PublicystykaSzczęśniak: "Wszystkie dzieci nasze są. Także te LGBT" [OPINIA]

Szczęśniak: "Wszystkie dzieci nasze są. Także te LGBT" [OPINIA]

Piszą mi, że skoro nie mam dzieci, to mam się na temat wychowania dzieci nie wypowiadać. Kaczyński też nie ma dzieci, a się wypowiada. I ma prawo się wypowiadać. Ale gdyby nawet był ojcem wielodzietnej rodziny, jego słowa byłyby tak samo obrzydliwe.

Szczęśniak: "Wszystkie dzieci nasze są. Także te LGBT" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

19.03.2019 | aktual.: 19.03.2019 12:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Im częściej zabieram głos w mediach społecznościowych, tym częściej czytam, że nie powinnam się wypowiadać w tej czy innej sprawie, bo nie mam dzieci. A już zwłaszcza edukacja seksualna w szkołach i prawa par LGBT+ do adopcji to dla mnie teren zakazany.

Ostatnio ktoś na Twitterze życzył mi, żebym miała "dzieci LGBT". Odpowiedziałam: "A to dopiero życzenia! :) jeśli zostanę matką (biologiczną lub jeśli zdecyduję się na adopcję), nie będzie miała dla mnie znaczenia orientacja seksualna dzieci. Miłość to miłość". I dodałam serduszka w kolorach tęczy.

Riposta internauty: "Kwintesencja lewicowego feminizmu. 'Jeśli zostanę matką', mimo czterdziestki na horyzoncie, ale innych pouczać jak mają wychowywać dzieci". Nie masz dzieci, to milcz, kobieto! — tak to brzmi.

Żeby było jasne: osobiste doświadczenie jest ważne. Ale jego brak nie jest powodem, by odmawiać komuś prawa do zabierania głosu w sprawach dotyczących podstawowych wartości kształtujących wspólnotę demokratyczną.

Co ma bezdzietny Kaczyński do dzieci?

Ale zaraz, zaraz, nie tylko kobiet to dotyczy. Bezdzietnych mężczyzn też. Kiedy Jarosław Kaczyński zagrzmiał w Katowicach "Wara od naszych dzieci", natychmiast gruchnęło żarcikami o "dzieciach Kaczyńskiego". Facet dzieci nie ma, a o dzieciach gada. Ha, ha, ha! Śmieszne? Nic w tym śmiesznego.

Słowa prezesa PiS są oburzające nie dlatego, że wypowiada je osoba bezdzietna. Są oburzające, bo… są oburzające. Bo są nienawistne, bo jest to homofobia publicznie deklarowana i zaordynowana własnej partii jako strategia wyborcza. Całą grupę społeczną Kaczyński bezpodstawnie określił jako groźną dla dzieci, tylko z racji orientacji seksualnej. Nie byłyby to ani odrobinę mniej obrzydliwe, gdyby mówił to ojciec (albo matka) wielodzietnej rodziny.

A nie, zaraz, chyba mówił! Premier Mateusz Morawiecki — ojciec czwórki dzieci. W Częstochowie porównał uczestników Marszu Równości do Szwedów, którzy napadli na Polskę — "robią podkop", czyli zagrażają bezpieczeństwu.

Ważniejsze jest, co Kaczyński czuje czy co robi?

Być może jeszcze dziwniejsze niż wytykanie Kaczyńskiemu braku dzieci są egzotyczne próby obrony prezesa PiS przez niektórych polityków opozycji. Michał Kamiński powiedział w Superstacji: "Zarzuty wobec Jarosława Kaczyńskiego o homofobię są nieprawdziwe. Prezes PiS był jedynym premierem, który chwalił się swobodą środowiska gejowskiego. Powiedział też, cytuję: 'Jeden z najważniejszych ministrów w moim rządzie jest gejem'".

Jeśli czegoś dowodzi ten cytat, to cynizmu Jarosława Kaczyńskiego, bo jednocześnie ministrem w jego rządzie był Roman Giertych, który mówił o "wstrętnych pederastach" (potem się bronił, że mówił prywatnie). Dowodzi też głębokiego niezrozumienia przez Kamińskiego, o czym my tu w ogóle rozmawiamy.

W głębi swojej duszy Kaczyński może być Michałem Aniołem, Kapitanem Marvelem albo Katarzyną Wielką, ale jego publiczne wypowiedzi są homofobiczne i dyskryminujące. Koniec kropka.

Legutce świat się chwieje

Stonowane słowa Pawła Rabieja o tym, że gdy akceptacja społeczeństwa wzrośnie, będzie można wprowadzić adopcję dla par jednopłciowych, przeraziły znawcę starożytnej filozofii profesora Ryszard Legutkę. W radiowej Trójce opowiadał, że "to jest sprawa zachwiania tożsamości współczesnego człowieka".

Jeśli coś tu się chwieje, to nie żadna "tożsamość", tylko patriarchalny porządek świata. A chwieje się od około dwustu lat — dzięki ruchom społecznym, rewolucji przemysłowej i kapitalizmowi. W porządku, którego broni i za którym tęskni prof. Legutko, role były rozpisane i nienaruszalne. Z grubsza chodziło o to, że chłop to chłop, a baba to baba. Chłop zarabia, a baba siedzi w domu z dziećmi. A przede wszystkim siedzi cicho.

Ale to się zmienia. Kobiet nie można już bezkarnie publicznie klepać po tyłku, a geje już nie muszą żenić się z kobietami, jeśli chcą założyć rodzinę. Według Legutki te "eksperymenty" prowadzą do "zachwiania relacji między ludźmi, relacji międzyludzkich, między kobietami i mężczyznami, między dziećmi i rodzicami".

To prawda. Relacje zostają zachwiane. Kiedy ojciec przy stole wyśmiewa "pedałów", a syn zbiera się na odwagę i mówi: "Tato, ja też jestem gejem", to faktycznie coś się chwieje. Kiedy na męskie zaloty kobieta odpowiada: "Miło mi, ale interesują mnie kobiety", nie jest to może najbardziej komfortowe, ale nie jest to też powód, by sięgać po nienawiść i narzędzia politycznej nagonki.

Są też inne rodziny, którym to w sobotę — po przemówieniu Kaczyńskiego — sufit runął na głowę. W mocnym liście do Jarosława Kaczyńskiego rodzice dzieci LGBT+ napisali: "Nasze dzieci są, tak samo jak my, obywatelami Polski, są mniejszością w społeczeństwie. Są sensem i największą wartością naszego życia.

Prawa obywatelskie naszych dzieci nie są 'zachodnim nowinkarstwem', przemijającą modą. To są żywi ludzie, którzy mają, jak każdy, jedną szansę na życie. A to życie można zniszczyć pomówieniem i złym słowem. Nie godzimy się na traktowanie naszych dzieci, jak społecznych wrogów". Piszą też, że Kaczyński buduje "chwilowy sukces polityczny" kosztem bezpieczeństwa ich dzieci.

Osoby LGBT+ są w Polsce dziećmi i są rodzicami. Szacuje się, że w Polsce przynajmniej 50 tys. dzieci wychowuje się w parach nieheteroseksualnych, zwykle chodzi o dwie kobiety. Czy w związku z tym obserwujemy jakąś katastrofę społeczną? Czy dzieje się w tych rodzinach jakieś wyjątkowe zło? Nic opinii publicznej na ten temat nie wiadomo.

Badania prowadzone w innych krajach (gdzie adopcja przez pary jednopłciowe jest legalna, w UE takich krajów jest 14) dowodzą, że homoseksualna orientacja rodziców nie ma wpływu na orientację wychowywanych dzieci. Okazuje się też, że dla rozwoju dziecka najważniejsza jest jakość relacji z rodzicami, wsparcie, kompetencje wychowawcze rodziców, a nie ich orientacja seksualna.

Przypomina mi się piosenka Majki Jeżowskiej, która była hitem, gdy kończyłam podstawówkę: "Wszystkie dzieci nasze są". Tak, nasze są też te dzieci, którym zdarzyło się urodzić jako gej, lesbijka, osoba biseksualna lub aseksualna. I one też mają moralne prawo do miłości i do kształtowania swojego życia zgodnie z własną wolą, w tym do założenia rodziny.

"Jesteśmy razem! Nie jesteś sam, (…) Podaj mi dłoń i z nami stań. Nie ma dziś granic nasz dom". Piękne słowa.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)