Szczere wyznania płk. Przybyła po próbie samobójczej

- Chciałem popełnić samobójstwo, ale źle wymierzyłem, bo ktoś próbował wejść do pokoju - wyznał dzień po postrzeleniu pułkownik Mikołaj Przybył.

Szczere wyznania płk. Przybyła po próbie samobójczej
Źródło zdjęć: © PAP | Marek Zakrzewski

11.01.2012 06:44

Niedoszły samobójca w wywiadach udzielonych w szpitalu dokładnie opowiedział, co pchnęło go do tak desperackiego kroku. – Mogłem pogodzić się z tym, że demolowano mi samochód, że odkręcono mi koła, chcąc, bym się zabił, że za moją głowę była nagroda miliona złotych. Nie mogłem się pogodzić z zarzucaniem nam bezprawnego działania – wyjaśnił wojskowy prokurator.

– Otworzyłem okno w swoim gabinecie i strzelałem w jego kierunku, żeby uniknąć rykoszetu. Lufę pistoletu włożyłem sobie do ust – oświadczył Przybył, opowiadając dziennikarzom Radia Zet i PAP, co dokładnie się stało, gdy po wygłoszeniu oświadczenia wyprosił dziennikarzy. Skoro tak precyzyjnie wszystko zaplanował, dlaczego wciąż żyje? – Ktoś próbował wejść do mojego pokoju. Uratował mnie człowiek, który poprawiał kable, bo przestraszyłem się tego, że wejdzie i źle wymierzyłem. Padł strzał w policzek, a nie w głowę, spieszyłem się – wyjaśniał niedoszły samobójca.

Prokurator wyznał, że zdecydował się na tak desperacki krok, bo chciał bronić prokuratury wojskowej oraz ludzi, którzy w niej pracują. Był oburzony planami likwidacji struktur wojskowych prokuratur. Jego zdaniem, plany likwidacji wzięły się stąd, że ktoś obawia się pracy jego i jego kolegów, którzy tropią wielomilionowe przekręty w armii. Przybył twierdzi, że przez to był zastraszany, a za jego głowę wyznaczono milionową nagrodę.

– Mogłem pogodzić się z tym, że demolowali mi samochód, że odkręcono mi koła, chcąc, bym się zabił. Wiem, że za moją głowę była nagroda miliona złotych. Mogłem się pogodzić z tym, że zabito mi psa. Nie mogłem się pogodzić z bezpodstawnym atakiem, z zarzucaniem nam nieprawidłowego lub bezprawnego działania – stwierdził ranny prokurator i dodał, że nie mógł być obojętny wobec planów likwidacji prokuratury, i chciał, by na jej czele stał dotychczasowy szef generał Krzysztof Parulski.

– Broniłem honoru ludzi, których znałem i którzy świetnie pracują. Chciałem, aby prokuratura przetrwała i to pod dowództwem generała Parulskiego. To jest człowiek, który gwarantuje uczciwe prowadzenie spraw. Zawsze, kiedy była jakaś konieczność, lub potrzeba udzielenia pomocy, taką pomoc otrzymywałem. Nigdy nie było żadnych nacisków, człowiek ten zawsze parł do tego, żeby wyjaśnić każdą sprawę do końca – powiedział Przybył.

Jak dodał, plany likwidacji prokuratury mają związek z prowadzonymi przez niego i jego wydział śledztwami. – To one spowodowały bezpośredni nacisk na to, żeby przyspieszyć kroki w kierunku likwidacji prokuratury wojskowej. Zagrożone są nie tylko setki milionów złotych pochodzące z budżetu państwa, ale przede wszystkim życie i zdrowie polskiego żołnierza, który często otrzymuje sprzęt wadliwy lub niesprawny. W sytuacjach, gdy wysyłamy żołnierzy na misje, jest to niedopuszczalne – stwierdził pułkownik.

Jak to możliwe, by wiceszef prokuratury wojskowej mógł być przez dłuższy czas zastraszany i nikt na to nie reagował? Ten wątek sprawy jest niezwykle tajemniczy. Choć o atakach na prokuratora mówił generał Parulski... nic o tym nie wiedziała Prokuratura Generalna.

– Nie mieliśmy żadnych sygnałów o atakach na prokuratora Przybyła – powiedział nam Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratury generalnej

– Byliśmy kompletnie zaskoczeni tymi doniesieniami – mówi nam osoba związana z Prokuraturą Generalną. – Jeśliby takie ataki czy pogróżki miały miejsce, informacje o tym powinny do nas trafić, a nie trafiły.

O atakach na prokuratora Przybyła nie chcą także wypowiadać się poznańscy prokuratorzy, którzy teraz prowadzą śledztwo w sprawie jego postrzelenia. – Jeśli prokurator czuje się zagrożony, powinien zgłosić to odpowiednim organom: policji czy prokuraturze – powiedział tylko płk Jakub Mytych z poznańskiej prokuratury wojskowej.

Tymczasem cywilna prokuratura w Poznaniu prowadziła tylko dwie sprawy dotyczące pułkownika Przybyła: jedna dotyczyła kradzieży kołpaków z jego auta, druga – kradzieży roweru. Obie zostały umorzone. – Nie będziemy tego komentować – powiedział płk Mytych.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Kaczyńska pokazała nieznane zdjęcie rodziców

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)