Szef ABW podał się do dymisji
Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej
Barcikowski podał się do dymisji - poinformował Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych.
03.11.2005 | aktual.: 03.11.2005 19:41
Jak dodał Wassermann, obowiązki szefa ABW pełni Witold Marczuk. Marczuk był m.in. komendantem Straży Miejskiej w Warszawie. Taką decyzję podjął premier Kazimierz Marcinkiewicz, któremu dymisję złożył dotychczasowy szef ABW Andrzej Barcikowski - powiedział koordynator ds. służb specjalnych.
Zgodnie z ustawą o ABW, premier może powierzyć pełnienie obowiązków szefa innej osobie, ale "na czas nie dłuższy niż 3 miesiące". Zgodnie z prawem, zanim będzie można powołać nowych szefów i ich zastępców, kandydatury muszą zaopiniować: prezydent RP, rządowe kolegium ds. służb specjalnych oraz sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Opinie te nie są wiążące dla premiera.
Rezygnację złożyli też zastępcy: Barcikowskiego - płk Jacek Mąka oraz Ananicza - płk Zenon Bilewicz. Obowiązki Mąki pełnił będzie Marek Wachnik - b. szef delegatury UOP w Olsztynie, zwolniony z UOP przy jego rozwiązaniu przez rząd Leszka Millera w 2002 r. Był on działaczem Stowarzyszenia Obrony Praw Funkcjonariuszy Służb Mundurowych i Żołnierzy "MAGNUM", założonego przez oficerów zwolnionych przy likwidacji UOP (zwolniono wtedy prawie 500 funkcjonariuszy).
Te zmiany mają na celu rzetelną realizację programu w zakresie poprawy jakości funkcjonowania służb specjalnych z pełną gwarancją wszelkich zobowiązań tych służb we współpracy zagranicznej - powiedział Wassermann na konferencji prasowej. Nie odpowiadał na żadne pytania dziennikarzy.
Nie było mowy o Wojskowych Służbach Informacyjnych (które rząd chce rozwiązać) i ich szefie gen. Marku Dukaczewskim.
Marczuk to bliski współpracownik prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. W 2002 r. objął stanowisko komendanta liczącej ponad tysiąc osób warszawskiej Straży Miejskiej. Wcześniej był trzy razy Generalnym Inspektorem Celnym - w 1992 r., w 1998 r. i w latach 1999-2001.
W 1995 r. prokuratura oskarżyła go o niedopełnienie obowiązku w sprawie dotyczącej przemytu papierosów i sprzętu rtv, przez co Skarb Państwa stracił 8 mln zł. Marczuk nie przyznał się do zarzutów. Gdy prasa napisała o zarzutach prokuratury, ówczesny wicepremier-minister finansów Leszek Balcerowicz zażądał jego dymisji. W obronie Marczuka stanęła grupa posłów AWS, którzy uważali, że premier nie powinien ulegać naciskom Balcerowicza. Ostatecznie Buzek w maju 1998 r. odwołał Marczuka.
We wrześniu 1998 roku sąd odesłał sprawę przemytu do prokuratury. W maju 1999 r. Prokuratura Okręgowa w Toruniu uznała, że Marczuk nie popełnił zarzucanego mu przestępstwa i umorzyła postępowanie. Marczuka przywrócono na szefa GIC.
W 1991 r. Marczuk był szefem Departamentu V Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy (BBN kierował wtedy Lech Kaczyński). Departamentowi zarzucano inwigilację polityków. Marczuk mówił, że departament "zajmował się monitorowaniem policji i UOP w imieniu urzędu prezydenta" i "nie prowadził żadnej pracy operacyjnej czy dochodzeniowej"
Nowek był szefem UOP od lutego 1998 r. do października 2001 r. Był wielokrotnie oskarżany przez SLD o nielegalne działania przeciw Sojuszowi. W czasie lustracji kandydatów na prezydenta w wyborach 2000 r. znana była wypowiedź Nowka: "Nie ma dobrego czasu dla szefa służby, żeby przekazać społeczeństwu informację, że aktualny urzędujący prezydent i kandydat w przyszłych wyborach jest w oryginalnym rejestrze SB wykazany jako tajny współpracownik". Wtedy to bowiem w archiwach UOP odnalazły się dzienniki rejestracyjne SB, w których pod jedną z pozycji zarejestrowany był Aleksander Kwaśniewski.
Po oczyszczającym wyroku Sądu Lustracyjnego prezydent powiedział, że jak "są w Polsce rachunki krzywd", tak "niektórzy ludzie nie powinni spać spokojnie". W 2000 r. prokuratura wszczęła - umorzone potem z braku dowodów - śledztwo w sprawie domniemanych nielegalnych działań UOP przeciw prezydentowi.
Ostatnio Nowek był ekspertem sejmowych komisji ds. służb specjalnych i komisji śledczej ds. PKN Orlen. Lewica domagała się usunięcia go z komisji, podobnie zresztą jak Wassermanna. W związku z postawionymi mu jesienią ubiegłego roku w "Przeglądzie" i "Nie" zarzutami o wynoszenie tajnych materiałów z komisji, Nowek pozwał oba te tygodniki do sądu i zażądał przeprosin oraz zadośćuczynienia. Oba procesy trwają, a warszawska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie przecieków do prasy informacji tajnych komisji śledczej PKN Orlen.