Tomasz Sz. nie będzie ostatni? "Nie mogę wykluczyć"
Ucieczka byłego już sędziego Tomasza Sz. na Białoruś zszokowała wiele osób. Możliwe, że to nie ostatnia taka sytuacja. - Nie mogę wykluczyć, że w sądach jest więcej takich postaci jak Tomasz Sz. - mówi prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN Wiesław Kozielewicz.
Były już sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Sz. w ubiegłym tygodniu uciekł na Białoruś, twierdząc, że obawia się "prześladowań politycznych". Sz. jest jedną z osób zamieszanych w aferę hejterską.
Prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego Wiesław Kozielewicz stwierdził, że gdy dowiedział się o sprawie, było mu "wstyd". - W historii polskiego sądownictwa nie było takiej sytuacji ani w okresie II RP, ani nawet w PRL - mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Moim zdaniem główną winę ponoszą dwa czynniki. Pierwszym z nich jest znaczące obniżenie standardów etycznych wśród sędziów i prokuratorów, które obserwuję od końca lat 90. Wystarczy sięgnąć do informacji w mediach, gdzie niejednokrotnie przecież opisywano wysoce naganne zachowania sędziów. Drugim czynnikiem, który doprowadził do tej sytuacji, jest istniejąca w Polsce, i to od wieków, głęboka nieufność społeczeństwa do struktur własnego państwa, w tym także do służb specjalnych, co między innymi utrudnia wprowadzenie wobec sędziów procedury sprawdzającej, wymaganej przy dostępie do informacji niejawnych - mówił.
Zdaniem Kozielewicza, by przeciwdziałać podobnym sytuacjom, należałoby wprowadzić procedurę sprawdzającą kandydatów na sędziów. - Wydaje się też, że należy wprowadzić tzw. procedurę sprawdzającą w tym zakresie wobec sędziów już orzekających - mówił, przyznając jednocześnie, że spotkałoby się to z dużym oporem.
Więcej takich sędziów, jak Sz.?
- Widziałem, orzekając w sprawach dyscyplinarnych, najciemniejszą stronę życia zawodowego i prywatnego sędziów. Na podstawie moich obserwacji nie mogę wykluczyć, że w polskich sądach jest więcej takich postaci jak sędzia Tomasz Sz. Uważam, że mogą się pojawiać - mówił. Dodał, że nie wierzy, by w Sądzie Najwyższym mogła być taka osoba, jak Sz.
Dodał, że w sprawie byłego sędziego skupiają się "wszystkie wadliwości i niedoskonałości polskiego wymiaru sprawiedliwości".
- Cała droga sędziowska Tomasza Sz. przebiegała przecież w III RP, od studiów, aplikacji, po kolejne nominacje i awanse. Ten sędzia działał w sądownictwie funkcjonującym według ustaw uchwalonych przez polski parlament. To polscy politycy reformują wymiar sprawiedliwości od ponad 30 lat. I to polscy politycy są współwinni tej sytuacji - mówił Kozielewicz.
Czytaj więcej:
Źródło: "Rzeczpospolita"