PolitykaSzczyt Grupy Wyszehradzkiej na Węgrzech. Pokaz jedności nad Balatonem

Szczyt Grupy Wyszehradzkiej na Węgrzech. Pokaz jedności nad Balatonem

Prezydenci państw Grupy Wyszehradzkiej zgodnie i krytycznie wypowiedzieli się na temat unijnych działań dotyczących kryzysu migracyjnego. Wezwali także do protestu przeciwko planowanej przez Gazprom drugiej nitce Gazociągu Północnego. - Ta inwestycja zagraża bezpieczeństwu Ukrainy, Słowacji i Polski - ostrzegał prezydent Andrzej Duda.

Szczyt Grupy Wyszehradzkiej na Węgrzech. Pokaz jedności nad Balatonem
Źródło zdjęć: © WP.PL | Oskar Górzyński
Oskar Górzyński

Jeśli ktoś miał obawy co do kondycji i nadciągającego "końca Grupy Wyszehradzkiej", to podczas szczytu w Balatonfured na Węgrzech, prezydenci państw kwartetu, razem z prezydentem Chorwacji Kolindą Grabar-Kitarović, robili wszystko, by te obawy rozwiać. Podczas końcowej konferencji prasowej wszyscy wielokrotnie podkreślali, że w omawianych podczas szczytu kwestiach - w sprawie kryzysu migracyjnego, planu redukcji gazów cieplarnianych i bezpieczeństwa energetycznego w kontekście projektu Nord Stream 2 - mają fundamentalnie to samo zdanie.

Jak mówili uczestnicy polskiej delegacji, zgodę widać było też na poziomie osobistym. Niektórzy porównywali nawet panującą za drzwiami atmosferę spotkania do "wyszehradzkiego wesela" czy "biesiady".

- Atmosfera rozmów była bardzo dobra, wszyscy prezydenci od razu przeszli do mówienia sobie na "ty" - powiedział Krzysztof Szczerski, prezydencki minister ds. międzynarodowych.

Razem o migracji

Piątek, drugi dzień szczytu został w całości poświęcony najbardziej palącej i kontrowersyjnej kwestii - kryzysu migracyjnego. Przywódcy wyszehradzkiej czwórki i Chorwacji podkreślali, że są w tej sprawie zgodni. Wszyscy wskazywali na to, że przyjęte przez Unię Europejską rozwiązanie - oparte na relokacji ponad 100 tysięcy uchodźców, którzy dotarli do Grecji i Włoch - jest nieskuteczne. Podkreślali przy tym, że ważna jest współpraca służb, aby zabezpieczyć zewnętrzne granice Unii, a także apelowali o utworzenie w państwach granicznych UE - przede wszystkim w Grecji i Włoszech - "hot spotów", tj. centrów, w których napływający migranci byliby rozdzielani na migrantów ekonomicznych i uchodźców. Prezydenci podkreślili, że Europa nie może przyjąć wszystkich, którzy szukają lepszego życia na Starym Kontynencie. Podczas konferencji wybrzmiał też postulat zapewnienia "godnych warunków" dla uchodźców w obozach w Turcji, Libanie i Jordanii, gdzie przebywa większość uciekinierów z Syrii.

Mimo demonstrowanej jedności, dało się zauważyć znaczące różnice w podejściu do problemu migracji. Prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović podkreślała jego humanitarny aspekt i apelowała o godne traktowanie migrantów. Z kolei prezydent Czech Milos Zeman mówił przede wszystkim o zagrożeniach. O tym, że "nikt nie ustalił, ilu z nich to imigranci ekonomiczni, ilu to dżihadyści, a ilu prawdziwi uchodźcy". Podkreślił też, że "90 procent migrantów to młodzi mężczyźni" (wg oficjalnych statystyk UNHCR w rzeczywistości odsetek ten wynosi 69 proc.), którzy w dodatku - "uzbrojeni w smartfony - opuścili swoje rodziny w strefie wojny".

Zupełnie inna była retoryka prezydenta Słowacji Andreja Kiski, który apelował o tonowanie nastrojów wokół migrantów. Mówił, że politycy - szczególnie przed wyborami, jakie czekają wkrótce Słowację, Polskę i Czechy - wykorzystują ten temat do straszenia społeczeństwa, tymczasem Europie potrzebna jest solidarność, by nie doszło do podziału na "nowe" i "stare" państwa UE. Kiska powiedział, że kraje Europy Środkowej nie powinny traktować Zachodu jako "bankomatu".

Andrzej Duda skupił się tymczasem na podkreślaniu, że kryzys migracyjny jest problemem całej Unii i że dotychczasowe działania - oparte na tzw. kwotach - były nieskuteczne i prowizoryczne.

- Trzeba nam skutecznej i adekwatnej polityki UE. Dziś jej nie ma. System kwot i administracyjnego ich narzucania państwom członkowskim nie jest skuteczny. Państwa europejskie, szczególnie te z naszego regionu, nie godzą się na to - mówił prezydent. - Polityka nie może polegać tylko na reagowaniu na to, co się dzieje wewnątrz. Chodzi o rozwiązanie problemu całościowo, o podejście prewencyjne - dodawał.

Prezydent uniknął odpowiedzi na pytanie polskich dziennikarzy o to, czy nowy rząd powinien wycofać się ze zobowiązań przyjęcia uchodźców, na co zgodził się obecny rząd podczas szczytu Rady UE we wrześniu. Duda tłumaczył, że sprzeciw wobec kwot nie oznacza braku empatii czy humanitaryzmu. Postulował za to skupienie się na pomocy uchodźcom pozostającym poza Unią Europejską, szczególnie w Turcji, Libanie i Jordanii, gdzie przebywa zdecydowana większość uciekinierów z Syrii.

- Musimy zadbać o to, by warunki życia w obozach były godne, mówię tu również o zadbaniu o edukację dzieci. Chodzi o to, by ci ludzie, kiedy ta wojna już się skończy, mogli wrócić do domu i naprawić swoje życie. Żebyśmy mogli potem powiedzieć, że zachowaliśmy się jak trzeba - powiedział Duda.

Solidarność klimatyczna

Przywódcy Wyszehradu wyrazili też wspólne stanowisko w sprawie polityki klimatycznej, w kontekście zbliżającego się szczytu klimatycznego ONZ w Paryżu, podczas którego negocjowane będzie porozumienie w sprawie kolejnych redukcji emisji gazów cieplarnianych przez poszczególne kraje. Członkowie V4 stoją na stanowisku, że taka obniżka będzie miała sens tylko wtedy, kiedy zgodzą się na nią wszystkie państwa świata, włącznie z krajami takimi jak Chiny i Indie, które odpowiadają za największą część wzrostu emisji CO2 do atmosfery i które dotąd stanowczo sprzeciwiały się redukcjom. Jak przekonywał Zeman, jeśli na regulacje zgodzi się tylko Europa, będzie to duży cios dla europejskiej konkurencyjności.

Przywódcy kwartetu zgodzili się też co do tego, że każdy kraj ma prawo do "własnej ścieżki" ku redukcji zanieczyszczenia powietrza. Ta deklaracja solidarności szczególnie ważna jest dla Polski, której gospodarka najbardziej spośród wszystkich państw Grupy uzależniona jest od węgla.

Tematem, który mocno wybrzmiał podczas szczytu był również kontrowersyjny projekt budowy Nord Stream 2, drugiej nitki gazociągu łączącego Niemcy i Rosję z pominięciem Ukrainy i państw Europy Środkowej. Szczególnie mocne stanowisko w tej sprawie zajęły Polska i Słowacja. Andrej Kiska przekonywał, że projekt Gazpromu i europejskich firm energetycznych nie jest projektem ekonomicznym, lecz czysto politycznym, wymierzonym w Ukrainę i państwa regionu. Andrzej Duda otwarcie wezwał do protestu przeciwko rurociągowi. - Zgadzamy się tu, że kwestia opłacalności ekonomicznej tej inwestycji jest wątpliwa. Wiemy, że dzisiejsze gazociągi z Rosji do Europy nie są w pełni wykorzystane. Sprawa ma więc wymiar polityczny, a nawet geopolityczny i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy, Polski i Słowacji. Mam nadzieję że znajdziemy zrozumienie ze strony naszych partnerów z innych państw Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej - powiedział prezydent.

Z Balatonfured Oskar Górzyński, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (94)