ŚwiatSzczyt NATO próbuje przywrócić jedność mimo rozbieżności

Szczyt NATO próbuje przywrócić jedność mimo rozbieżności

Przywódcy 26 państw NATO zbierają się w
poniedziałek na dwudniowym szczycie w Stambule, żeby
zademonstrować jedność w obliczu wspólnych zagrożeń.
Przypominają o nich codziennie krwawe zamachy i porwania w
sąsiednim Iraku.

27.06.2004 | aktual.: 27.06.2004 16:53

Podziały

Poprzedzające szczyt targi o pomoc dla rządu irackiego wykazały jednak, że wciąż utrzymują się podziały, które ze zdwojoną siłą dały o sobie znać w chwili interwencji zbrojnej w tym kraju. Nie pozwoliły o nich zapomnieć demonstracje w Ankarze i Stambule przeciwko wizycie prezydenta USA George'a W. Busha i przeciwko szczytowi NATO.

W lutym polscy dyplomaci liczyli, że Stambuł przyniesie decyzję polityczną o wejściu NATO do Iraku, które nastąpiłoby w początkach 2005 roku i pozwoliłoby nieco odciążyć Polskę. Dziś walczą o pomoc NATO w szkoleniu irackich żołnierzy, policjantów i pograniczników.

Po gorączkowych dyskusjach w Radzie (ambasadorów) NATO, sekretarz generalny Jaap de Hoop Scheffer oświadczył w sobotę, że ambasadorowie "osiągnęli wstępne porozumienie w sprawie pozytywnej odpowiedzi na prośbę tymczasowego rządu irackiego o pomoc w szkoleniu sił bezpieczeństwa".

Uzgodnione oświadczenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu go przez przywódców zebranych w Stambule. Według dyplomatów NATO, Francja i Niemcy, wspierane przez Hiszpanię, Kanadę i Grecję, starały się za wszelką cenę osłabić wymowę tej decyzji. Zwłaszcza Francja postrzega amerykańskie wysiłki, żeby bezpośrednio zaangażować NATO w Iraku jako próbę "skłonienia Europy, żeby posprzątała po Amerykanach".

Kraje sceptycznie nastawione do prośby premiera Iraku Ijada Alawiego, ich zdaniem inspirowanej przez Amerykanów, wolały zadeklarować wsparcie dla sojuszników obecnych w Iraku, a nie dla rządu irackiego. Niemcom zależało też, aby szkolenia odbywały się także poza terytorium Iraku, żeby nie trzeba było rozpatrywać tej kwestii w Bundestagu (zgoda parlamentu jest konieczna, ilekroć rząd chce wysłać wojska za granicę).

Szczyt powinien w końcu udzielić poparcia rządowi Alawiego, obiecać pomoc w szkoleniu sił bezpieczeństwa, a także zlecić Radzie NATO zastanowienie się nad innymi formami wsparcia "technicznego". Polska dyplomacja zadbała też, żeby w oświadczeniu potwierdzono dotychczasowe wsparcie dla polskiej dywizji w Iraku.

Osrożny krok

Jest to dosyć ostrożnie czyniony krok w kierunku zwiększenia roli NATO w Iraku, który może pozwolić Polsce z biegiem czasu, mam na myśli przyszły rok, żeby mogła w jakimś stopniu zmniejszać swoje zaangażowanie, jeśli chodzi o ilość wojska i sprzętu - jak mówi polski ambasador przy NATO Jerzy Nowak.

Wielu zachodnich polityków i ekspertów uważa, że NATO powinno się skoncentrować na Afganistanie, bowiem powodzenie cierpiącej na braki kadrowe i sprzętowe misji sojuszniczej w tym kraju to prawdziwy sprawdzian wiarygodności.

Zdaniem wojskowych, wielonarodowe siły pod wodzą NATO w Afganistanie, liczące w tej chwili 6,5 tys. żołnierzy, potrzebują wsparcia 3 tysięcy ludzi, zwłaszcza, że zbliżają się wybory planowane na przełom września i października. Stąd obecność prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja na będącej częścią szczytu wtorkowej sesji Rady Współpracy Euroatlantyckiej, zrzeszającej państwa NATO i ich partnerów - głównie kraje neutralne i kraje dawnego ZSRR.

Modernizacja wojskowa NATO

Na szczycie będzie też mowa o modernizacji wojskowej NATO, w tym o postępach w tworzeniu Sił (szybkiej) Odpowiedzi NATO (ang. NRF). Jak napisał w zeszłym tygodniu brytyjski dziennik "Financial Times", NATO musi się zmodernizować i ponownie przemyśleć swoją strategię, bo w przeciwnym razie USA definitywnie przestaną widzieć w sojuszu poważną siłę zdolną prowadzić poważne operacje.

Mówi się o konieczności osiągnięcia przez 40% Sojuszniczych sił lądowych zdolności do działań ekspedycyjnych (z dala od własnego terytorium), przy czym 8% całości tych sił powinno być gotowe do natychmiastowego użycia. Polscy dyplomaci pocieszają się, że mimo to szczyt potwierdzi też zasadniczy cel NATO, jakim pozostaje zbiorowa obrona na wypadek agresji na choćby tylko jednego z sojuszników.

Zatwierdzając lansowaną przez Amerykanów "Stambulską Inicjatywę Współpracy", szczyt zaoferuje państwom "szerokiego Bliskiego Wschodu" (po Zatokę Perską) współdziałanie w utrzymywaniu bezpieczeństwa i stabilności w regionie, w tym zwłaszcza w walce z terroryzmem. Także i tu pewne wątpliwości miała między innymi Francja, a wśród partnerów NATO - na przykład Egipt. Pewne wątpliwości towarzyszyły także zaproszeniu na osobne spotkanie Komisji NATO-Ukraina na najwyższym szczeblu prezydenta Leonida Kuczmy (we wtorek rano).

Prócz dawnych zastrzeżeń wobec jego polityki dotyczącej eksportu broni padały zarzuty, że ludzie prezydenta usiłowali wpłynąć na wynik zaplanowanych na jesień wyborów prezydenckich poprzez zmiany w ordynacji wyborczej i że utrzymują presję na niezależne media i dziennikarzy.

Brak równowagi

Niektórzy sojusznicy obawiali się też "braku równowagi" wywołanego odmową przyjazdu do Stambułu prezydenta Rosji Władimira Putina. Polska zdecydowanie broniła pomysłu odbycia szczytu z Ukrainą i wsparcia jej dążeń, żeby zbliżać się do NATO i Unii Europejskiej.

Kuczma usłyszy więc, że musi reformować i demokratyzować kraj, jeżeli Kijów chce marzyć o dalszym zbliżeniu z NATO i w ogóle Zachodem. Ale polscy dyplomaci cieszą się, że udało się im przekonać sojuszników, żeby dać Ukrainie perspektywę członkostwa.

Kiedy Polska zbliżała się do NATO, bardzo pomocne było to, że w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jest na to szansa w ciągu 3-4 lat. Ukraińcy w ciągu 3-4 lat nie mają takiej szansy, ale powinni wiedzieć, że jeżeli będą wprowadzać demokrację, reformować siły zbrojne, budować gospodarkę rynkową, to w ciągu na przykład 6, 8, 10 lat będą mieli taką szansę - ocenił ambasador Nowak.

Putin przyśle do Stambułu tylko szefa dyplomacji Siergieja Ławrowa. Zademonstruje w ten sposób niezadowolenie z tego, że sojusznicy nie chcieli przystać na odbycie spotkania z Rosją przed właściwą sesją szczytu, który zresztą po raz pierwszy zgromadzi przywódców z 26 państw po rozszerzeniu wiosną o siedmiu nowych członków.

Rosjanie chcieli pokazać, że mogą wpływać na decyzje szczytu. Poza tym nadal dąsają się z powodu rozszerzenia, a zwłaszcza dlatego, że sojusznicy nie chcieli przystać na wspólne z NATO patrolowanie przestrzeni powietrznej nad Litwą, Łotwą i Estonią. Nie podoba się też, że nie są integralną częścią operacji NATO w Afganistanie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)