Szczęśniak: "Polak widzi banana. I w głowie ma jedno: 'bordello"' [OPINIA]
Jak tysiące innych osób, zamieściłam w mediach społecznościowych moje zdjęcia z bananem. Bo nie mam zamiaru milczeć, kiedy cenzurowana jest sztuka. Sfotografowałyśmy się wraz z reporterką Katarzyną Boni.
_Uwaga od redakcji: W tekście zostały przytoczone wulgarne sformułowania, których używali wobec autorki niektórzy uczestnicy "dyskusji". Zdecydowaliśmy się je opublikować, aby pokazać, jaki poziom osiągnęła anonimowa "krytyka" w internecie._
No i się zaczęło. Twitter pokazał mi swoją najbrutalniejszą i co tu dużo mówić, najbardziej ohydną twarz. Zalał mnie ściek. Prawie 250 komentarzy w ciągu kilku godzin. Niemal w stou procentach obraźliwych i chamskich.
Nowoczesna szmata, ameba umysłowa
"Ile?" — to jeden z najpopularniejszych. Jeśli nie rozumiecie: panowie pytają, ile biorę za seks. Jest też "skolko?" Bo jak wiadomo, z seksem w Polsce kojarzą się kobiety mówiące w językach wschodnich.
"Zdziczenie obyczajów", "leczcie się psychole", "patologia" — to z łagodniejszych reakcji.
Oznaczano mnie hasztagiem "zje..." i nazywano "nowoczesną szmatą". Pisano, że upodabniam się do dziwki — i to taniej. Zestaw nawiązań do prostytucji jest pokaźny: "No umiejętności imponujące. Alternatywny zawód jest", "Hm, dziewczyny na PornHubie możecie występować", "Bordello".
Z wyjątkową rozkoszą komentatorzy rozpisują się o tym, że wraz z koleżanką fotkę cyknęłyśmy sobie w łazience. Selfie w łazience to taka socjalmediowa klasyka — zdawało mi się. A tu całe wątki o tym: a to czy, spłukałyśmy Domestosem, a to, czy będziemy wysysać prosto z muszli.
Są też klasyki. Jak każda feministka znam te "argumenty": jestem rzekomo samotna ("rozpaczliwie"!) i zakompleksiona. Oraz wiadomo: "feminazistka". Ktoś to zawsze musi powiedzieć, a ja wciąż zachodzę w głowę, jakimi drogami biegły te skojarzenia. Walka o równe prawa ma coś wspólnego z antysemityzmem i komorami gazowymi?
Po przeczytaniu tego wszystkiego określenia "babcie klozetowe", "zoo", "ameby umysłowe" wydają mi się wręcz sympatyczne.
A gdyby wasze dzieci przeczytały te komentarze?
Czy z takim samym rykiem protestujecie, kiedy firma odzieżowa reklamuje spodnie kobiecym nagim biustem? Tak samo atakujecie właścicieli marek samochodowych, reklamujących się niemal pornograficznymi zdjęciami? Wasze dzieci też te zdjęcia widzą. Nie są zamknięte w murach muzeum i za opłatą.
Kiedy ojciec pisze do nieznajomej kobiety na Twitterze "ty, bananowy lachoc...", wszystko jest w porządku. Broni przecież polsko-katolicko-narodowej moralności. A że jego synek albo córka może to przeczytać (bo przecież wszystko to dzieje się publicznie)? Czy to też jest w porządku? Chyba tak. Ostatnio rodzice publicznie zachęcali swoje dzieci do znęcania się nad kukłą Żyda-Judasza.
Taka to moralność: dzieci nie mogą oglądać wieloznacznego dzieła sztuki (seksualność jest jednym z wymiarów pracy Natalii LL, ale nie jedynym!), ale mogą krzywdzić bezbronnego i jeszcze usłyszą do tego zachętę od dorosłych.
Milcz, kobieto! "Powinno ci się wyrwać język"
Co was tak wkurza, panie i panowie? (panowie zwłaszcza, ale panie też się zdarzają). Kiedy mówię o seksie, nie czerwienię się. Bawię się tym bananem i się tego nie wstydzę, nie spuszczam skromnie wzroku. O to chodzi? Współczuję, że seks oralny kojarzy wam się wyłącznie z wizytami u płatnych pracownic seksualnych. Więcej fantazji, więcej wiedzy, sięgnijcie do książki Anji Rubik "sexedpl".
Ale tu nie o seks tak naprawdę chodzi. Tu chodzi o uciszanie.
Milcz, kobieto — to właśnie próbowali mi powiedzieć ci wszyscy hejterzy. Ten sam komunikat dostają w sieci tysiące kobiet, które zdobywają się na odwagę, by zabrać głos publicznie, a zwłaszcza by mówić o przemocy i molestowaniu.
Milcz. Kiedy cię zwyzywamy od najgorszych, nazwiemy dziwką, zagrozimy gwałtem, to przecież nie będziesz miała odwagi, by znów się odezwać. Przestaniesz czytać komentarze i na nie odpowiadać. A przecież im więcej interakcji, tym większe zasięgi, większa popularność w sieci. Milcz.
"Powinno ci się wyrwać język" — przeczytała na swój temat jedna z amerykańskich dziennikarek, cytowana przez Mary Beard w książce "Kobiety i władza".
Wszystkie kobiety, które zabierają głos publicznie, prędzej czy później spotkają brutalne, seksistowskie ataki. Wie to polska posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, wie to amerykańska członkini Kongresu Alexandria Ocasio-Cortez. Wiedzą to dziennikarki. "Co 30 sekund dziennikarka lub polityczka doświadcza molestowania na Twitterze" — pisze Amnesty International w raporcie za 2017 rok.
Grozicie przemocą. Tak, kiedy życzycie mi, żebym została zgwałcona, dopuszczacie się molestowania.
"Antykobiecy hejt jest zbyt rzadko analizowany"
Piszę to wszystko, bo wiem dobrze: nie mnie jedną dotyka seksistowska mowa nienawiści w sieci. A nawet: nie mnie najbardziej. Wiele kobiet znosi to w milczeniu, wiele niestety daje się uciszyć, wycofują się ze sfery publicznej, bo nie chcą się narażać na chamstwo i wyzywanie od dziwek. To, co spotyka kobiety online, jest jednak tylko pewną wersją tego, z czym mają do czynienia w domach, na ulicy, w knajpach, w pracy. Z tym samym spotykały się kobiety, które brały udział w "czarnych protestach" i "strajku kobiet".
Mam ten przywilej, że mogę to pokazać i opowiedzieć. I nie zamierzam się wycofać.
Chamstwo w sieci dotyka wszystkich? Niestety tak. Ale poziom agresji, brutalności i seksizmu wobec kobiet jest nadzwyczajny. Moi koledzy dziennikarze, którzy przeczytali komentarze pod moim zdjęciem, zgodnie stwierdzili, że żaden z nich z taką agresją nigdy się nie spotkał.
"Nienawistny seksizm ze strony zwykłych użytkowników Twittera W Polsce 19 proc. mężczyzn i 5 proc. kobiet przyznaje się do stosowania na codzień mowy nienawiści wobec feministek. Antykobiecy i antyfeministyczny hejt jest zbyt rzadko analizowany" — skomentował Michał Bilewicz, psycholog społeczny i badacz uprzedzeń.
To, co powinno być naturalne: że kobiety mówią — wprost, głośno, publicznie — jest odbierane jako bezczelność i prowokacja. Bo kiedyś tak nie było. Bo kobiety się zmieniły, a faceci tkwią w niewoli starych wzorców. "Kobiety są statystycznie dużo lepiej wykształcone, mają dużo bardziej liberalne i progresywne poglądy i nie chcą się wiązać z facetami bez studiów, którzy do tego są pełni uprzedzeń. Szczerze mówiąc, trudno im się dziwić" — pisze Krzysztof Pacewicz na podstawie badań dla "Gazety Wyborczej". Swojej frustracji — również seksualnej — mężczyźni dają ujście w agresji wobec kobiet. A także w wyrażaniu poparcia dla agresywnych polityków. I szaleją na Twitterze.
Po przeczytaniu części komentarzy na moim profilu analityczna mediów społecznościowych Anna Mierzyńska napisała: "Rzeczywiście hardcore (…) Poziom komentarzy trudny do cywilizowanego określenia. I to jest ten moment, gdy może pojawić się efekt mrożący. Proszę się nie dać!"
https://twitter.com/Anna_Mierzynska/status/1122614232913260545
Nie zamierzam się dać. Hejterzy mnie nie uciszą. Wy, kobiety broniące ważnych spraw, też się nie dawajcie.