Ostre słowa Manowskiej. Zareagowała na wypowiedź Tuska
Ostra reakcja Małgorzaty Manowskiej. I prezes Sądu Najwyższego nazwała zapowiedź premiera Donalda Tuska dotyczącą złożenia na nią zawiadomienia "szantażem rodem z komuny". - Nie jest to pierwsze ani ostatnie postępowanie karne, którym mi grożono. Udźwignę to - powiedziała.
04.09.2024 | aktual.: 04.09.2024 13:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sąd Najwyższy poinformował, że od wtorku - do czasu wyznaczenia przez prezydenta sędziego SN wykonującego obowiązki prezesa Izby Pracy tego sądu - pracami tej Izby kieruje I prezes SN Małgorzata Manowska. Część sędziów SN kwestionuje taką interpretację przepisów. Według nich Izbą w takiej sytuacji kieruje najstarszy stażem przewodniczący wydziału w tej Izbie, czyli sędzia Dawid Miąsik.
Działanie I prezes SN spotkało się z krytyką m.in. ze strony premiera Donalda Tuska. Stwierdził, że mamy do czynienia z "kolejnym zamachem pani Manowskiej". - Będzie skierowane zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, nie pierwsze, w odniesieniu do pani Manowskiej, która dzisiaj przejęła kontrolę nad Izbą Pracy w SN - mówił.
Dodał, że będzie namawiał posłów, by ograniczyć finansowanie SN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Manowska: szantaż rodem z komuny
Sędzia Manowska odniosła się do tej zapowiedzi wieczorem na antenie TV Republika.
- Ja patrzę na to, jak na szantaż rodem z czasów czarnej komuny, czerwonej komuny - powiedziała. - Ustawa o SN wskazuje w art. 14, że I prezes ogólnie kieruje SN, reguluje również szczegółowo sytuację, gdy kończy pracę prezes Izby i nie został wybrany następny prezes. W takim wypadku kieruje Izbą osoba wskazana przez prezydenta - podkreśliła.
Manowska poinformowała, że wystąpiła do prezydenta, by taką osobę wyznaczył. Do tego czasu zdecydowała się sama pokierować Izbą.
- Ja czerpię swoje uprawnienie z art. 14, ale część sądów uznało, że sięgnie lewą ręką do prawego ucha, do ustawy o sądach powszechnych, gdzie jest zapis, że w przypadku braku prezesa, kieruje sądem wiceprezes - zaznaczyła. - W SN nie ma wiceprezesów - podkreśliła.
Dopytywana, czy boi się odpowiedzialności karnej, powiedziała: - Jeśli realizacja przepisów ustawy jest przestępstwem, trudno, jestem na to przygotowana. Nie jest to pierwsze ani ostatnie postępowanie karne, którym mi grożono. Udźwignę to.
Zdaniem I prezes SN "bardzo źle się dzieje, jeśli premier kraju podważa istnienie centralnych instytucji". Jak dodała, na takiej zasadzie każdy obywatel mógłby podważyć istnienie urzędu skarbowego. - To prowadzi do anarchii - podkreśliła Manowska.
Manowska przypomniała, że Sąd Najwyższy zatrudnia 5 tys. osób, przede wszystkim urzędników i innych osób zatrudnionych na umowę o pracę. I to w nich może uderzyć zapowiedź cięcia kosztów. - Dla SN ta przysłowiowa miska ryżu nie jest priorytetem. Zrobię wszystko, by ludzie na tym nie ucierpieli - zadeklarowała.
Zobacz także
Miąsik na czele izby
Po godz. 16 na stronie SN zamieszczono komunikat, w którym poinformowano, że do wykonywania czynności związanych z organizacją i kierowaniem Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych prezes Manowska upoważniła sędziego Miąsika. Ma on wykonywać te czynności do czasu wyznaczenia przez prezydenta sędziego pełniącego obowiązki prezesa Izbą Pracy.
Obecna sytuacja w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN jest spowodowana faktem, że kadencja dotychczasowego prezesa tej Izby Piotra Prusinowskiego - sędziego wyłonionego jeszcze przez KRS sprzed zmian w 2018 r. - upłynęła 2 września.
Czytaj więcej: