Wciąż jest spora grupa Polaków, która nie chce szczepionki - nie, bo nie i tyle.
Trudno.
Wie pan, bardzo trudno sobie wyobrazić, żeby pan premier albo pan minister zdrowia biegali za obywatelem
ze strzykawką i usiłowali mu tę strzykawkę wepchnąć. Jeżeli ktoś
nie chce się szczepić, no to, prawda?
Efekt może być tylko jeden, dwojaki. Jeżeli jest człowiekiem młodym, no to właściwie nie
zachoruje poważnie, o ile nie jest otyły i nie ma cukrzycy, nie ma innych czynników ryzyka. Natomiast
może przekazać tę chorobę osobom z rodziny lub ze znajomych, którzy, nawet jeżeli się
zaszczepią, to i tak przypuszczamy, że nie będzie to 100% skuteczność,
bo to rzadko się udaje osiągnąć, ale może tych ludzi zakazić. Po drugie, ta
grupa ludzi, która będzie niezaszczepiona, będzie stałym rezerwuarem krążenia wirusa. W związku
z tym wcześniej czy później odporność po tej szczepionce, nawet w tej grupie starszej zaszczepionej minie
i trzeba będzie zaczynać zabawę od nowa. Więc być może będzie nam groził nawrót epidemii. Na
to, żeby przerwać rzeczywiście epidemię, powinniśmy zaszczepić 50-70% osób.
Na to, żeby przerwać
niszczący proces chorobowy i
hospitalizacji, i śmierci, niszczący i społeczne stosunki,
niszczący tak zwaną infrastrukturę służby zdrowia, to wystarczy zaszczepić tych wszystkich
starszych.
Ale pan profesor mówi 60-70% jest niezbędne, a jeżeli tego nie osiągniemy
to z epidemią będziemy mierzyć się co roku, po prostu zawsze?
To w tym momencie epidemia zmieni się w coś,
to się nazywa endemia. Czyli
stałe przebywanie danego zarazka i będziemy mieli dwa prawdopodobnie peaki
wzrostu zakażeń, podobnie jak grypy sezonowej.
Czyli wiosną i jesienią.
Czyli
koronawirus zostanie z nami na dłużej. Panie profesorze, a jak słyszy pan, że wśród osób, które nie do końca czują
potrzebę zaszczepienia się, są też medycy?
To budzi moje najżywsze zdumienie. Bardzo
jestem ciekaw, kto im dawał dyplom.
Ale
to co zrobić z tym ludźmi? Przecież wydawać by się mogło, że jednak to medycy będą pierwsi, którzy powiedzą, że współczesna
medycyna działa.
Tak jest, tak jest.
W gruncie rzeczy bardzo chętnie bym sobie porozmawiał z tymi ludźmi, jeżeli mają dyplom lekarza.
To
może takie spotkania trzeba organizować?
Już zaczynamy organizować, zapraszamy
serdecznie.
Panie
profesorze, a jakby przekonywać tych nie przekonanych Polaków, jakby im mówić o powikłaniach na przykład? Jak wyjaśniać
powikłania?
Wie pan, jeżeli powikłaniem choroby, jest zejście śmiertelne, to
alternatywy
do szczepionki nie ma. Jeżeli powikłanie
dla choroby jest ciężka choroba płuc, zapalenie płuc, z którego się uchodzi tak zwanym
cudem, kosztem utraty połowy miąższu płucnego, czyli
upośledzenie swojej
wydolności organizmu, to kwestia szczepionki w ogóle nie powinna istnieć Szczepionka
jest bezpieczna, poza objawami miejscowymi, które w ogóle
można pominąć, bo cóż to jest ból ręki przez dzień, przez dwa, i to oczywiście
nie u każdego, w stosunku do groźby choroby. To w ogóle nie jest. Natomiast jeżeli chodzi o poważne
odczyny poszczepienne, które teoretycznie zawsze mogą się pokazać, to czas nam
pokaże jak wygląda.