Szczyrk. Wybuch gazu. W domu mieszkała znana rodzina. "Poczciwi, pracowici ludzie"
Ul. Leszczynowa w Szczyrku. To tu doszło do wybuchu gazu, w którym zginęło osiem osób. W trzykondygnacyjnym domu mieszkała znana w mieście, wielopokoleniowa rodzina. Józef i Jola, oboje w wieku około 70 lat. Młode małżeństwo, Wojtek i Ania, z trójką małych dzieci: Stasiem, Michaliną i Marceliną. W budynku miała mieszkać jeszcze Kasia z dzieckiem. To ona przeżyła.
W trzykondygnacyjnym budynku w momencie wybuchu przebywało osiem osób, w tym czwórka dzieci. Służby poinformowały w czwartek, że w gruzach odnaleziono już ich ciała.
- Straszna tragedia - mówi WP jeden z mieszkańców ul. Leszczynowej.
Szczyrk. Wybuch gazu. Rodziny znane w mieście
W domu, w którym doszło do wybuchu, mieszkało między innymi młode małżeństwo - Wojtek i jego żona Ania. Mieli trójkę dzieci: Stasia, Michalinę i Marcelinę. Sąsiedzi mówią, że to "maleństwa". Miały po kilka lat.
Małżeństwo prowadziło nieopodal lokalny biznes w ramach którego wynajmowali pokoje turystom. Apartamenty mają bardzo dobre opinie. "Bardzo mili, pomocni właściciele" - czytamy w komentarzach na stronie pensjonatu.
Rodzina związana jest też ze sportami zimowymi. Wojtek miał w mieście swoją szkółkę narciarską. - Bardzo w porządku człowiek. Traktował nas wszystkich po partnersku - wyznaje nam jeden z jego wychowanków. - Jeździliśmy na różne obozy za granicę - do Austrii, na Słowację. Nastolatkiem wtedy byłem, ale świetnie wspominam te czasy - dodaje.
Mężczyzna startował też w ubiegłorocznych wyborach samorządowych na stanowisko radnego.
Przy ul. Leszczynowej w domu, w którym doszło do wybuchu, mieszkali jeszcze Józef i Jola, oboje w wieku około 70 lat. Według nieoficjalnych informacji, to najprawdopodobniej rodzice Kasi, która miała tu również mieszkać z dzieckiem. W dniu tragedii pojechała do pracy. Gdy wróciła, po budynku zostały już tylko gruzy. Kobieta przebywa obecnie w szpitalu.
Szczyrk. Wybuch gazu. "Poczciwi, pracowici ludzie"
Miejscowi niechętnie wypowiadają się na temat tragedii. Wszyscy przeżywają dramat, są wstrząśnięci. Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że dobrze znał te rodziny.
- Wszyscy się znamy, jesteśmy sąsiadami. Mieszkam niedaleko tego domu. Często się widywaliśmy, aż głos się człowiekowi łamie. To byli poczciwi, pracowici ludzie - mówi reporterowi WP. Burmistrz miał organizować we współpracy z rodzinami zawody sportowe. - To ogromna tragedia - wyznał reporterowi WP.
Burmistrz również przyznaje, że rodzina związana była z narciarstwem. - Mieliśmy w tym roku robić wspólnie obchody związane ze stuleciem narciarstwa w Szczyrku. Miały być spotkania z byłymi olimpijczykami, czy ludźmi, którzy w kadrze narodowej byli - przyznaje. Nie wiadomo teraz, czy impreza się odbędzie.
Tragedia w Szczyrku. Burmistrz komentuje ze łzami w oczach
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl