Szczątki ośmiu osób w jednej trumnie. Magdalena Merta: nie jestem bardzo zaskoczona
- Szok był zapewne mniejszy niż w wypadku reszty społeczeństwa, ponieważ my bardzo dobrze wiedzieliśmy, dlaczego chcemy ekshumacji i niestety spodziewaliśmy się takich odkryć - powiedziała Magdalena Merta, żona ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Tymi słowami odniosła się do informacji, że w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono szczątki jeszcze siedmiu innych osób.
Merta w rozmowie z portalem wPolityce.pl przyznała, że ostatnie odkrycie dot. ofiar katastrofy smoleńskiej jest dowodem na to, że poprzednia władza nie dopełniła prawnego obowiązku. - Mówię o obowiązku dotyczącym wykonania czynności prawnej przez Polaków tu na miejscu, a nie zdawania się w tym względzie na rosyjskich barbarzyńców - tłumaczyła.
Jak stwierdziła, cenę za to płacą rodziny zmarłych w katastrofie smoleńskiej osób. - Mam nadzieję, że doczekaliśmy czasów, kiedy nie chroni się już za wszelką cenę rosyjskich interesów, lecz myśli się interesem własnych rodaków oraz dobrem rodzin smoleńskich, (...) kiedy nie jest się już sojusznikiem bestii - podkreśliła.
Jej zdaniem zakazywano otwierania trumien, bo chciano "ukryć straszliwy bałagan". Przyznała, że Rosjanie nadal będą utrzymywać swoją wersję wydarzeń.
Takich trumien jest więcej?
- Myślę, że niestety dużej części osób będzie dotyczyła kwestia tzw. dochowków, czyli ponownych pogrzebów osób, których szczątki zostaną znalezione w cudzych trumnach - stwierdziła Merta.
- Pamiętajmy, iż to, co znajdujemy w trumnach może nie być wszystkim. Wciąż czeka nas rzeczywiste przekopanie smoleńskiego błota wokół Siewiernego. Myślę więc, że czeka nas jeszcze dużo odkryć i co za tym idzie dużo bólu i bardzo smutnych przeżyć - dodała.
Jej zdaniem kwestia rozliczenia odpowiedzialności nie jest najważniejsza. "Skompromitowana i całkowicie niewiarygodna" - tymi słowami Merta oceniła byłą premier Ewę Kopacz. Jednocześnie zaznaczyła, że należy zająć się odkrywaniem i ujawnianiem prawdy, a nie "zajmować się osobami o niskich standardach etycznych".
- Postarajmy się nie mieć z nimi za wiele do czynienia - powiedziała. Zapewniła jednocześnie, że nie będzie "wszczynać żadnych procedur dotyczących jakiejś odpowiedzialności". - Tak wybrali, takimi ludźmi chcą być. (...) Zostawiam to sumieniu samej zainteresowanej i mojemu narodowi.
Źródło: wPolityce.pl