy wolontariuszami w schronisku dla zwierząt.Żadne znajomości nie były tu jednak potrzebne. Po prostu zadzwoniliśmy na numer stacjonarny do sekretariatu, być może nawet rozmawialiśmy z panią Basią. I po dwóch tygodniach zostaliśmy przyjęci. Co do ustawy: rzeczywiście powstawała ona przy współudziale organizacji prozwierzęcych. Ma ona korzenie w projekcie obywatelskim, pod którym w 2010 r. zebraliśmy ponad 220 tys. podpisów. Kolejna wersja została wypracowana w parlamentarnym zespole przyjaciół zwierząt w zeszłej kadencji, ale Sejm nie zdążył jej uchwalić. To, co prezentuje poseł Czabański, jest jeszcze nowszą wersją, w której pojawia się m.in. kwestia ograniczenia uboju rytualnego – mówił Wyszyński.
Tymczasem, jak informuje portal wsensie.pl, szef fundacji Viva właśnie ogłosił upadłość konsumencką. Jeszcze kilkanaście lat temu był przedsiębiorcą - miał udziały w firmie poligraficznej Azet-Grafico i pełnił w niej funkcję wiceprezesa. Pod koniec 2000 r. udziały w Azet-Grafico objęła giełdowa spółka Chemiskór znana m.in. z wyprawiania skór. Spółka po przejęciu przez nowych właścicieli wylądowała na giełdzie i przyjęła nazwę 4Media. - Współpraca z nowymi właścicielami doprowadziła do bankructwa naszej rodzinnej firmy i wpędziła mnie w długi sięgające kilkuset tysięcy złotych. Aż w końcu musiałem złożyć wniosek o upadłość – argumentował Wyszyński.
W sądzie Wyszyński przekonywał, że nie jest w stanie długów spłacić. A podczas jednego z posiedzeń sądu doszło do kuriozalnej wymiany zdań między nim a sędzią.
– Czy nie wzbudził pan w sobie refleksji, że długi trzeba oddawać? – zapytała sędzia.
– Nie widziałem możliwości, żeby móc spłacić taki dług – odpowiedział Wyszyński.
– Jednak mając świadomość, jaki dług na panu ciąży, zgodził się pan i godzi nadal na zatrudnienie za minimalne wynagrodzenie.
– Szukałem dodatkowego zatrudnienia, ale w miejscach, w których… nie byłoby ono sprzeczne z moim światopoglądem.
– A na przykład sprzątanie… To jest czynność neutralna światopoglądowo – zauważyła sędzia.
– Tak, ale wtedy nie miałbym czasu, żeby zrobić coś dobrego dla zwierząt – tłumaczył szef Vivy.
– Zaciągnął pan zobowiązania finansowe i chyba zdawał sobie sprawę z tego, że długi trzeba spłacać? Czyli należy przyjąć, że nie był pan w stanie podjąć dodatkowego zatrudnienia, które byłoby zgodne z pańskim światopoglądem i spowodowało podwyższenie pańskich zarobków? – dopytywała sędzia.
– Tak.
Wsensie.pl podaje, że organizacja Wyszyńskiego obraca wielomilionowymi kwotami. W 2017 r. na jej konta trafiło ponad 10 mln zł, głównie z darowizn od obywateli. Drugim ze źródeł są granty od samorządów. W zeszłym roku Viva dostała np. 70 tys. zł od Warszawy i prawie 50 tys. zł od Gdyni rządzonej przez Wojciecha Szczurka. Według portalu wsensie.pl łączne miesięczne wynagrodzenie członków zarządu Vivy, której Wyszyński jest prezesem, wynosi 10 tys. zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl